
Książka Przemysława Słowińskiego „Mroczny PRL. Niewyjaśnione zabójstwa” nie jest wyłącznie próbą opisu kilku najbardziej charakterystycznych przypadków morderstw epoki PRL. Poprzez mroczne tajemnice morderstw politycznych i kryminalnych pokazuje charakter systemu i struktur państwa w którym były dokonywane.
Książka opowiada zarówno o postaciach morderców, którzy jako kryminaliści zostali osądzeni przez PRL-owskie sądy, jak i o niewyjaśnionych zbrodniach dokonanych przez „nieznanych sprawców”. Wśród tej pierwszej kategorii zabójstw jednym z najbardziej charakterystycznych jest przypadek Władysława Mazurkiewicza. W latach pięćdziesiątych o tym sprawcy kilkunastu morderstw w Krakowie powstawały uliczne ballady:
„Posłuchajcie ludzie strasznej opowieści
Co się wam w głowach nijak nie pomieści,
O strasznym draniu o pięknym obliczu,
Mazurkiewiczu”
Cytowana przez Słowińskiego ballada zdaniem autora ilustruje nie tylko wpisywanie się głośnych morderstw w życie społeczne PRL, ale również ilustruje, że mordercy bywali nie tylko ludźmi marginesu, ale także powszechnie znanymi i wręcz szanowanymi obywatelami tego państwa. Przykładem takiego życiorysu zbrodniarzy był w latach pięćdziesiątych Władysław Mazurkiewicz. Swoją działalność przestępczą rozpoczynał na początku lat czterdziestych w okupowanym Krakowie. Dorobił się dużego majątku na handlu złotem i walutami. Z czarnorynkowymi, ale dokonywanymi za przyzwoleniem i prawdopodobnie we współpracy z Niemcami, transakcjami wiązały się pierwsze przypadki morderstw. Z czasem stały się one dla Mazurkiewicza dodatkowym źródłem dochodów.
„Mazurkiewicz miał nienaganne maniery i znakomicie grał w brydża. Nikomu nie przychodziło do głowy, że ten stołujący się w Wierzynku miłośnik kawioru to ”krakowski upiór”” – pisze Słowiński. Swoją „karierę” budował w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych tym razem za sprawą kontaktów z komunistyczną bezpieką oraz roztaczanej aurze przedwojennego dżentelmena wyróżniającego się na tle epoki stalinowskiej. „Morderca doskonale rozumiał, że kluczem do bezkarności są dobre relacje z władzami” – podkreśla autor. Tego rodzaju kontakty, być może sięgające również struktur NKWD pozwalały Mazurkiewiczowi na podróże do krajów zachodnich. Mazurkiewicz jest więc postrzegany przez autora jako wytwór czasów „terroru bezpieki, politycznych procesów i wszechobecnego strachu”.
Kres zbrodniczej działalności Mazurkiewicza wynikał bardziej z przypadku, niż działań komunistycznego „wymiaru sprawiedliwości”. W sumie został oskarżony o sześć morderstw i dwie próby usiłowania. Jego proces stał się wielkim wydarzeniem. Książka Słowińskiego jest również próbą odtwarzania społecznych emocji związanych z głośnymi procesami morderców. W przypadku Mazurkiewicza zbiegł się z początkami odwilży i związanymi z nią nadziejami na uzdrowienie życia społecznego PRL. Mimo to na sali sądowej panowała atmosfera strachu: „proces był jedyny w swoim rodzaju. Mazurkiewicz był szpiclem i prowokatorem UB i świadkowie bali się otworzyć mordę na procesie. Wszyscy wiedzieli, że pan Władzio jest mordercą, ale wszyscy myśleli, że wykonuje wyroki swoich mocodawców. Z takimi co ma takie stosunki jak Mazurkiewicz, że będąc zbrodniarzem chodzi po wolności lepiej nie zaczynać” – stwierdzali świadkowie tamtych wydarzeń. Padały tam również szokujące dla ówczesnej opinii społecznej argumenty. Znany krakowski adwokat twierdził, że ciężar jego zbrodni jest niższy, niż mogłoby się wydawać, ponieważ „jego ofiary (…) to dawni ziemianie, przedsiębiorcy oraz ludzie zajmujący nielegalnym handlem złotem i dewizami, czyli zgodnie z doktryna humanizmu socjalistycznego, jednostki społecznie niepełnowartościowe. Pozbawienie takiej jednostki życia (…) wypada uznać za czyn mniej szkodliwy niż zabójstwo robotnika i nie godzi się orzekać za nie najwyższej kary”.
