„Długa seria… i koniec wszystkiego! Jadzia Pierożanka przestała istnieć… I dlaczego? Było to pytanie, które dręczyło mnie później tygodniami” – zapisał Stefan Dąmbski.
Tytułowym Egzekutorem jest Stefan Dąmbski. W opisanym przez siebie okresie był nastolatkiem. Urodził się 3 grudnia 1925 roku w Nosówce na Podkarpaciu. W 1942 roku, kiedy wstępował do Armii Krajowej, miał 16 lat. Wykonywał wyroki na polskich kolaborantach, Niemcach, Ukraińcach, a później także na przedstawicielach nowej władzy.
„Szedłem pierwszy, z bronią gotową do strzału. Przypomniały mi się teraz ostatnie słowa +Stacha+: +A nie zapomnij przeczytać mu wyroku, niech wie, za co ginie!+. Zacząłem też sobie przypominać słowa tego wyroku: +Z ramienia Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i z ramienia Dowództwa AK...+. Bzdura – pomyślałem – akurat mu teraz wyrok do szczęścia potrzebny! Minęliśmy drugą z kolei leśną polanę. Znałem tu każdy kąt, każde drzewo. Obróciłem się szybko. Jurek szedł dziarskim krokiem, uśmiechnięty. Z tak bliskiej odległości nie musiałem celować. Strzeliłem błyskawicznie spod pachy. Jurek zrobił jeszcze jeden krok do przodu, uśmiech zamarł mu na ustach i bez słowa runął jak kłoda na ziemię” – zapisał Stefan Dąmbski.
Nie miał jeszcze ukończony 20 lat, kiedy w lipcu 1945 roku znalazł się w jednym z pierwszych przerzutów zdekonspirowanych żołnierzy swej kompanii na Zachód. Pięć lat później, w 1950 roku, wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.
Zamieszkał w Chicago, a od 1976 roku w Miami. Nie mógł jednak znaleźć sobie miejsca – podejmował doraźne zajęcia, m.in. w transporcie i w handlu, jako pracownik niewykwalifikowany, często zmieniał także pracę.
W 1993 roku Stefan Dąmbski zabił się, strzelając sobie w głowę. Został pochowany w Hyżnem na Podkarpaciu.
Swoje wspomnienia zaczął spisywać w latach 70., a kończył je już będąc nieuleczalnie chorym na raka. Jedyna ocalała forma zapisu – wyblakły, nieco, 177-stronicowy wydruk komputerowy – trafił do Ośrodka KARTA w roku 2005. „Tekst nie ma zakończenia, przerwany został w pół zdania. Samobójcza śmierć Egzekutora 13 stycznia 1993 w Miami (USA) uniemożliwiła dopełnienie świadectwa. Wydaje się ono jednak całościowe, urwane w samym tylko finale” – czytamy.
Zapiski Dąmbskiego to świadectwo porażające, które ukazuje prawdziwą, choć niełatwą do przyjęcia opowieść o człowieku, który stając w szeregach Armii Krajowej, odnalazł się w roli ideowego kata. Dąmbski, chociaż mógłby przedstawiać się jako bohater czasów walki z okupantami i gotowy do oddania życia za Ojczyznę, to jednak powodem jego pisania okazuje się i samooskarżenie, a także chęć zakwestionowania bohaterstwa jako takiego. Stefan Dąmbski w swym tekście zastanawia się nawet, czy stał się mordercą.
„Skuteczne zabijanie wrogów (szczególnie silniejszych) wciąż jest postrzegane jako wyraz najwyższego bohaterstwa okresu II wojny – w ten sposób buduje się etos tamtej walki o polską niepodległość; tak też najczęściej rozumie się dzisiaj celny strzał w stronę okupanta, konfidenta, zdrajcy... A Stefan Dąmbski strzelał wyjątkowo skutecznie. Jednak właśnie on odebranie mu +czynów bohaterskich+ przyjąłby jako łaskawe odpuszczenie win” – zauważa we wstępie Zbigniew Gluza.
Po co jednak pisał? „Najwyraźniej z niezgody na rozpowszechniony obraz wojennego bohaterstwa. Z poczucia winy (co mocno poświadczała jego rodzina), że pozbawił tylu ludzi życia – zazwyczaj na rozkaz, lecz czasem bez wyraźnych poleceń, a bywało, że zupełnie przez przypadek. Mógł pozostać, jak inni, za wygodną fasadą działań heroicznych i poniesionych ofiar, nie ogłaszając swoich wątpliwości. Pisał jednak, w przekonaniu, że wojna musi stać się wreszcie przestrogą, nie zaś – zachętą do bohaterstwa” – uważa Gluza.
Trzecie, poszerzone wydanie książki „Egzekutor. Wstrząsająca spowiedź żołnierza AK, wykonawcy wyroków śmierci” Stefana Dąmbskiego ukazało się nakładem Ośrodka Karta.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/