W ramach publikowanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego serii monografii upamiętniającej setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości ukazało się opracowanie poświęcone życiu gospodarczemu II RP i jej polityce międzynarodowej.
Młody historyk z Uniwersytetu Łódzkiego Konrad Banaś analizuje niemal nieznane zjawisko handlu polsko-arabskiego w okresie międzywojennym. Autor podkreśla, że nawet wymiana handlowa Polski z mniej egzotycznymi krajami nie jest przedmiotem wystarczającego zainteresowania historyków. Zauważa, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest szczątkowe zachowanie dokumentów dotyczących polskiego handlu zagranicznego oraz ich ogromne rozproszenie. Niewielka liczba dokumentów zachowała się w archiwach ówczesnych polskich przedstawicielstw dyplomatycznych. Szczególnie w latach trzydziestych polski handel zagraniczny zawdzięczał wiele rozwijającej się sieci polskich konsulatów honorowych rozsianych na Bliskim Wschodzie. „Należy stwierdzić, że to właśnie działalność placówek dyplomatycznych i konsularnych w największym stopniu przyczyniła się do promowania polskiego eksportu na powyższych rynkach” – opisuje autor.
Rozwój bezcennych dla polskiej gospodarki kontaktów handlowych instytucje państwowe wspierały również innymi metodami. Wiele wysiłku wkładano też w organizowanie wystaw prezentujących osiągnięcia polskiego przemysłu w krajach arabskich oraz zapraszanie tamtejszych kupców do odwiedzenia polskich hal centrów wystawienniczych w Poznaniu lub Lwowie. „Powstawała dogodna sytuacja do zapoznania przedsiębiorców arabskich z ofertą polską, jednak stan ten kończył się wraz z targami. Później wszystko zależało od elastyczności i energii w podejmowaniu dalszych kroków po nawiązaniu kontaktu” – zauważa Konrad Banaś. Jednym ze sposobów nawiązywania bezpośrednich kontaktów były podróże polskich kupców na Bliski Wschód. Warunki działania, jakie napotykali w poszczególnych państwach, protektoratach, terytoriach mandatowych, zależały jednak w ogromnym stopniu od miejscowych uwarunkowań i nastawienia tamtejszych władz. Te zaś były bardzo zróżnicowane i nie zawsze sprzyjające polskim marzeniom o rozwoju handlu zagranicznego.
Dla polskich przedsiębiorców niezwykle obiecującym rynkiem był kontrolowany przez Imperium Brytyjskie Mandat Palestyny. Rosnąca społeczność żydowska, której duża część wywodziła się z ziem polskich, wydawała się naturalnym sprzymierzeńcem w budowaniu stosunków handlowych. „Warto odnotować, że Palestyna zajmowała pierwsze miejsce w polskim eksporcie książek. Były to głównie pozycje w języku polskim oraz jidysz. Polskie statystyki mówią, że w roku 1928 wywieziono do Palestyny literatury za 26 tys. zł., natomiast dane palestyńskie szacują tę liczbę aż na 10 tys. funtów, tj. prawie 434 tys. zł” – pisze Konrad Banaś. W Palestynie dynamicznie działali nie tylko polscy przedsiębiorcy, ale również polskie instytucje finansowe, m.in. Pocztowa Kasa Oszczędności posiadająca swój oddział w Tel Awiwie.
Autor zauważa również, że polskiemu eksportowi sprzyjał również rozwój gospodarczy Palestyny i budowa kolejnych osiedli żydowskich. W okresie najlepszej koniunktury połowy lat dwudziestych, w ciągu zaledwie dwóch lat, wartość polskiego eksportu do Palestyny wzrosła o 550 proc. „Palestyna była pojemnym rynkiem na znaczne ilości prefabrykatów oraz wyselekcjonowanego drewna do produkcji mebli na miejscu” – podkreśla autor i dodaje, że również nowoczesne zabudowania nowych miast Palestyny były wznoszone m.in. dzięki polskim surowcom.
Z tworzonych przez polskich Żydów kibuców i moszaw do Polski trafiały pomarańcze i grejpfruty. Co ciekawe, Ministerstwo Przemysłu i Handlu uprzywilejowało firmy pakujące pomarańcze w skrzynie dostarczane z Polski. „MPiH stało na stanowisku, że pomarańcze mogą dostarczać tylko te firmy, które kupią odpowiednie ilości skrzynek” – zauważa autor. Problemy z dostarczeniem odpowiedniej liczby opakowań prowadziły do niedoborów owoców. Reklamy prasowe z lat trzydziestych świadczą o ich ogromnej popularności. „Przybywają do nas ze starannie uprawianych plantacyj, gdzie długoletnie doświadczenie i nowoczesna wiedza zasilają je bogactwem witamin” – zaznaczano w reklamie „jafskich owoców wnoszących powiew lata”.
