"Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek" - taki tytuł nosi nowa książka Herty Mueller zbudowana z jej wystąpień z okazji przyznawania różnych nagród, m.in. literackiego Nobla, artykułów i wspomnień, układających się w autobiograficzną opowieść o życiu pisarki.
W nowej książce Mueller - uhonorowanej literackim Noblem w 2009 roku za pisarstwo "które łącząc intensywność poezji i szczerość prozy, przedstawia świat wykorzenionych" - zebrano jej przemówienia wygłaszane przy różnych okazjach: mowę noblowską, przemówienie z okazji przyznania jej nagrody im. Hoffmanna von Fallerslebena, nagrody Towarzystwa im. Heinricha Heinego, Berlińskiej Nagrody Literackiej, a także artykuły i wspomnienia. Cała twórczość Herty Mueller jest bardzo mocno związana z jej życiem, a teksty zebrane w najnowszej książce układają się w rodzaj autobiografii pisarki.
Życie i twórczość Mueller naznaczyły dwa totalitaryzmy - nazistowski i komunistyczny. Przyszła na świat w 1953 roku w Nitzkydorf w Rumunii, w rodzinie rumuńskich Szwabów. Był to czas, gdy mniejszość niemiecka w Rumunii czuła się podwójnie zagrożona: konsekwencjami przegranej u boku Hitlera wojny i szykanami komunistycznego państwa. Mueller wychowywała się w atmosferze lęku przed represjami komunistów. Jej matka w 1945 roku została deportowana do obozu pracy na Ukrainie, gdzie spędziła pięć lat. Ojciec Mueller wspominał służbę w SS jako najwspanialszą przygodę swego życia. Kiedy się upijał zwykł śpiewać nazistowskie pieśni.
Życie i twórczość Mueller naznaczyły dwa totalitaryzmy - nazistowski i komunistyczny. Przyszła na świat w 1953 r. w Nitzkydorf w Rumunii, w rodzinie rumuńskich Szwabów. Był to czas, gdy mniejszość niemiecka w Rumunii czuła się podwójnie zagrożona: konsekwencjami przegranej u boku Hitlera wojny i szykanami komunistycznego państwa. (...) Jej matka w 1945 r. została deportowana do obozu pracy na Ukrainie, gdzie spędziła pięć lat. Ojciec Mueller wspominał służbę w SS jako najwspanialszą przygodę swego życia.
Na uniwersytecie w Temeswarze, gdzie Mueller studiowała germanistykę i romanistykę, stała się członkiem niemieckiej grupy literackiej Banat. Ten czas pisarka wspomina w przemówieniu noblowskim, jako najważniejszy w życiu, okres formowania się osobowości. Członkowie Aktionsgruppe jeździli po kolei co tydzień do Bukaresztu, gdzie działał Instytut Goethego, po książki. "Przeczytaliśmy chyba wszystko, co w tym czasie ukazywało się w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Chcieliśmy przynajmniej rozumieć, co się dzieje, skoro nie mogliśmy nic zmienić. Już to, że rozmawialiśmy po niemiecku, wydawało im się niebezpieczne" - wspominała pisarka.
Po studiach Mueller została zatrudniona jako tłumaczka w fabryce maszyn. Swoją pierwszą książkę "Niziny" pisała w biurze, w towarzystwie sześciu czy siedmiu osób, między jednym a drugim tłumaczeniem instrukcji obsługi pras hydraulicznych. W tekście "Cristina i jej atrapa" - rozszerzonej wersji artykułu z "Die Zeit z 2009 roku, napisanego po tym, jak Muelller zapoznała się ze swoją teczką w aktach Securitate, wspomina ten okres. Służba bezpieczeństwa była w tych czasach w Rumunii wszechobecna, rewizje domowe, cenzurowanie listów, przesłuchania i groźby były na porządku dziennym i nikt się im nie dziwił. Wszystkie maszyny do pisania w kraju były zarejestrowane i raz w roku należało się z nimi meldować na policji. Brakowało nawet papieru do pisania.