Książka Słowińskiego przybliża również późniejsze wyjaśnione, głośne morderstwa, takie jak przypadki „wampira” Zdzisława Marchwickiego, Bogdana Arnolda i Pawła Tuchlina. Biografie tych seryjnych morderców łączyło pochodzenie z marginesu społeczeństwa PRL oraz to, że ich czyny i brutalność wywoływały prawdziwą psychozę strachu.
Odrębną kategorią zbrodni są niewyjaśnione morderstwa opozycjonistów, takich jak Stanisław Pyjas czy Grzegorz Przemyk. Dla autora są one okazją do pokazania innej cechy tamtego systemu, czyli istnienia w jego strukturze zorganizowanego systemu mataczenia i ukrywania prawdziwych zbrodniarzy morderstw mających zastraszać społeczeństwo. Szczególnym przykładem zbrodni mających wpłynąć na nastroje społeczne były ostatnie morderstwa zaangażowanych w działalność opozycyjną księży, jak Stefan Niedzielak, zamordowany w plebanii na warszawskich Powązkach w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r. Zdaniem autora celem tej i innych zbrodni z ostatnich miesięcy PRL było pragnienie komunistów, aby „podzielić opozycję na tę radykalną, z którą nie można rozmawiać i tę, z którą rozmawiać można. Wśród duchowieństwa ks. Stefan Niedzielak cieszył się ogromnym szacunkiem. Jego śmierć miała zastraszyć najbardziej radykalnych opozycjonistów i jednocześnie stanowić sygnał, że każdy kto będzie przeszkadzał w prowadzeniu negocjacji z władzą według jej scenariusza, zostanie wyeliminowany”. Jak podkreśla autor żadna z tych zbrodni nie została w pełni wyjaśniona rozliczona i wyjaśniona po 1989 r.
Słowiński pisze również o przypadkach morderstw, które dotyczyły notabli tamtego systemu. Autor przypomina hipotezy mające wyjaśniać morderstwo Bohdana Piaseckiego, syna Bolesława Piaseckiego, wszechmocnego szefa PAX. Nieco mniej znanym przypadkiem śmierci osoby związanej z systemem jest śmierć Jana Gerharda w 1971 r. Do dziś nie wyjaśniono czy poseł na sejm PRL i redaktor naczelny tygodnika „Forum” padł ofiarą zemsty byłych członków UPA, funkcjonariuszy reżimu zamieszanych w sfingowanie zamachu na Karola Świerczewskiego, czy zwykłych porachunków wynikającej z osobistej nienawiści. Dwaj sprawcy mogli zostać skazani na karę śmierci niewinnie lub byli wyłącznie wykonawcami poleceń swoich mocodawców.
Sam życiorys Gerharda, w którym członkostwo w przedwojennym prawicowym Bejtarze sąsiaduje z walką we francuskiej partyzantce i zaangażowaniem w system komunistyczny, pozwala na stawianie wielu innych hipotez mogących wyjaśniać przyczyny jego śmierci. Pewną wskazówką mogą być cytowane przez autora słowa samego Gerharda: „Większość ludzi umiera ze swoją prawdą i zostawia co najwyżej mnóstwo fałszywych tropów, które prowadzą donikąd. O epoce dowiemy się z podręczników i opracowań specjalistów. O pojedynczych ludziach nie będziemy wiedzieli nic, gdyż sprawy ich są bardziej skomplikowane od epok”.
Książka Przemysława Słowińskiego „Mroczny PRL. Niewyjaśnione zabójstwa” ukazała się nakładem Wydawnictwa Fronda.
Michał Szukała (PAP)
szuk/