W kwietniu 1917 r. z dworca w Zurychu wyruszył pociąg, w którym w jednym z wagonów wracał do Rosji Włodzimierz Lenin. Ta podróż zmieniła losy świata, a z tego epizodu bolszewicy stworzyli dziejowy mit. Powrót z emigracji w Szwajcarii oraz jego okoliczności do dziś są owiane tajemnicą i nieoczywistością.
Merridale, w sto lat po opisywanych przez siebie wydarzeniach, postanowiła przebyć tę samą drogę co Lenin wiosną 1917 r. Jak sama podkreśla, chociaż historycy pozostawili wiele relacji, jednak autorka nie natknęła się jeszcze na mapę z dokładnie wytyczoną drogą, którą ze Szwajcarii do Rosji przebył Lenin. „Większość znawców tematu twierdzi, że [Lenin] korzystał z linii kolejowej, która w rzeczywistości w 1917 roku jeszcze nie istniała, a w co najmniej jednej książce – klasycznej publikacji, wielokrotnie wznawianej – trasa różni się od tej faktycznej grubo o ponad 1500 kilometrów. Szlak tej podróży to coś więcej aniżeli szczegół” – dodaje Merridale.
Wydarzenia, które rozpoczęły się w lutym 1917 r. w Piotrogrodzie niewątpliwie wstrząsnęły Włodzimierzem Lenininem, który przebywał wówczas na emigracji w Szwajcarii. Szok, jaki temu towarzyszył spowodował, że Lenin postanowił wrócić do kraju.
W podróży powrotnej Lenina ze Szwajcarii jest wiele wątków, które potem były wykorzystywane przez jego politycznych przeciwników. Znalazł się jednak w swojego rodzaju pułapce. Brytyjczycy i Francuzi nie mieli zamiaru pomóc mu w tej wyprawie, ponieważ widzieli w nim zagorzałego przeciwnika trwającej wojny, a większość ich wysiłków dyplomatycznych dotyczyła przekonywania Rosji, aby kontynuować walkę aż do zwycięstwa aliantów. Jedynym rozwiązaniem był zatem przejazd przez terytorium wrogich Niemiec. „Dylemat Lenina wydawał się nie do rozwiązania. Przejazd przez terytorium Niemiec równał się aktowi zdrady, a pozostanie w Szwajcarii oznaczało zlekceważenie zewu, na jaki czekał przez całe dotychczasowe życie” – pisze Merridale.
Lenin miał pewne opory przed skorzystaniem z pomocy Niemców – „skorzystanie z pomocy wroga w czasie wojny oznaczałoby narażenie się na zarzut zdrady. A na to nie mógł sobie pozwolić żaden szanujący się rewolucjonista. Ostatecznie przecież Leninowi nie chodziło o uciekanie się do perfidnych sztuczek, tylko o rozpętanie ogólnoświatowej wojny domowej” – pisze autorka.
Pomoc Leninowi ze strony Niemców nie była bezinteresowna i spontaniczna. Merridale pisze, że zanim nastał 1917 r. grupa wysokiej rangi urzędników z niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych poparła pomysł wykorzystywania rebeliantów do zdestabilizowania sytuacji we wrogich krajach. W związku z tym finansowali bunty w armii francuskiej, wysyłali broń irlandzkim nacjonalistom. Marzyli także o wywołaniu zbrojnych zamieszek na pograniczu Indii. Ich zainteresowanie wzbudził również Lenin, w którym dość szybko zobaczyli osobę, która może odegrać rolę w osłabieniu rosyjskiego wysiłku wojennego. Wtedy armia niemiecka mogłaby zadać ostateczny cios Wielkiej Brytanii i Francji, a pomoc Lenina nie musiałaby trwać długo. Te optymistyczne plany i nadzieje miały sprawić, że niemieccy dyplomaci zorganizowali Leninowi i grupie Rosjan, która razem z nim postanowiła wrócić do kraju, bezpieczny przejazd przez terytorium Niemiec. Zgodzili się również na życzenie Lenina, aby wagon, w którym będzie podróżował miał zapewnioną nietykalność, był zapieczętowany, a tym samym miał być chroniony przed kontaktami z ludnością niemiecką. Niemcy zagwarantowali również Leninowi „niemieckie złoto” dla niektórych z jego rewolucyjnych działań.
O planach podróży wiedzieli Francuzi i Brytyjczycy, którzy mieli jednak trudności z oddzieleniem prawdy od pogłosek – przecież okoliczności tej wyprawy mogą brzmieć jak kanwa sensacyjnej powieści. Niektórzy sugerowali, że należałoby, nawet siłą, zatrzymać ten transport. Jednak kiedy nadeszła pora, kiedy należało podjąć konkretne działania, nikt nie podjął się przeprowadzenia tego zamachu.
