Z wielkich zawirowań wyłoni się nowa architektura bezpieczeństwa oraz nowy podział pracy i wartości ekonomicznej na świecie. Obyśmy mądrze zadbali, aby być po stronie tych, którzy wygrali przyszłość – czytamy.
Najnowsza książka Jacka Bartosiaka nie jest poświęcona USA, Chinom czy Rosji, ale Rzeczpospolitej. Jej przekazem jest zatem – jak sam to określa autor – „troska o los i sprawczość Polski w obliczu rozpoczętej rewizji ładu światowego”. W obliczu wojny na Ukrainie troska o przyszłość stała się jeszcze bardziej aktualna.
Co ciekawe, w ocenie Jacka Bartosiaka wczesną wiosną zeszłego roku od wojny Polskę dzieliło niewiele. „Całe szczęście, że Ukraińcy nie utracili Kijowa w ciągu kilku dni, bo nasze państwo mogłoby się +zwinąć+ zaraz potem. Z biegiem czasu i wraz z odsłanianiem się nowych faktów utwierdzam się w przekonaniu, że Rosjanie chcieli po zajęciu stolicy Ukrainy wyegzekwować swoje roszczenia z ultimatum Siergieja Ławrowa co do rozciągnięcia swego wpływu politycznego aż po Odrę. Z tego powodu Polska mogła realnie znaleźć się w stanie wojny jeszcze w lutym lub marcu 2022 roku” – wyjaśnia autor.
Rosję zatrzymał na szczęście wielki wysiłek ukraińskich żołnierzy. Ponadto ukraińskie zwycięstwo pod Kijowem oraz późniejsze podmiotowe działanie państwa ukraińskiego wzmocniło pozycję Polski wobec Rosji oraz zagrożenia z jej strony, a także wzmocniło „siły atlantyckie”.
Bartosiak ostrzega jednak przed tym, aby nie zwiodła nas słabość rosyjskiego wojska. Jak przypomina, „Rosja tradycyjnie słabo zaczyna wojny kontynentalne”. „Tak było za Napoleona, tak było w pierwszej i drugiej wojnie światowej” – dodaje. W jego ocenie jest to „dopiero początek długiego chaosu w systemie bezpieczeństwa”.
„Nie dajmy się zwieść ewentualnemu rozejmowi czy pokojowi na Ukrainie, zwłaszcza takiemu na podobieństwo traktatu z Tylży z czasu wojen napoleońskich, który nie zapewni długotrwałego pokoju i szansy rozwoju Ukrainie. To będzie tylko pieriedyszka – czyli przerwa na zebranie sił i reorganizację z wyraźnym zamiarem dalszego forsowania swoich celów strategicznych w kontekście tak pożądanej przez Rosję przebudowy ładu europejskiego i tym samym światowego” – podkreśla Jacek Bartosiak.
Polska oraz jej społeczeństwo nie mogą tracić więcej czasu. Zdaniem autora, aby przetrwać jako suwerenne państwo oraz mieć szansę na bezpieczny rozwój, należy zmienić sposób myślenia o państwie i polskiej sytuacji geostrategicznej, a także o wojnie i wojsku. W swojej książce Bartosiak wskazuje, że nie mamy innego wyjścia, jak przygotować się przede wszystkim do wojny aż do uruchomienia artykułu 5 traktatu, który wyraża zobowiązanie NATO do pomocy napadniętemu, a nie – jak wskazuje – „do wojny po uruchomieniu artykułu 5, jak robiliśmy w ostatnich latach”.
„To zupełnie inna wojna, inne są jej cele polityczne, inne wojsko jest w niej potrzebne, inaczej winno być ono uszykowane, inaczej stawia się gotowość bojową wojska i jego ukompletowanie i zupełnie inne są szanse na skuteczne odstraszanie” – wyjaśnia Jacek Bartosiak, wskazując, że „obecne +ustawienie+ z natury rzeczy eliminuje nasze działania ofensywne, w tym te bardzo potrzebne, które odbywają się poniżej progu starcia kinetycznego w ramach wojny hybrydowej”.
Autor książki uważa, że to wszystko wyznacza właśnie granicę między klęską a zwycięstwem. „Zmiana naszego nastawienia w sposób oczywisty wzmacnia szansę na udzielenie nam pomocy przez sojuszników, a na pewno jej nie zmniejsza. Takiej konfrontacji będą towarzyszyć szara strefa wojny i stałe kłamstwo, rozbijające spójność Sojuszu Północnoatlantyckiego” – zaznacza Bartosiak.
W takiej wojnie można być tylko albo podmiotem, albo przedmiotem. „Polska tak naprawdę nie ma wyboru: bez wielkiej reformy wojskowości nigdy nie staniemy się podmiotem” – ocenia.
Książka Jacka Bartosiaka „Najlepsze miejsce na świecie. Gdzie Wschód zderza się z Zachodem” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.
Anna Kruszyńska (PAP)