Wyjątkowym i charakterystycznym zjawiskiem lat trzydziestych był znaczący eksport polskiej broni przeznaczonej dla syjonistycznych organizacji paramilitarnych szykujących się do walki o przyszłe państwo narodu żydowskiego. W 1933 r. Syndykat Eksportu Przemysłu Wojennego zamierzał wysłać do Palestyny 1000 karabinów, 100 ręcznych karabinów maszynowych, 1000 granatów i 1,2 mln sztuk amunicji. Ich odbiorcą miały być syjonistyczne związki sportowe. W rzeczywistości były przeznaczone dla organizacji Hagana i Ecel przygotowujących się do walki z arabskimi mieszkańcami Palestyny oraz siłami brytyjskimi. O porażce tego projektu zadecydowała groźba pogorszenia relacji z Brytyjczykami. Dwa lata później rozpoczęto realizację znacznie mniejszych zamówień. Do Palestyny trafiły też trzy samoloty szkolne RWD-8 i turystyczne RWD-13. Te drugie były pierwszymi samolotami izraelskiego lotnictwa używanymi w wojnie o niepodległość w 1948 r.
Charakterystyczny dla ówczesnych stosunków społecznych Mandatu Palestyny jest skład założonej w 1926 r. Palestyńsko-Polskiej Izby Handlowej. „Na jej czele stanął Moussa Chelouche, syn założyciela Tel Awiwu oraz jego niedoszły jego burmistrz. Na podkreślenie zasługuje fakt, że osoba ta nie miała w przeszłości nic wspólnego z Polską. Jego przodkowie wyemigrowali z Oranu do Palestyny w połowie XIX w.” – zauważa autor. Zwraca uwagę także na inne przejawy uzależnienia kontaktów handlowych od lokalnych uwarunkowań kulturowych. W 1925 r. korespondent „Kuriera Warszawskiego” Janusz Makarczyk rozmawiał w Damaszku z przedstawicielem monarchii saudyjskiej o dostawach polskiej broni. Arabski dyplomata w charakterystyczny sposób zapewniał o gwarancjach bezpieczeństwa dla polskich kupców: „Powiedz władcy twego kraju, który oby żył sto lat, a nawet dłużej, że może przysłać do nas bezpiecznie swoich kupców. (…) Kupcy wasi mogą nosić złoto, które u nas zarobią, jawnie na głowach swoich, i nikt im go nie odbierze” – tłumaczył.
Polska broń miała trafiać również do Egiptu. Jego lotnictwo miało używać m.in. bombowców PZL „Łoś”. Jak podkreśla autor, był to jeden z najbardziej obiecujących kierunków polskiego eksportu i najważniejszy partner handlowy. „Zabiegi o rynek wynikały nie tylko z jego chłonności, zdawano sobie sprawę, że państwo to stanowi bramę do dalszej ekspansji na Bliski Wschód oraz w głąb Afryki” – stwierdza autor. Dla poparcia starań polskiego przemysłu organizowano wystawy, m.in. w centrum handlu bliskowschodniego – Aleksandrii. Angażowano nawet autorytet marszałka Józefa Piłsudskiego, który w 1932 r. wypoczywał w Egipcie. „W trakcie doszło do spotkania marszałka z królem Egiptu Fuadem. Mimo że wizyta miała charakter prywatny, władze egipskie dążyły do nadania temu wydarzeniu odpowiedniej rangi” – wyjaśnia autor. Tuż przed wybuchem wojny efektem owych nadziei i wysiłków obu stron było podpisanie umowy na dostawy lokomotyw parowych produkcji Cegielskiego i Fabloku.
„Nie ulega wątpliwości, że wejście Polski na rynki arabskie w dwudziestoleciu międzywojennym było znacznym sukcesem. Pociągało to za sobą nie tylko zyski ekonomiczne, ale i wzrost znaczenia oraz prestiżu odrodzonego państwa polskiego. Wiele towarów polskich cieszyło się uznaniem, a ich dobra jakość decydowała o wysokiej pozycji na rynku arabskim” – podsumowuje autor. Jego zdaniem stan wymiany handlowej między Polską a krajami arabskimi u schyłku lat trzydziestych zapowiadał jej bardzo dynamiczny rozwój w kolejnych latach. Te ambitne plany pokrzyżował wybuch II wojny światowej.
Monografia autorstwa Konrada Banasia „Odrodzona Rzeczpospolita na rynkach zamorskich. Handel polsko-arabski w latach 1918–1939” ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego.
Michał Szukała (PAP)