Genialny strateg czy niepoprawny ryzykant, któremu w kilku kluczowych momentach dopisało szczęście? Człowiek kompromisu, umiejący dogadać się z największymi przeciwnikami, gdy interes kraju tego wymagał czy raczej nieznoszący sprzeciwu autokrata? Radykał i szczery zwolennik demokracji czy z ducha konserwatysta, z łatwością znajdujący wspólny język z kresowymi arystokratami? Trzeźwy realista, pełen zrozumienia dla słabości własnych i otoczenia? A może chorobliwy egocentryk, przekonany do tego stopnia o własnej wielkości, że zapragnął, aby po śmierci lekarze poszukiwali w jego mózgu naukowych dowodów na geniusz, jakim obdarzyć miał go los? Stawiając sprawę wprost: mąż opatrznościowy, bez którego nie byłoby niepodległej Polski, czy raczej jeden ze sprawców nieszczęść spadających na Polaków w pierwszych dekadach XX wieku?
Między tak zakreślonymi biegunami rozpięty był spór – momentami bardzo gorący – o ocenę Józefa Piłsudskiego, toczony przez długie lata w kręgu polskich intelektualistów, przywódców politycznych i publicystów. Pod koniec ubiegłego stulecia można było już jednak zauważyć, że jego temperatura uległa znacznemu obniżeniu. Odcienie, jakimi malowana była wcześniej „czarna legenda” Marszałka zaczęły blaknąć, natomiast mit Piłsudskiego, jako wskrzesiciela niepodległej Polski, upaństwowiony po 1989 roku zdążył już mocno spowszednieć. Oczywiście, wybrzmiewa wyraźnie w szkolnych podręcznikach i rocznicowych przemówieniach dygnitarzy, przy tym wszystkim jednak uległ rytualizacji i nie budzi już silnych emocji. A skoro tak, to czy jest jeszcze sens toczyć zażarte boje o Piłsudskiego i spierać się o jego biografię? Lektura wydanej przez Muzeum Historii Polski książki „Piłsudski (nie)znany. Historia i popkultura” przekonuje, że mimo wszystko tak. Piłsudski był bowiem postacią znacznie ciekawszą i o wiele bardziej skomplikowaną, niż mogłoby to wynikać z dorocznych listopadowych celebracji.
„Piłsudski (nie)znany” to przede wszystkim zapis otwartych dyskusji na temat Marszałka i jego biografii, zorganizowanych na jesieni 2017 roku w Domu Literatury i Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi przez publicystę i historyka, Mikołaja Mirowskiego. Podczas ośmiu spotkań rozmawiano m.in. na temat zaangażowania Piłsudskiego w ruch socjalistyczny, jego koncepcji geopolitycznych, rywalizacji z Romanem Dmowskim, przyczyn zamachu majowego czy literackich i popkulturowych wizerunków Marszałka. Dyskusje, w których udział wzięli znakomici historycy (m.in. Antoni Dudek, Andrzej Friszke, Paweł Samuś, Tomasz Nałęcz, Krzysztof Kawalec czy Grzegorz Nowik), a także publicyści i literaci, dopełnione zostały szkicem o kreacjach postaci Piłsudskiego w polskim kinie oraz krótkim tekstem Pawła Rzewuskiego, który w założeniu prezentować ma intelektualny klimat, w jakim rosła legenda Marszałka. Do książki dołączone zostały również płyty DVD z serialem „Marszałek Piłsudski”, w reżyserii Andrzeja Trzos-Rastawieckiego, wyprodukowanym przez TVP w 2001 roku. Odcinki serialu wyświetlano każdorazowo jako wprowadzenie do organizowanych w Łodzi dyskusji, w związku z czym w wypowiedziach zaproszonych gości często natrafić można na odniesienia do poszczególnych scen czy słów serialowych postaci. Zgodzić się trzeba przy tym z powracającą kilkukrotnie opinią Mirowskiego i jego rozmówców, że serialowi Trzos-Rastawieckiego wyraźnie brakuje rozmachu i dramatyzmu; nie uświadczymy też w nim błyskotliwych kreacji aktorskich czy dynamicznej akcji. Całość utrzymana jest w swoiście dydaktycznej konwencji i prezentuje w podręcznikowy sposób (i ze sporą sympatią) najważniejsze epizody z politycznej biografii Piłsudskiego. W połączeniu jednak z książką, niedużych przecież rozmiarów, a przy tym przyjemną w lekturze i przystępną, dzięki dialogicznej formie, tworzy zestaw, mogący w rzetelny i uporządkowany sposób przybliżyć postać Józefa Piłsudskiego i kontekst epoki szerszej publiczności. Przy tym wszystkim jednak, lektura rozmów przeprowadzonych przez Mirowskiego pozostawia czytelnika raczej z nowymi pytaniami, niż z gotowymi, wypowiedzianymi stanowczym tonem, odpowiedziami. Jest to, obok unikania infantylizacji historycznych postaci, chyba najistotniejsza cecha, jaka powinna charakteryzować udaną popularyzację historii.
