Istnieje już 60 lat, a ciągle budzi emocje. Jedni go uwielbiają, przez innych jest znienawidzony. Pałac Kultury i Nauki nikogo nie pozostawia obojętnym. W walce o jego przyszłość, tych którzy chcieli go zburzyć pokonali , ci którzy uznali go za zabytek.
Ponieważ wszystko wskazuje na to, że pozostanie w Warszawie na zawsze, warto więc poznać go lepiej, na przykład z książką „Spacerownik. Pałac Kultury i Nauki. Socrealistyczna Warszawa” autorstwa Jerzego S. Majewskiego i Tomasza Urzykowskiego.
Pałac Kultury i Nauki dzierży palmę pierwszeństwa we wszystkich „ naj „ kategoriach w jakich można opisać budynki w Polsce. Pomimo zaawansowanego wieku pozostaje najwyższy, i najbardziej rozpoznawalny, i największy i budzący najwięcej kontrowersji. Prawdopodobnie także najczęściej obecny w literaturze i sztuce. Niekiedy w formach budzących po latach zdumienie jak przywołany przez autorów wiersz Brzechwy, w którym Pałac
„W sercu Polski, widoczny z daleka,
Będzie trwał jak wiara w człowieka.
Będzie trwał jak miłość do dziecka.
Będzie trwał jak przyjaźń radziecka „
Szczęśliwie okazało się, że jest nawet lepiej, bo „przyjaźń radziecka” zginęła w mroku dziejów, a Pałac trwa. Nie rozpadł się nawet, jak prorokował Konwicki w Małej Apokalipsie i z czasem stał się niemal wolny od okowów idelogii. Dziś ważniejsze od jego zdumiewającej bryły i symbolicznej funkcji wyrażającej radziecką dominację stały się jego wnętrza. Przyszła moda na design z lat 50. więc dziś podziw budzi precyzja rzemieślniczego wykonania, spójność stylistyczna, piękno detali i projektów sal i wyposażenia.
"Spacerownik" Majewskiego i Urzykowskiego szczegółowo opisuje artystyczną stronę Pałacu. Pokazuje detale i wskazuje gdzie ich szukać. Wyszukuje filigranowe płaskorzeźby i szklane żyrandole, płynące przez piętra klatki w Teatrze Studio, odkrywa ornamenty zwierzęce i roślinne na kolumnach w Teatrze Lalka, posadzkę i płaskorzeźbę pastuszka ze zwierzętami w Pałacu Młodzieży.
Dzięki "Spacerownikowi" od gigantycznej bryły budynku ważniejsze stają się detale, artystyczne wyroby z metalu, kamienia, szkła, drewna, tkanin. Niektóre nie są dostępne na co dzień i dla wszystkich. Warto więc zobaczyć jak wyglądają zachowane w nienaruszonej socrealistycznej doskonałości wnętrza saloników przy Sali Kongresowej, gabinety w Polskiej Akademii Nauk czy sale posiedzeń.
Autorzy nadają imię trzydziestu rzeźbom zdobiącym Pałac od strony placu Defilad i ulicy Emilii Plater; przywołują ich słynnych autorów: Nietschową, Horno-Popławskiego i nieznanych rzeźbiarzy z fabryki w Tallinie, którzy z lepszym lub gorszym skutkiem stworzyli 28 pozostałych alegorii, muz, postaci robotników.
Dzięki "Spacerownikowi" od gigantycznej bryły budynku ważniejsze stają się detale, artystyczne wyroby z metalu, kamienia, szkła, drewna, tkanin. Niektóre nie są dostępne na co dzień i dla wszystkich. Warto więc zobaczyć jak wyglądają zachowane w nienaruszonej socrealistycznej doskonałości wnętrza saloników przy Sali Kongresowej, gabinety w Polskiej Akademii Nauk czy sale posiedzeń.
Znany wszystkim Pałac zastępują drobiazgi, dzieło rąk rzemieślników, najczęściej z Polski, bo przecież właśnie wystrój wnętrz, obok niektórych elementów jak attyki i wybór użytego materiału : granitu ze Strzegomia, był domeną miejscowych budowniczych. Pomieszczeń w Pałacu jest, co mało kto wie, prawie 3,3 tysiąca. Wiele z nich było najwyższej jakości a ich dekoracja i wyposażenie, o ile nie zostało z głupoty zniszczone, przetrwało w świetnym stanie. Te nieznane szerokiej publiczności wnętrza można zwiedzać jedną ze ścieżek tematycznych, ale już po lekturze "Spacerownika" patrzy się na Pałac Kultury i Nauki innym okiem. Więcej widać.
