Są takie książki dzieciństwa, które zapamiętujemy na całe życie. Niekiedy mają one ważny, może nawet decydujący wpływ na nasze decyzje podejmowane w dorosłym życiu. Moją książką młodych lat, do której wielokrotnie wracałem, były poniszczone, niekompletne, mocno pożółkłe stronice zbioru opowiadań Michaliny Mossoczowej „Z dawnych czasów”.
Wygrzebane gdzieś na ojcowskiej półce, rodzinne wydanie pochodziło z 1931 roku, a była to już szósta edycja tej publikacji, mocno zniszczone tomisko za każdym razem przenosiło mnie w świat polskiej historii opowiadanej przez kolejnych Antków, Bolków, Kasie i Marysie. Autorka, która pierwsze wydanie opublikowała w 1905 roku, w każdym kolejnym wydaniu dopisywała nowe opowiadania, zwłaszcza te, które dotyczyły świeżo odzyskanej niepodległości. Książka była dobrze napisana, nie odstraszał mnie jej nieco archaiczny język, a fakt, że pochodziła sprzed wojny, że mówiła np. o Orlętach Lwowskich, czy wojnie polsko – bolszewickiej, w czasach PRL dodawał jej tylko uroku.
Może dlatego z ochotą sięgnąłem po współczesne, krytyczne wydanie innego zbioru opowieści dla młodzieży, pochodzącego z 1921 roku autorstwa Wilhelminy Adamówny o tytule „Gdy zabrzmiał złoty róg…” Autorka skupiła się w swoim dziele na trzech tygodniach zmagań o Lwów z listopada 1918 roku. Walki te, na skutek powszechnego w nich udziału po stronie polskiej dzieci i młodzieży, przeszły do historii a zarazem i legendy jako zmagania Orląt Lwowskich. Książkę poprzedził wnikliwym wstępem prawnik i historyk profesor Adam Redzik. Ilustracje wykonał Marcin Wierzchowski, autor wielu współczesnych komiksów historycznych, co nadało publikacji nowego wymiaru. Co ciekawe, w trakcie lektury powieści Adamówny, w wielu miejscach, nie ma co ukrywać, trącącej myszką, pewnego rodzaju sentymentalizmem, o niezbyt skomplikowanych dialogach, łapałem się na myśli, że gdyby te treści przełożyć do dzisiejszego komiksu to brzmiałyby całkiem sensownie i współcześnie. Nie wiem, czy taki był ukryty zamiar wydawców książki, ale jeśli tak, to gratuluję im tego pomysłu.
Dlaczego w miejscu recenzji poważnych publikacji naukowych zdecydowałem się napisać kilka zdań o mającej prawie sto lat powieści dla młodzieży? Bo jej bezprzecznym walorem jest szczegółowa, dobrze oddająca ducha tamtych lwowskich dni kronika obrony miasta znad Pełtwi przed aneksją ukraińską. Zresztą jednym z zabiegów literackich autorski jest obfite cytowanie autentycznych komunikatów polskiej komendy obrony miasta.
Kim była autorka? Co ciekawe, wiemy o niej bardzo niewiele. Urodziła się w 1870 roku, oczywiście we Lwowie, a swoje książki sygnowała pseudonimem Wisława, co w tamtych czasach było dość powszechną praktyką. Tworzenie literatury nie uchodziło za najlepszą profesję. Autor wstępu Adam Redzik odnalazł informacje w archiwum Cmentarza Łyczakowskiego, co pozwoliło ustalić jej tożsamość i podstawowe daty urodzin i śmierci. Bardziej znaną postacią był jej brat Ernest Adam, działacz polityczny ze Lwowa, poseł i senator Rzeczpospolitej. Rodzina Adamów była wyznania ewangelickiego, co kompletnie nie przeszkadzało im w kultywowaniu polskiego patriotyzmu. Wilhelmina zmarła we Lwowie w 1938 roku i została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim.
Zapis powieściowy stara się odtworzyć dzień po dniu wydarzenia lwowskie z listopada 1918 roku. Jest to sporo regionalnego „bałaku”, jest pomstowanie na stronę ukraińską, ale są także i takie fragmenty: „Widzę dziś jeszcze Kulińską, stojącą przy drzewku z opłatkiem w ręce (…) A w uszach brzmią mi dotychczas słowa, którymi wzywała młodzież bratnich narodów do współżycia, do pracy w miłości i zgodzie. Święte były jej słowa; ileż to rodzin polsko – ruskich związanych jest węzłami krwi ze sobą! I oto dzisiaj – to życie, takie potrzebne i pełne zasług – zgasiła brutalnie kula wroga…”
Słusznie się wskazuje w literaturze przedmiotu, że zmagania lwowskie, zwłaszcza pierwsze dni, były „wojną bez nienawiści”. Dopóki po dwóch zwaśnionych stronach stali tutejsi ludzie nie do pomyślenia było strzelanie do sanitariuszek lub rozstrzeliwanie jeńców. Gdy do walki weszły oddziały wywodzące się z innych terenów ten wojenny savoir vivre przestał obowiązywać. Symboliczne stało się rozstrzelanie 14 letniego Adasia Michalewskiego, czy pacyfikacja polskiej dzielnicy Sokolniki. Już po ustaniu walk doszło do zamordowania kilkudziesięciu Żydów oskarżonych o sprzyjanie stronie ukraińskiej.
Powieść Adamówny przywraca choć część pamięci o Orlętach ze Lwowa. Tak jak Powstanie Warszawskie stało się narodową legendą, zwłaszcza w ostatnich latach, tak zmagania o ziemie południowo – wschodnie Rzeczpospolitej, w pierwszych miesiącach niepodległej Polski 1918 i 1919 roku, w dużej mierze zostały zapomniane. Przyczyniły się do tego wydatnie lata rządów komunistycznych w Polsce, gdy cenzura zabraniała cokolwiek pisać o mieście Semper Fidelis, czy szerzej patrząc, o całych ziemiach wschodnich. Teraz jednak, zwłaszcza w rocznicę 100 lecia tamtych wydarzeń warto i trzeba wracać do dobrych opracowań sprzed wojny a także pisać nowe. Czy jakiś współczesny autor pokusiłby się o napisanie powieści dla młodzieży o bohaterstwie lwowskich Orląt?
Wilhelmina Adamówn"Gdy zagrzmiał złoty róg… Powieść dla młodzieży z walk listopadowych 1918 roku"a, , wstęp Adam Redzik, rysunki Marcin Wierzchowski, Warszawa 2018, Wyd. Wysoki Zamek i Instytut Pamięci Narodowej.
Adam Hlebowicz
źródło: MHP