W trakcie lektury „Piłsudskiego (nie)znanego” czytelnicy szybko dostrzegą, że wśród uczestników dyskusji prezentowanych w tomie, przewagę mają bez wątpienia autorzy gotowi do życzliwej, pozytywnej oceny Piłsudskiego. Udaje się przy tym jednak uniknąć pokusy heroizacji Marszałka czy wyolbrzymiania jego osiągnięć lub zasług. Publicystyczna swada ponosi nieco jedynie Pawła Rzewuskiego, który w zamykającym książkę eseju proponuje sporo zaskakujących i trudnych chyba do obrony uogólnień. Rzewuski zaczyna od ciekawej próby uchwycenia źródeł, zdobywającego pewną popularność co najmniej od końca XIX wieku przekonania o doniosłej historycznej roli „wielkich jednostek”. Kult Piłsudskiego w okresie międzywojennym wiąże właśnie z tego rodzaju intelektualną atmosferą, stanowiącą mieszankę popularnej wykładni nietzscheanizmu, heglizmu, napoleońskiego mitu itd. Trudno jednak ocenić, jak ważną rolę tego rodzaju pierwiastki odgrywały w kulturze intelektualnej pierwszych dekad XX wieku i czy w istocie tworzyły – jak chce Rzewuski – ich swoisty Zeitgeist. Można mieć też chyba spore wątpliwości, na ile tego rodzaju prądy decydowały o admiracji, jaką dla Piłsudskiego mieli intelektualiści tacy jak Zofia Nałkowska czy Antoni Słonimski. Co więcej jednak, postawy spotykane być może w części środowisk inteligenckich, Rzewuski projektuje w istocie na całe społeczeństwo międzywojennej Polski, konstatując – z rozbrajającą beztroską – że „Polacy […] przyjęli jego [tj. Piłsudskiego –K.P.] dyktaturę, ponieważ byli na nią intelektualnie przygotowani”. Biorąc w nawias wyczuwalne tutaj założenie o rzekomo przemożnym wpływie wspomnianych prądów intelektualnych na większość polskiego społeczeństwa (czyżby Nietzsche i Hegel trafili pod strzechy?), uznać trzeba, że teza o łatwym „przyjęciu” dyktatury Piłsudskiego dałaby się utrzymać co najwyżej z perspektywy… kawiarnianego stolika w Małej Ziemiańskiej. Wyrasta ona bowiem z wizji historii Drugiej Rzeczypospolitej, w której trudno znaleźć miejsce dla masowych ruchów politycznych i społecznych, często o plebejskiej bazie, znajdujących się w ostrej opozycji do rządów pomajowych; ruchów, podkreślmy, reprezentujących sporą część społeczeństwa, a być może – jeśli traktować je łącznie – nawet jego większość. Brak tutaj też miejsca na przypomnienie o fałszerstwach przy okazji wyborów brzeskich i o represjach, które dotykały stronnictwa opozycyjne (po cóż byłyby potrzebne, skoro tak gładko „przyjęto” dyktaturę?). Przejście od demokracji parlamentarnej do rządów autorytarnych jawić się może więc w perspektywie, jaką sugeruje Rzewuski, jako wynik intelektualnego ćwiczenia i traci swój głęboki, społeczny wymiar. Być może jednak – jak w rozmowie o zamachu majowym sugeruje profesor Antoni Dudek – należałoby patrzeć na przewrót 1926 roku, a później stosunkowo umiarkowaną postawę opozycji w gorących latach 1929-1930, nie tyle, jak na zwycięską manifestację „woli mocy” Piłsudskiego, a postawę społeczeństwa interpretować jako pełną czci aprobatę, ale raczej jak na przykład głębokiej odpowiedzialności (choć inni powiedzą pewnie: kunktatorstwa) opozycji, wolącej w obliczu politycznego szantażu Piłsudskiego ustąpić, niż doprowadzić do wybuchu wojny domowej.
