„Królestwo za mgłą” to książka, w której Zofia Posmysz, autorka słynnej "Pasażerki" kolejny raz powraca do rzeczywistości obozu Auschwitz. Wydana przez Znak rozmowa Michała Wójcika z Zofią Posmysz przynosi i głęboką analizę ludzkich zachowań i przejmująco szczery opis obozowego życia.
Jest rok 1942. Bohaterka historii to nastolatka, szczupła, delikatna blondynka. Błękitnooka. Wychowana w bezpiecznym, kolejarskim domu w Prokocimiu, córka surowego ojca i skłonnej do czułości matki. Uczestniczka tajnych kompletów, zaradna, z doskonała pamięcią. Pilna uczennica, inteligentna obserwatorka świata, katoliczka .
Która z tych cech sprawiła, że przetrwała? Nie dość, że nie zginęła to ocaliła duszę. Miała 19 lat kiedy przeniosła się z okupacyjnej codzienności do straszliwej „bajki”, stanęła na progu Królestwa, czyli przekroczyła bramę Auschwitz. Trafiła do świata, gdzie jak mówi „nie było życia, tylko czas, który nie miał ani przeszłości ani przyszłości, było tylko teraz”.
Zofia Posmysz przetrwała obóz i – więcej - przekroczyła to doświadczenie, uwolniła się od niego, choć wspomnienie strasznej wojennej rzeczywistości nadal jest dla niej bolesne i pomimo upływu lat są takie osobiste przeżycia, o których nie chce mówić.
Posmysz potrafiła nadać temu doświadczeniu formę literacką, oryginalną, oszczędną i wolną od epatowania brutalizmem, a jednocześnie głęboko poruszającą, być może dlatego, że skupioną na ludzkiej psychice i próbie rozszyfrowania motywacji, zachowań, uczuć i ofiar i katów.
Opowieść Zofii Posmysz, i ta opublikowana przed laty i ta wydana dziś, zawarta w formie rozmowy z Michałem Wójcikiem, jest niezwykła – wydawało się, że o Auschwitz dużo więcej powiedzieć już nie można, że przekazy, wspomnienia i analizy ze swoją precyzją i siłą tragiczności dotarły do punktu bezradności wobec tego, co niewypowiedziane i wobec braku odpowiedzi na pytanie „dlaczego”, że „nic nowego w temacie” powiedzieć się już nie da. A jednak. Rozmowa Wójcika z Zofią Posmysz znajduje swoje miejsce na jednej półce z Borowskim i Primo Levim.
W latach 60-tych Zofia Posmysz zdobyła pozycję dzięki „Pasażerce” i „Wakacjom nad Adriatykiem”, które pokazywały jak bezlitosnym piętnem, na zawsze obecnym w życiu ocalałych, pozostaje doświadczenie oświęcimskie i jak niejednoznaczne są ludzkie losy, wybory, zachowania. Dziś, po latach, namówiona przez Michała Wójcika powraca do tych wspomnień. Wskrzesza ludzi i sytuacje. Pamięć jej nie zawodzi. Z perspektywy starej kobiety patrzy na siebie dwudziestoletnią. Powraca do opisu obozu bloków, karnej kompanii, obozowej kuchni, odtwarza odczucia i myśli.
Pytana przez Michała Wójcika czy zdołała wyjść z tego „Królestwa” Zofia Posmysz odpowiada, i niemal słychać pewność w jej głosie: tak, mnie się udało. Aby czytelnicy mogli zrozumieć dlaczego, prowadzona przez doskonale przygotowanego i taktownego rozmówcę drobiazgowo analizuje okoliczności, dzięki którym przetrwała: przypadki, pomoc innych więźniów, przezorne decyzje, i szczęśliwe, acz niezrozumiałe zbiegi okoliczności. Wśród nich przede wszystkim spotkanie i relację z Aufseherin Anneliese Franz - esesmanką, trzydziestoletnią nadzorczynią obozowej kuchni, dla której Posmysz pracowała jako sekretarka. Znajomość niemieckiego, edukacja w szkole handlowej, przypadek, stanięcie na drodze, spojrzenie, wymiana dwóch zdań sprawiły, że sytuacja więźniarki uległa zmianie, dającej szanse na przeżycie. Jej udziałem stała się praca pod dachem, buty, ciepłe ubranie, kąpiel raz w tygodniu, jedzenie do syta, możliwość pomocy innym, a przede wszystkim… bezpieczeństwo jakie dawało przeistoczenie się we własność esesmanki, glejt chroniący przed niebezpieczeństwami i groźbą brutalności ze strony innych nadzorców.