„ A jak byście widzieli w Warszawie taki wieżowiec jak u nas - zapytał Mołotow. - No cóż, owszem, odpowiedział Sigalin”. Zgodnie z cytowanymi przez Majewskiego i Urzykowskiego pamiętnikami głównego architekta Warszawy działo się to w lipcu 1951 roku. Sigalin był oczywiście o sprawie uprzedzony i wiedział, że gdyby nawet nie był zwolennikiem budowy Pałacu, to nie sposób odrzucić propozycji prezentu od Stalina.
Głównym projektantem budynku był Rosjanin Rudniew, który miał już na koncie projekt starszego i większego brata Pałacu, moskiewski Uniwersytet Łomonosowa. Na ostateczny kształt budynku, niewielki ale jednak, wpływ mieli Polacy, którzy starali się zainspirować Rosjan polskimi tradycjami architektonicznymi. Trochę się udało, ale podobieństwo do siedmiu moskiewskich budowli jest uderzające, podobnie zresztą jak podobieństwo tych radzieckich „wysotek” do amerykańskich drapaczy chmur.
Pałac, oddany do użytku 21 lipca 1955 roku, po czterech latach budowy, przez dziesięciolecia pozostał obcym ciałem w mieście. Był symbolem obcej dominacji, wypiętrzony pośrodku bezużytecznej przestrzeni w środku stolicy, która ziejąc pustką przypominała o domach, ulicach i życiu z poprzedniej epoki. A jednak uniknął losu Soboru Aleksandra Newskiego, cerkwi z placu Saskiego, rozebranej po odzyskaniu niepodległości . Dlaczego? Zapewne nie tylko ze względów politycznych, choć byli przecież też w Polsce ludzie, którzy o stalinowskim prezencie myśleli z wdzięcznością, ale głownie z powodu funkcji jakie pełnił: teatry, muzea, kina, sale wykładowe, pałac młodzieży, basen, to wszystko realnie służyło mieszkańcom Warszawy.
Dziś, po 60 latach trzeba się już z Pałacem polubić. "Spacerownik" Majewskiego i Urzykowskiego wydatnie w tym pomaga opisując nie tylko polityczne dzieje budowy i funkcjonowania PKi N w czasach PRL, i przypominając jak wcześniej wyglądała przestrzeń będąca dziś Placem Defilad, ale też pokazując salę za salą, i ludzi, którzy go budowali. I choć nie sposób dziś stwierdzić czy monter Fiodor Ałfierdow , bohater socrealistycznego reportażu mówił prawdę dziennikarzowi, że zgłosił się na ochotnika i czy rzeczywiście zrobił to dlatego: „czytałem w gazetach o zniszczeniach wojennych, jakie pozostawili w mieście i całym kraju faszyści, postanowiłem więc własną pracą przyczynić się do odbudowy Warszawy. Jesteśmy przecież członkami jednej rodziny, rodziny miłujących pokój narodów”.
Dziś i Pałac i mityczna, gęsta siatka przedwojennych, śródmiejskich ulic Chmielnej, Złotej , Siennej, Zielnej, i monter Ałfierdow są częścią historii Warszawy. Pomimo efektowności pomysłu ( i to poważnych osób jak Czesław Bielecki i Radek Sikorski ) nie zburzono go. Ciągle natomiast nie wiadomo co będzie dalej z otaczającym budynek placem. Majewski i Urzykowski przypominają dramatyczne dyskusje jakie towarzyszyły wpisywaniu Pałacu do rejestru zabytków, omawiają losy kolejnych pomysłów i projektów na zabudowę centrum Warszawy.
Przyszłość Pałacu nie jest rozstrzygnięta. Nadal nie wiemy czy zostanie kiedyś ukryty wśród otaczających go wieżowców czy też będzie dominował nad nową zabudową. Bez względu na to warto go naprawdę poznać, na przykład ze "Spacerownikiem" w ręku.
"Spacerownik. Pałac Kultury i Nauki. Socrealistyczna Warszawa", Biblioteka Gazety Wyborczej, autorzy Jerzy S. Majewski i Tomasz Urzykowski
ps