Książka Jacka Hugo-Badera nie jest książką historyczną. Ale mówi o żywej, prawdziwej historii więcej, niż nie jedna monografia, która byłaby poświęcona tematowi. A tematem jest przede wszystkim „porewolucyjne” życie działaczy „Solidarności”: jak potoczyły się ich losy, jak ponad siedmioletnia praca w konspiracji w latach 80. na nich wpłynęła, co w nich zmieniła, jak oceniają realizację ideałów, dla których ryzykowali i wiele tracili?
Bohaterów literackiego reportażu Hugo-Badera jest kilkunastu. Autor postanowił pisać tylko o tych członkach konspiracyjnych struktur, których osobiście poznał w latach 80. i z którymi współpracował wokół MKK (Międzyzakładowego Komitetu Koordynacyjnego) i tworzonych w podziemiu pism „Wola” i „Tygodnik Mazowsze”. Działalność „Firmy”, jak nazwali organizację jej członkowie, związana była przede wszystkim z wydawaniem i dystrybucją wymienionych tytułów. Wśród bohaterów jest Michał Boni, wieloletni minister, ważny polityk, dzisiaj eurodeputowany, doktor Tomasz Dangel – głęboko wierzący twórca Warszawskiego Hospicjum dla dzieci, Ewa Choromańska, Maciej Zalewski – były polityk, współzałożyciel Porozumienia Centrum, jest też Marian Kobylecki – najstarszy w grupie – uczestnik Powstania Warszawskiego, żołnierz batalionu „Zośka”.
Ten ostatni może być traktowany jako postać łącząca pokolenie wojennych Kolumbów i tych „solidarnościowych”, którzy – co widać w książce – pozostawali pod wpływem mitu wojennego swoich ojców, a jednocześnie ulegali kompleksom, bo przecież toczona w latach 80. „wojna” to – jak mówi autor – wojna „pokraczna, niepoważna, pszenno-buraczana, bimbrowo-salcesonowa, kiszkowata, bez szabel, lanc, stenów, pancerfaustów, wyroków śmierci…” – inna niż ta „prawdziwa”, choć przegrana wojna Kolumbów. Inna, ale… zwycięska.
Czy na pewno? I czy dla wszystkich jej uczestników po solidarnościowej stronie?
Po raz pierwszy Hugo-Bader próbował zmierzyć się z tym pytaniem w połowie lat 80. W nieudanym – jak sam przyznaje – reportażu pisał wówczas: „Jedni koledzy w wolnej Polsce błyszczą w polityce, inni robią fortuny, jeszcze inni nie mają co jeść”. A dzisiaj? – „Wielu robi mniej lub bardziej czyste interesy. Parę osób idzie na emeryturę, parę – do kryminału. Raz – za coś, raz – za nic. Parę osób już wie, że zmarnowało życie, zmitrężyli, przebarłożyli dwadzieścia sześć lat, paru chłopaków i parę dziewczyn uważa, że walka o wolność dopiero się zaczyna. Kilkoro kolegów umiera, kilkoro się rozpija, kilkoro rozwodzi, a kilkoro leczy depresję. Niektórzy robili w życiu rzeczy straszne”.
I o tych losach jest „Skucha”. Pod bardzo osobistym, ale perfekcyjnie od strony formalnej opracowanym reporterskim materiałem, między wersami jest w książce to, co najważniejsze: pytanie, czy życie bohaterów wyglądałoby zdecydowanie inaczej, gdyby nie ich działalność w konspiracji? W większości przypadków odpowiedź jest twierdząca, bo przez siedem i pół roku podziemnej pracy często poświęcali rodziny, pracę, nauczyli się żyć z adrenaliną, napięciem i – często – alkoholem w żyłach. A potem – po przesileniu roku 89 roku radzili sobie / lub nie radzili różnie, ale nie zapominali o doświadczeniu.
Wielu wskazuje na rażącą niesprawiedliwość: intuicyjnie można oceniać, że statystycznie byli ubecy poradzili sobie po transformacji lepiej, niż działacze opozycji. Dlaczego? Mieli bardziej „elastyczne” podejście do rzeczywistości i w swoich oportunistycznych, zepsutych umysłach nie mieli ideałów, których chcieliby się trzymać? A dlaczego nie zostali rozliczeni z draństw i podłości? – być może o tym będzie kolejna książka Hugo-Badera, według zapowiedzi traktująca właśnie o losach przedstawicieli „drugiej strony”.
Przenikanie się szerokiego planu – Historii i osobistych doświadczeń bohaterów – ich historii, relacja pomiędzy tymi planami, jej odkrywanie/interpretacja pozostawiona czytelnikowi, jest wielką zaletą „Skuchy”.
Jacek Hugo-Bader SKUCHA
Czarne / Agora 2016
PS.
Źródło: Muzeum Historii Polski