Z Zurychu w popołudnie katolickiego Poniedziałku Wielkanocnego 9 kwietnia 1917 r. wyruszył pociąg, którego przyjazd osiem dni później (wieczorem w poniedziałek prawosławnej Wielkiej Nocy), na Dworzec Fiński w Piotrogrodzie zmienił losy świata.
Wjazd spóźnionego pociągu na Dworzec Fiński w Piotrogrodzie został powitany przez licznie zgromadzony tłum. Jednak to, co Lenin mówił po powrocie już w węższym gronie było postrzegane przez większość jego słuchaczy jako wypaczenie marksistowskich teorii i brzmiało wręcz jako początek politycznego samobójstwa. Jego radykalne idee i krytyczny stosunek do Rządu Tymczasowego, jak się wydawało, były wynikiem oderwania od rzeczywistości z powodu długiego pobytu na emigracji.
Jego przeciwnicy zaczęli podnosić kwestię kulisów jego powrotu do kraju. Wsparcie, które Lenin miał otrzymać od Niemców stanowiło temat plotek już w chwili, kiedy Lenin wysiadł z pociągu. Jak widać, nie przeszkodziło mu to odegrać pierwszoplanowej roli w rewolucji październikowej i wprowadzaniu sowieckiego ustroju w Rosji. To wszystko nie przeszkodziło również w silnie rozwijającym się jego kulcie.
Jak zauważa Catherine Merridale, „kult Lenina był jawną mistyfikacją. Trywializując wszytko, czego nie dało się przeinaczyć lub zafałszować, sprowadzał swojego bohatera do poziomu sztucznego gipsowego świętego, kogoś w rodzaju skarykaturyzowanego +wujaszka Wołodii+. W istocie Lenin był kimś zarówno większym, jak i mniejszym od takiego wizerunku; żaden posąg, żadna pieśń czy rocznicowa uroczystość nie mogły oddać wymiaru jego marzeń i dążeń, a nic z tego nie było w stanie wymazać krwi, którą splamiono próbę urzeczywistnienia tych ambicji”. Chociaż Lenin doprowadził do śmierci dziesiątki tysięcy ludzi, a system, który wprowadził był tyranią, to jego kult „był wszystkim, co stało pomiędzy ludem a strachem przed chaosem i nową wojną domową” – dodaje autorka. Pomysł, aby wystawić na pokaz zabalsamowane zwłoki Lenina, które traktowane są jako relikwie, dojrzewał przez kilka lat – dopiero w latach 30. powstało mauzoleum na Placu Czerwonym.
Pamięć o Leninie jest nadal we współczesnej Rosji żywa. „Lenin, choć martwy, wciąż jest osobliwie obecny w Rosji Władimira Putina, będąc sam w sobie artefaktem” – zauważa Merridale. Jednak sam Putin odwołuje się raczej do dawniejszej tradycji rosyjskich carów – ich pseudobizantyjskiego stylu Romanowów, a także, jak oni, współpracuje z rosyjską Cerkwią.
Zachowanie zmumifikowanego ciała Lenina jest niezwykle kosztownym przedsięwzięciem. W styczniu 2016 r. Putin, możliwe, że w ten sposób sondował opinię publiczną, czy jest gotowa na to, aby usunąć mumię z Placu Czerwonego, oskarżył Lenina o podkopywanie rosyjskiej jedności, a nawet o rezygnację z panowania Rosji na Ukrainie. Idee Lenina, jak powiedział Putin na jednej z konferencji naukowych, „podłożyły bombę atomową pod gmachem, który zwiemy Rosją, i w końcu doprowadziły do jego zawalenia się”. Oświadczenie Putina wywołało liczne głosy protestu, a jego rzecznik prasowy natychmiast stwierdził, że był to tylko osobisty pogląd prezydenta na tę kwestię. Jak widać, „nasączony toksynami i wymagający milionowych nakładów, by się nie rozpaść, zmumifikowany Lenin wciąż roztacza swoisty urok, któremu ulega wielu Rosjan” – podsumowuje Merridale.
Catherine Merridale w swojej książce skupia się przede wszystkim na kulisach powrotu Lenina do kraju w kwietniu 1917 r., a także na pomocy finansowej, jaką miał otrzymać od Niemców. Ale to również książka o micie Lenina, który, jak widać, sto lat po wydarzeniach, które zmieniły oblicze świata, jest nadal obecny we współczesnej Rosji. Chociaż jego kult po upadku Związku Radzieckiego w 1991 r. zmienił nieco swój charakter – upadek sowieckiego państwa w ogóle był ciosem dla „branży rewolucyjnej” – to jednak okazuje się, że współczesnej Rosji nawet taka polityczna osobowość jak Władimir Putin musi pogodzić się z przegraną z… Leninem właśnie.
Książka „Lenin w pociągu” Catherine Merridale ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
Anna Kruszyńska (PAP)