"Zostałam wezwana. Czwartek, punkt dziesiąta" - jak opisuje pierwsze przesłuchanie w powieści "Dziś wolałabym siebie nie spotkać" - ale odmówiła współpracy. Agenci nie zrezygnowali, przychodzili do fabryki regularnie. Grozili zwolnieniem z pracy, nawet śmiercią, innym razem byli bardziej przyjaźni, próbowali ją przekonać, że byłaby wspaniałym obserwatorem życia. W fabryce, gdzie pracowała, rozpuścili plotki o tym, że jest ich współpracownicą, co spowodowało społeczną izolację Mueller. Pozbawiono ją w końcu nawet biurka, pracowała siedząc na schodach. W końcu i tak wręczono jej wypowiedzenie. Po zwolnieniu z pracy Mueller chwytała się różnych dorywczych zajęć, tłumaczyła, udzielała korepetycji, ale pracodawcy wcześniej czy później dowiadywali się, że nauczycielka ich dzieci jest "wrogiem narodu" i pisarka znowu zostawała bez pracy. Była tak biedna, że kradła w sklepach, aby przeżyć.
"Niziny", jej literacki debiut, którego pierwszy szkic powstał podczas pracy w fabryce, to antyidylla o jej wiejskim dzieciństwie, z ojcem pijakiem i matką, "dla której była czymś drugorzędnym". Mueller opisała w niej mentalność mieszkańców rodzinnej wioski, niszczące indywidualizm skostniałe struktury społeczne. Książka cztery lata przeleżała w wydawnictwie, wyszła w Rumunii w roku 1982 w wersji ocenzurowanej. Po ukazaniu się książki matkę pisarki wielokrotnie przesłuchiwano, społeczność kołchozu odrzuciła ją, sama Mueller została opluta podczas wizyty w Nitzkydorf, zaś wioskowy fryzjer odmówił strzyżenia jej dziadka, do tej pory stałego klienta. Przeszmuglowane do Niemiec przez niemieckiego dyplomatę "Niziny" ukazały się tam w pełnej wersji w roku 1984, w oficynie Rotbuch Verlag. Książka miała świetne recenzje, a autorkę zaproszono na targi do Frankfurtu nad Menem, gdzie skrytykowała dyktaturę Ceausescu, za co dostała zakaz publikacji w Rumunii. Nie wolno jej też było opuszczać miejsca zamieszkania.
Nie wytrzymując życia w klimacie nagonki, pogróżek, anonimowych telefonów Mueller złożyła w roku 1985 wniosek o wyjazd z kraju. W tamtym czasie Niemcy płacili Rumunii za każdego Niemca, który mógł wyemigrować, dlatego było to możliwe. W 1987 roku pisarka osiedliła się w Berlinie Zachodnim. Dużo czasu upłynęło, zanim przyzwyczaiła się do świata dobrobytu, na początku wszystko ją przerażało. Jeszcze przez kilka lat po wyjeździe z Rumunii Mueller odbierała tajemnicze telefony agentów Securitate, w których grożono jej śmiercią i listy z pogróżkami. W tekście "Cristina i jej atrapa" Mueller opisuje wizytę przyjaciółki z Rumunii, która już na wstępie przyznała, że warunkiem wyjazdu było podpisanie dokumentu o współpracy z Securitate. Mueller wyrzuciła ją z domu dopiero wtedy, gdy znalazła w jej torbie kopię kluczy do własnego mieszkania i telefon do rumuńskiego konsulatu.
"Zimno jest gorsze od głodu" albo: "Wiatr jest gorszy od śniegu" - takie zdania kilkuletnia Herta Mueller słyszała wielokrotnie z ust matki, która powróciła do domu w 1949 r. po pięcioletniej zsyłce do obozu na sowieckiej Ukrainie. Wspomnienia matki utkwiły w niej bardzo głęboko i dlatego w 2004 r. wybrała się z pisarzem Oskarem Pastiorem do Donbasu, gdzie Pastior był w obozie pracy, podobnie jak matka Mueller. Tak powstała powieść "Huśtawka oddechu" (2009), poświęcona także osobie Pastiora. Mueller podziwiała go jako pisarza, ale także człowieka, który nie dał się złamać rumuńskim służbom. Tekst "Ale zawsze milcząc", dotąd niepublikowany, to swego rodzaju dopowiedzenie "Huśtawki oddechu". Po zbadaniu teczek Securitate okazało się, że Pastior także donosił.
"Literatura nie może wszystkiego zmienić. Ale może - nawet jeżeli po fakcie - wynaleźć w języku prawdę, która pokaże, co się dzieje w nas i wokół nas, gdy wykolejają się wartości" - powiedziała Mueller w zakończeniu przemówienia na bankiecie noblowskim.
Książka "Nadal ten sam śnieg i nadal ten sam wujek" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. (PAP)
aszw/abe/