Relacje międzynarodowe mają to do siebie, że gdy w polityce na szczytach władzy dzieją się różne niedobre sprawy, to relacje pomiędzy zwykłymi ludźmi, środowiskami odmiennych nacji funkcjonują najzupełniej normalnie.
Napisać, że wzajemne odniesienia polsko – ukraińskie w ostatnich miesiącach są wzorcowe, byłoby głęboką nieprawdą. Jednak zwykłe, codzienne życie toczy się własnym torem. Także w aspekcie badania historii najnowszej obu narodów, która tyle budzi emocji po obu stronach granicy. Archiwistka z Archiwum Państwowego w Równem Tetiana Samsoniuk pokazała, jak ważne jest dokumentowanie faktów, upublicznianie nieznanych dokumentów, próba odpowiedzi na najważniejsze pytanie każdego profesjonalnego historyka: jak to naprawdę było? Ukrainka przez wiele miesięcy kilku ostatnich lat publikowała na łamach dwutygodnika mniejszości polskiej „Monitor Wołyński” ukazującego się w Łucku wydobyte z czeluści archiwalnych dokumenty a zarazem krótkie biogramy polskich jeńców aresztowanych przez NKWD jesienią 1939 roku na Wołyniu. Teraz te artykuły zostały zamienione na publikację książkową, wydaną w śladowym, bo 200 egzemplarzowym wydaniu, a zatem tym bardziej wymagającą zauważenia i recenzji.
Znamy historię najbardziej znanych sowieckich obozów, w których przetrzymywani byli polscy oficerowie. To Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk, miejsca skąd wywieziono ich potem, żeby zamordować strzałem w tył głowy. Tymczasem tych obozów było znacznie więcej. Na podstawie dokumentów z lokalnych archiwów można odtworzyć te historie. Książka Samsoniuk opisuje losy 21 polskich żołnierzy, którzy trafili do obozu jenieckiego, którego zadaniem było budowanie drogi na trasie Lwów – Nowograd Wołyński (Zwiahel) a następnie z zarzutem działalności antysowieckiej zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu w Równem. Sam obóz pracy, w którym przebywali wcześniej miał kilka punktów, na terenie obwodu rówieńskiego było ich 16, gdzie łącznie przebywało 25 tysięcy polskich żołnierzy.
Byli to ludzie różnych zawodów, różnego pochodzenia, także Białorusini, Niemcy, Ukraińcy i Żydzi. Część z nich, to może być dla nas zaskoczeniem, nawet przebywając w obozie i wykonując darmową pracę na rzecz Sowietów, miała komunistyczne poglądy. Przejawiało się to ostentacyjnym noszeniem czerwonych wstążek na czapkach. Na tym tle dochodziło do konfliktów pomiędzy więźniami, byli odważni ludzie, którzy nie mogli wybaczyć takiej postawy zdrady wobec munduru i państwa, które we wrześniu 1939 roku stało się ofiarą dwóch totalitarnych agresorów. Wśród nich był np. Karol Bielakow, Polak wywodzący się z wsi Łyse w województwie białostockim. W kampanii wrześniowej służył w 18 Batalionie Saperów, w Kowlu trafił do sowieckiej niewoli. Osadzony w obozie Sapożyn został tu aresztowany przez NKWD za otwarte krytykowanie poczynań władz sowieckich i osadzony w więzieniu w Równem. Został skazany na 7 lat łagrów. Trafił do Taszkientu, skąd udało mu się wyrwać do tworzącej się armii gen. Andersa. Przeszedł cały szlak bojowy II Korpusu a po wojnie osiadł w Wielkiej Brytanii. Dopiero w 1977 roku przyjechał do Polski, gdzie po 38 latach po raz pierwszy spotkał się z żoną! Po 1990 roku wrócił na stałe do ojczyzny, gdzie zmarł w 1996 r.
Dokumenty pokazują jak wiele godności, odwagi nosili w sobie przynajmniej niektórzy spośród uwięzionych. Tadeusz Lechowicz oskarżony przez władze sowieckie o zbiórkę pieniędzy na zapłacenie podatku przez kościół w Radziwiłłowie, czyli w pobliżu miejsca jego uwięzienia, odparł w trakcie śledztwa: „pieniądze dawałem, bo kościół w Radziwiłłowie jest pod błogosławieństwem Matki Bożej, która w narodzie polskim jest czczona jako Królowa Korony Polskiej, a każdy wierzący zwraca się do Niej o wsparcie we wszystkich trudnościach.” Każdy więzień podlegał szczegółowej inwigilacji i rewizjom. Jan Malinowski nosił przy sobie portrety generałów Tadeusza Kasprzyckiego i Kazimierza Sosnkowskiego, na które w czasie rewizji natrafiło NKWD, co stało się dodatkowym pretekstem do represji wobec niego.
Z opracowanych biografii dowiadujemy się o warunkach panujących w obozach, o ucieczkach stamtąd, o relacjach pomiędzy jeńcami. NKWD chętnie wykorzystywało żołnierzy niepolskiego pochodzenia do antagonizowania ich z Polakami. Czasami zasada „divide et impera” się udawała, czasami nie. Henryk Markowski, kapral rodem z Warszawy w trakcie budowy drogi nawiązał bliższy kontakt z Ukraińcem Iwanem Własiukiem. Obaj zgadzali się, że Polacy i Ukraińcy powinni połączyć swe siły, żeby wspólnie rozprawić się z Sowietami. Markowski został oskarżony przez NKWD o należenie do ukraińskiej organizacji nacjonalistycznej.
Ocalić od zapomnienia, zapisać to, co jest możliwe dla potomnych. Autorka opracowania publikując je miała nadzieję, że być może te strzępy pamięci trafią do ludzi, którzy znają opisywanych bohaterów. Choćby po to, żeby ustalić ich dalsze losy. I w kilku przypadkach to się udało. Jak napisała Danuta Wielgosz z Przemyśla „To jest niezwykłe, że ludzie mogą odzyskać cokolwiek z tego, co już wydawało się bezpowrotnie stracone”.
Książka „Jeńcy września 1939” jest bardzo starannie wydana. Zawiera mapy, gdzie są usytuowane wszystkie szesnaście obozów obwodu równieńskiego, do kolejnych biogramów dołączone są zdjęcia, dokumenty dotyczące opisywanych bohaterów. Publikacja została naukowo zrecenzowana przez ukraińskich historyków. Szkoda jedynie, że autorka nie pokusiła się o szerszą analizę zebranego materiału, który jest nowatorski i bardzo ciekawy dla badaczy okresu II wojny światowej.
Tetiana Samsoniuk, "Jeńcy września 1939", tł. Switłana Suchariewa, Łuck, wyd. Monitor Wołyński, Inicjał.
Źródło: MHP