Zgodzić można się też z sugestią profesora Dudka, że okres sprawowania faktycznej dyktatury w biografii Piłsudskiego wymaga wciąż pogłębionego i krytycznego namysłu, nie zaś bagatelizacji, czy objaśnienia – jak w ujęciu Rzewuskiego – trudno uchwytnym Zeitgeist. Mówiąc o forsownym upamiętnianiu Piłsudskiego po 1989 r., historyk zauważa bowiem: „Niemniej jednak uważam, że tych ulic i pomników jest zbyt wiele, a kult Piłsudskiego nabrał przesadnych rozmiarów – właśnie z powodu tego, co Marszałek zrobił w 1926 roku. Państwo demokratyczne nie może przechodzić do porządku dziennego nad wojskowym zamachem stanu i systemem, który Piłsudski ustanowił po przewrocie majowym”. Dalej dodaje jeszcze w tonie przestrogi: „Zaniechanie rzetelnej oceny Piłsudskiego w minionym ćwierćwieczu jest jedną z przyczyn tego, co może nastąpić w latach przyszłych: rosnącej akceptacji dla różnych form autorytaryzmu w Polsce”. Innymi słowy, bezrefleksyjnie uprawiany kult Piłsudskiego, w połączeniu z pobłażliwą oceną międzywojennego autorytaryzmu, może potencjalnie sprzyjać wytworzeniu korzystnej koniunktury dla sił politycznych opowiadających się za „rządami silnej ręki”. Nierozsądnie byłoby chyba ignorować taką przestrogę, gdy w sporej części Europy wzbierają populistyczne tendencje, a tradycyjne instytucje polityczne tracą społeczne zaufanie.
Wydaje się zresztą, że pomimo zróżnicowanych stanowisk, właśnie postulat podjęcia na nowo prób pisania i interpretowania biografii Marszałka połączyłby większość spośród rozmówców, których wypowiedzi zamieszczono w tomie „Piłsudski (nie)znany”. Kolejne dyskusje przeprowadzone przez Mikołaja Mirowskiego zdają się potwierdzać, że dojrzewa potrzeba nowych ujęć, nie tylko syntezujących rezultaty badań źródłowych, prowadzonych w okresie, który nastąpił po opublikowaniu klasycznej biografii pióra Andrzeja Garlickiego, lecz również odwołujących się do teoretycznego dorobku światowej historiografii i uwolnionych od dziedzictwa pełnego emocji „sporu o Piłsudskiego”, toczonego przez polskie elity intelektualne przez długie dekady XX stulecia. Bez wątpienia, próby zmierzenia się z takim wyzwaniem będą miały szansę zwrócić uwagę nie tylko akademickich historyków, lecz również szerszej czytelniczej publiczności. Kto wie, może zaproponowana w nich perspektywa stanie się również inspiracją dla twórców kultury masowej i doczekamy się interesującego, nieszablonowego portretu filmowego Marszałka, na którego brak zgodnie narzekają uczestnicy prowadzonych przez Mirowskiego rozmów.
Kamil Piskała
Źródło: Muzeum Historii Polski