
Przez 11 lat, od 2009 r., Henryk Wujec pisał „Księgi biłgorajskie” – jak je nazywał. To felietony do kwartalnika „Tanew”, publikowanego na ziemi, z której polityk się wywodził. Zbiór tekstów dzięki środkom zebranym przez żonę i przyjaciół polityka ukazał się w wydawnictwie Znak.
Znany działacz opozycji demokratycznej w PRL wierzył, że „świadectwo każdego z nas wzbogaca ludzką wiedzę i warto dodać do tej summy własną cegiełkę”. Dlatego opowiadał o swoim dzieciństwie na wsi, o przyjaźni, pomocy wzajemnej, o fizyce, którą zajmował się zawodowo, polityce czy religii. Swe felietony chciał wydać w książce. Jej zakończenie pisał w czerwcu 2020 r. Nie zdążył - zmarł w sierpniu ubiegłego roku.
Jego żona Ludwika i przyjaciele postanowili wydać książkę pod patronatem Funduszu Obywatelskiego im. Henryka Wujca. Do publikacji dodane zostały też wiersze autora.
Wiejska solidarność
Z książki wynika, że Henryk Wujec od dziecka szukał odpowiedzi na pytanie, kim jest. „Jesteśmy w drodze. Można powiedzieć, że takie jest nasze przeznaczenie, więc musimy czuć wspólnotę naszego ludzkiego losu i być w tej drodze solidarni”.
Pochodził ze wsi Podlesie koło Biłgoraja. Tam nauczył się pomagać potrzebującym. Sam urodził się w niezamożnej rodzinie w czasie wojny. Wiedział co to ciężka praca w gospodarstwie i brak wygód.
Po latach odkrył, „że ta jego wiejskość to wartość”, choć jako dziecko miał kompleksy, gdy w klasie przy odpowiedzi wyrwało mi się gwarowe słowo i koledzy pękali ze śmiechu.
Na wsi nauczył się także solidarności: „stanowimy jedną rodzinę wiejską i powinniśmy sobie pomagać. Taki wewnętrzny obowiązek wdzięczności ciążył na mnie przez całe studia: jak ja potem odpracuję to, że udało mi się pójść na studia?” – pisał. To także skłoniło go do pracy w KOR - uczestnictwa w akcji pomocy robotnikom ursuskim w 1976 r., prześladowanym po strajku.
Piękno świata i tradycji
Polityk był wrażliwy na urodę świata, przyrody, prostego życia. Urzekały go wiejskie tradycje religijne, m.in. te związane z Gorzkimi żalami przed Wielkanocą.
„Nie było prądu na Podlesiu, jedynie lampy naftowe dawały niewielki, ciepły krąg światła” – pisze. „Na dwór, do stodoły, do chliwa (nie +do obory+) chodziło się z drucianą naftową latarką, podobnie do sąsiadów. Właśnie z takimi latarkami w Wielkim Poście wędrowały kobiety wiejskie wieczorami na +Gorzkie żale+, wyśpiewywane w ciasnych, zakopconych izbach”.
Ciągle spragniony wiedzy, Wujec pisze o filozoficznych lekturach, o odkrywaniu Leszka Kołakowskiego, księdza Józefa Tischnera czy książek Jana Pawła II.
Centrum jego świata pozostaje jednak Biłgoraj, historia okolic i związane z nią postacie. Opowiada, jak z babcią jeździł furką do Lublina sprzedawać mleko i inne produkty. Babcia zabierała go też do Majdanka, żeby zobaczył miejsce swojego pobytu w czasie niemieckiej okupacji.
Bieżąca polityka
Autor felietonów nie stronił też od komentowania wydarzeń historycznych czy polityki. „Czy i co można postawić naprzeciw ideologiom? Mówi o tym najważniejsza księga naszej cywilizacji – Ewangelia, i najważniejsze jej przesłanie, a zarazem przykazanie: miłuj bliźniego swego(…) To główna nauka, która płynie dla polityków” – podkreślał.
Mniej spodobać się mogą niektórym czytelnikom stwierdzenia, że „Polacy mordowali Żydów w czasie drugiej wojny światowej, w tym w Jedwabnem, Wąsoczu czy blisko Biłgoraja. „Nie jesteśmy narodem gorszym ani lepszym. Mamy swoje grzechy hańby, ale mamy swoje tytuły do chwały” - podkreślał.
Stwierdził także: „na szczęście w lipcu 1944 roku wyzwoliła nas Armia Czerwona. Piszę świadomie „wyzwoliła”, na przekór modnym ostatnio „antykomunistom”, bo jeżeli kogoś ratują przed piecem krematoryjnym, to jak mam to inaczej określić?”
Powołując się na Jana Pawła II, marzył o „Europie, która troszczy się o dzieci, oferuje braterską pomoc biednym i przybyszom szukającym azylu; o Europie, która troszczy się o chorych i starych, by nie zostali odprawieni jako bezużyteczni.”
Trudniej mu uwierzyć, gdy – wspominając okrągły stół – przy którym zasiadał, zapewnia: „My z żoną staraliśmy się iść na końcu, by nie witać się z Kiszczakiem i trzeba przyznać, że to nam się udało – zmęczony Kiszczak odstąpił od witania wszystkich”.
„Jeżeli ktoś chce działać publicznie, powinien mieć postawę służby” – pisze wreszcie. To podstawowe, według Henryka Wujca, przykazanie dla polityka.
W posłowiu zmarłego wspomina jego przyjaciel – Tomasz Dostatni OP: „Nie sposób było go nie lubić i nie szanować, jego szlachetność była „najautentyczniejszej próby”.
Obrazu postaci dopełniają zdjęcia – prywatne i te bardziej oficjalne – choćby z okresu internowania czy spotkań z Dalajlamą, Bronisławem Geremkiem, Adamem Michnikiem i – jedno z ostatnich - z plakatem z napisem „konstytucja”.
Książkę „Nadać sens temu światu” opublikowało Wydawnictwo Znak.
Ewa Łosińska
Źródło: MHP