Ta specyficzna relacja dwóch „pracujących” razem kobiet, pozbawiona z jednej strony agresji, a z drugiej niewolniczej uniżoności, rzeczowa ale składająca się także z okruchów sympatii i troski była już tematem „Pasażerki” - książki, opery i słynnego nagrodzonego w Cannes filmu Andrzeja Munka. Pomimo upływu lat nieodmiennie fascynuje czytelnika, a Zofia Posmysz zdaje się nadal szukać klucza do tej gry między dwiema kobietami. Gry o duszę, z której więźniarka wychodzi zwycięsko, rezygnując z propozycji zwolnienia z kary a potem gwarantującej bezpieczeństwo propozycji ewakuacji z obozu pod opieką nadzorczyni.
Rozmowa z Zofią Posmysz nie jest zbiorem informacji o obozie Auschwitz choć jest przerażającym i realizmem i artystyczną wrażliwością świadectwem. Odpowiedź na pytanie o krematoria powinna przejść do historii literatury. Gdy Zofia Posmysz zapytana, czy zdawała sobie pani sprawę, jaka jest skala Zagłady? odpowiada: W Brzezince panował specyficzny klimat. Albo było gorąco albo zimno. Ale było też niezwykle wilgotno. I ta wilgoć działała na dym z krematorium jak utrwalacz. Dym wżerał się w te wilgoć i wisiał. Zupełnie jak mgła. Godzinami. Gdy wychodziłam z baraku w absolutnej ciszy, bo lager jeszcze spał i szłam do latryny, atmosfera była nieziemska. Zaraz za drzwiami wchodziło się w mgłę. To była ciężka zawiesina o prawie stałej konsystencji. A gdy uszło się kilka kroków, to za plecami zostawał taki wycięty we mgle korytarz. On dopiero po chwili znikał.…. Dym z komina krematorium nie leciał w górę, opadał na ziemię. I tak wisiał - jak mgła - między barakami. Wtedy to nie był tylko fetor. Po prostu jakby brakowało tlenu.
Najważniejszy w tej rozmowie jest opis osobistego doświadczenia i refleksje zgromadzone przez lata, a nie liczby i daty. Michał Wójcik znalazł właściwą formę dla pytań precyzyjnych i odważnych, wywołujących z pamięci obozową rzeczywistość i zawieszonych w owej gęstej, tłustej mgle ludzi. Jednym z nich jest Tadeusz Paolone Lisowski, oficer, więzień, który uczył Zofię obozowej buchalterii. I przez moment odważnie wyszedł ze swojej roli, przenosząc się w grypsach na teren emocji, które w innych okolicznościach mogłyby stać się początkiem uczucia, a nawet związku. Po Tadeuszu, rozstrzelanym za udział w ruchu oporu, pozostało idealne, poruszające wspomnienie i medalik wykonany ukradkiem w obozowym warsztacie. Po najbliższej przyjaciółce, Ptaszce - chudej, drobnej, delikatnej Zofii Jachimczak, pozostała tytułowa metafora „Królestwa Rycerzy Trupiej Czaszki”, której mieszkańców nadzorowali czarni rycerze i rycerki, właściciele ludzi. Zofia Posmysz wskrzesza jej postać, szczupłe dłonie, wyniesioną z domu wiedzę o starogermańskiej mitologii, a wizji przerażającego Królestwa, dzisiaj – wraz ze swoim rozmówcą, nadaje wymiar uniwersalny.
Auschwitz jest miejscem cierpienia, śmierci, udręki i bólu ale też właśnie tytułowym Królestwem, w którym ludzie ulegali metamorfozie, gdzie znikały im twarze, gdzie stawali się własnością nadzorców, pozbawioną prawa do fundamentalnego pytania „warum” - dlaczego. Pytana przez Michała Wójcika, czy zdołała wyjść z tego Królestwa, Zofia Posmysz odpowiada: tak, mnie się udało. Czy słychać w jej głosie pewność?
„Królestwo za mgłą” Michał Wójcik, Wydawnictwo: Znak literanova
Źródło: MHP