W czasach powracających nastrojów rewolucyjnych, buntowników, oburzonych, zniesmaczonych, warto sięgać do klasyków. Zarówno w literaturze pięknej jak i w piśmiennictwie filozoficzno-politycznym to znakomita odtrutka dla opanowania nastrojów i emocji i nakierowania się w stronę refleksji i równowagi.
Sięgnęłam więc znów po nieocenione wydawnictwo czyli krakowski Ośrodek Myśli Politycznej, a w nim Wybór Pism Edmunda Burke’a "O duchu i naturze rewolucji", bowiem ten irlandzki konserwatysta, który znakomicie rozumiał potrzebę dziedzictwa, kontynuacji, ale zarazem zmiany i twórczości, był w istocie orędownikiem naturalnej, międzypokoleniowej równowagi, pozostającej w szacunku nie tylko do religii i obyczaju, ale nawet rodzimych przesądów, wszystkiego, co ukształtowało zasady moralne i wynikające z nich sprawdzone przez wieki prawa.
Rewolucja jawiła mu się jako sprzeciw jednej grupy, generacji, prowadzący do nieuprawnionych decyzji niszczących ciągłość i dorobek wielu pokoleń, które przez wspólnie wypracowany system wartości i komunikowania się, nie tyko językowego, ale i duchowego, wspólnotowego, tworzyły naród.
Przeciwstawiał się zdecydowanie apriorycznie ustanawianym „prawom człowieka”, albowiem tylko te, które kształtują się w naturalnym społecznym porządku dają człowiekowi poczucie bezpiecznego realizowania swoich praw. Zgodnie więc z przyjętymi zwyczajami, obrastającymi w regułę, rodziły się prawa do życia, przedsiębiorczości i korzystania z jej owoców, własności, dziedziczenia, wychowania potomstwa, wolności religijnej, także do korzystania z dorobku poprzednich pokoleń, które stanowią wspólne dobro wypracowane przez całą społeczność.
Prawo własności nie było dlań czymś bezwzględnym, bowiem stanowiło dobro otwierające się na społeczność ( od najbliższej do coraz wyższego rzędu). Było jednak ostoją stabilności i poczucia sprawiedliwości. Mądrość jednostki, choć niekiedy obdarzonej większym talentem, czasem zaś szaleństwem, musi jednak być uległa wobec mądrości pokoleń, mądrości zbiorowej opatrzonej obyczajem i przesądem. Ta mądrość zbiorowa jest najlepszym przewodnikiem wyrastającym ponad teoretyczne nadinterpretowywanie rzeczywistości w imię sztucznego produkowania nowych kanonów społecznych.
Oświeceniową pogardę dla przesądu chciał przekształcić w zrozumienie sensu przesądu, który utrzymuje ciągłość zbiorowości, jej trwanie we wspólnocie wartości. Miał on być przed-sądem, utrwalonym historycznie w zbiorowości przywiązaniem do takich treści jak majestat tronu, godność arystokratyczna, honor szlachty, świętość kleru, czcigodność władzy, wszystkich elementów relacji społecznych pozwalających utrzymać stabilność wspólnoty.
Rozum ludzki, nawet znacznego autorytetu był elementem gry tylko w życiu zbiorowym, bowiem każdy człowiek jest istotą omylną, gdy pomija mądrość zbiorową, mądrość gatunku. Mądrość indywidualnego człowieka sama w sobie może prowadzić w ślepy zaułek, bowiem zasoby indywidualnego rozumu są mniejsze aniżeli wielopokoleniowe zasoby zbiorowości.
Przesądy generowały zaś przetwarzane w społeczeństwie przez pokolenia zasady moralne i prowadziły do odczytywania praw i reguł naznaczonych przez Stwórcę. Niezależnie od okoliczności, przypadków, zdarzeń historycznych, które naznaczały zmiany i odrębności społeczeństw, podstawowe prawa i zasady moralne są niezmienne i nie podlegają doraźnym uzgodnieniom i zachciankom.
Trwały, określony przez Stwórcę, miał być porządek moralny, rozpoznawany przez wielopokoleniową wspólnotę każdego narodu. Zmienne i uzależnione od okoliczności mogą być formy, szczególne przejawy podlegające wpływom zewnętrznym. Nadmierne jednak podążanie za zmianą może prowadzić do zerwania ciągłości, jej zburzenia, zboczenie nawet całych narodów, całych zbiorowości na mylną ścieżkę, z której nie sposób odczytać znaków i symboli pozwalających na właściwe porozumiewanie się i porządek.
W sytuacjach społecznych zawirowań konieczne są reformy, niezbędne są zmiany form pozwalające na nowo uporządkować sytuację. Historia ze swej natury ma charakter dynamiczny, więc zmiana należy do prawa natury, ale ta zmiana nie może podważać zasad naturalnych, do destrukcji społecznej.
Człowiek obdarzony wolnością ma to prawo do zmiany wpisane we własną kondycję, ale bez naruszania esencjonalnych zasad moralnych, które nie tyle go ograniczają, co raczej umożliwiają realizację jego podstawowych, naturalnych praw. Wolność musiała iść w parze mądrością i sprawiedliwością. Człowiek żyjący w rytmie norm społecznych, w uporządkowaniu dzięki instytucjom, formach ukształtowanych przez obyczaj nie staje się mniej wolny przez to, że występują one przez bardzo długi czas, że stanowią element trwały, bo dzięki trwałości właśnie łatwiej mu rozpoznawać właściwe kierunki i dokonywać dobrych wyborów. Nie kłóci się to jednak z twórczym wkładem jednostek i zbiorowości do tego dorobku wspólnego, choć tylko nieliczne elementy doń wniesione przetrwają kolejną próbę czasu.
Przez pryzmat Oświecenia, czy jak to określał m.in. oświecicieli świata oceniał rewolucję francuską i jej politycznych przywódców określanych łącznie mianem „jakobinów” nazywał „bandycką szajką”, „niebezpieczną sektą”. Jego zdecydowane opinie, z okresu zanim jeszcze szaleńczy topór rewolucji rozpryskał stosy głów, brały się z uważnych lektur dzieł oświeconych, które recenzował, jak i osobistych doświadczeń ze swojego pobytu w Paryżu w 1773 r. na salonach skupiających Encyklopedystów. W tym szokująco dla niego zateizowanym świecie bronił wiary chrześcijańskiej. Przewidział jak wrogą i niebezpieczną dla społeczeństwa i wolności jest wojujący ateizm i konsekwencje z niego wynikające.
Książka zawiera, prócz tytułowej rozprawy, kilka istotnych wypowiedzi dotyczących m.in. społeczeństwa naturalnego, przemówienie w sprawie wnioskowanych przez niego uchwał dotyczących pojednania z koloniami, adres do króla Polski, po otrzymaniu medalu, list do katolików w Irlandii, refleksje i dane o nieurodzaju.
Opatrzona interesującym wstępem Rafała Olszowskiego i Bogdana Szlachty książka zawiera mnóstwo porządkujących refleksji, spostrzeżeń i uzasadnień. Jest też ważnym świadectwem wiary i umiejętności czerpania z niej ładu moralnego, który prowadzi do rozumienia i rozpoznawania, a także logicznego przewidywania konsekwencji zdarzeń i myśli.
Edmund Burke "O duchu i naturze rewolucji", Kraków 2012
Małgorzata Bartyzel
ls