W latach 1939-1940 przebywało na Litwie około 13 tysięcy internowanych żołnierzy polskich oraz około 25 tysięcy uchodźców – obywateli polskich, wśród których znaczną część stanowili Żydzi.Poświęcona im monografia litewskiego historyka Gintautasa Surgailisa opiera się na dokumentach z litewskiego MSZ, Komisariatu ds. Uchodźców Wojennych MSW, Sztabu Obozów dla Internowanych Ministerstwa Obrony Kraju oraz Litewskiego Czerwonego Krzyża.
Konieczność opieki i utrzymania około czterdziestu tysięcy obywateli polskich była dla Litwy dużym ciężarem ekonomicznym. A także politycznym.
Rozporządzenia litewskie ograniczały w istotny sposób prawa obywateli wojennych „jako obywateli państwa, które było wrogie Litwie”. Nie mogli należeć do organizacji politycznych, dyskutować w miejscach publicznych o zasadach porządku i życia publicznego na Litwie, uczestniczyć w dyskusjach, zebraniach i pochodach, wygłaszać wykładów. pisać do prasy zagranicznej.
„Należy z przykrością stwierdzić, że organy administracyjne Litwy chcąc zapanować nad uchodźcami nieprzestrzegającymi litewskich przepisów oraz odizolować różnych przestępców stworzyły obóz koncentracyjny, który został otwarty 1 czerwca 1940 roku w Podbrodziu (Padbrade)".
Surgailis pisze, że duży strumień uchodźców popłynął po tym jak Związek Sowiecki przekazał Litwie Wileńszczyźnie, to jest 27-28 października 1939 roku. Władze litewskie próbowały, nie do końca skutecznie, przeciwstawić się ich nielegalnemu napływowi uchodźców. Tylko bowiem w nielicznych przypadkach zgadzały się na wjazd obywateli polskich na Litwę. W styczniu 1940 roku wydane zostało zarządzenie o wydalaniu osób, które przekroczyły granicę nielegalnie.
Rząd Litwy starał się, by jak największa część uchodźców wyjechała. Jednak starania czynione w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Argentynie przyniosły nikłe rezultaty. Liczono, że Stany Zjednoczone i Argentyna przyjmą nawet po około 10 tys uchodźców. Dania, Szwecja i Norwegia nie chciały przyjąć nawet po 1000 uchodźców.
Dla uchodźców żydowskich chcących emigrować do Palestyny władze brytyjskie wyznaczyły limit 200 osób.
Z zagranicy napływała natomiast pomoc dla uchodźców, organizowana m.in. przez środowiska polskie i żydowskie w Stanach Zjednoczonych. "0gólnie na pomoc uchodźcom ofiarowano na Litwie i za granica ponad 7,2 mln. litów.Choć uchodźców szczodrze wspierały międzynardowe organizacje, 34,84 % od tej kwoty stanowiły środki budżetowe od rządu litewskiego.
Litwa znajdowała się pod naciskiem Niemiec zaniepokojonych, że sporo internowanych wyjeżdża do państw prowadzących z nimi wojnę. Presja niemiecka spowodowała także, że szwedzkie linie lotnicze odmawiały przewożenia z Litwy Polaków w wieku 18-50 lat, nawet, gdy mieli niezbędne wizy.
W końcu 1939 roku Litwa rozpoczęła rozmowy z Niemcami i Związkiem Sowieckim na temat „zwrotu uchodźców którzy pochodzili z tych państw”. Chodziło o okupowane terytoria polskie.
Niemcy byli zainteresowane wyłącznie powrotem uchodźców i internowanych żołnierzy, którzy pracowali w rolnictwie lub nadawaliby się do robót rolnych.
Kazys Škirpa, poseł Litwy w Berlinie, proponował swemu rządowi, by stworzyć uchodźcom takie warunki, by sami poprosili o wyjazd do Niemiec. Szedł nawet dalej, proponując, by polskich urzędników i innych osadników przysłanych w swoim czasie do Wilna zakwalifikować jako uchodźców i zmusić do zarejestrowania się w tym charakterze. Po czym dać do zrozumienia, że nie znajdą źródła utrzymania, a więc jedynym wyjściem jest wyjazd do Niemiec. Określenie „w swoim czasie” odnosi się do lat międzywojennych, kiedy Wileńszczyzna należała do Polski.
„Wysnuta z osobistej inicjatyw K. Škirpy koncepcja przymusowego zwrotu wszystkich uchodźców i internowanych niestety nie była możliwa do przyjęcia przez neutralną Litwę. Przede wszystkim polscy żołnierze poddając się władzom Litwy wiedzieli, że zostaną internowani i zgodnie z prawem międzynarodowy mieli pozostać internowani na neutralnej Litwie do końca wojny. (…) Przymusowy zwrot internowanych oznaczałby naruszenie przez Litwę zasad neutralności, bowiem zwracając internowanych wsparłaby jedną z wojujących stron”. - pisze litewski historyk.
Jak pisze Surgailis duża koncentracja uchodźców w Wilnie i na Wileńszczyźnie powodowała trudności z w zaopatrzeniu ich i zapewnieniu znośnych warunków życia.
„Ponadto przebywanie w Wilnie dużej liczby uchodźców z byłej Polski, która jako państwo była wrogo nastawiona do Litwy kolidowało z planami administracji litewskiej, by Wilno lituanizować i wprowadzić je w życie Litwy”.
Było to powodem działań zmierzających do wysiedlenia uchodźców z Wilna i Wileńszczyzny. Komisarz do spraw uchodźców wojennych zaproponował sukcesywną likwidację przez Litewski Czerwony Krzyż schronisk i punktów pomocowych dla uchodźców polskich oraz utratę prawa do zapomóg dla tych, którzy będą chcieli pozostać.
Autor pisze: „Przesiedlenia można by rzec były przymusowe od samego początku, bowiem ci którzy ich odmawiali, tracili prawo do pomocy Czerwonego Krzyża, a uchodźcy wojenni, którzy nie podporządkowali się nakazowi i próbowali się ukrywać byli karani aresztem do 6 miesięcy”.
Środowiska żydowskie zdołały przekonać władze Litwy, że na wysiedleniu uchodźców żydowskich ucierpi ekonomia oraz życie gospodarcze miasta. „Organa władzy Litwy po części uwzględniły te prośbę. Ze względu na specyficzne potrzeby w Wilnie pozostawiono również żydowskich pisarzy i dziennikarzy uchodźców”.
Motywem wysiedleń była także postawa uchodźców.
„Chociaż Polska przestała istnieć, butni Koroniarze uchodźcy nadal patrzyli na Litwinów i Litwę z góry i z pogardą. Przyjacielskie przyjęcie przez Litwinów ani trochę nie zmniejszyło szowinizmu niemałej części uchodźców i ich nienawiści do Litwy” - stwierdza Gintautas Surgailis.
Uchodźcy rozpowszechniali pogłoski o odrodzeniu się Polski i inkorporacji do niej Litwy, przekonywali, że nie należy podporządkowywać się litewskiej administracji. Kolportowane były ulotki antylitewskie. Zdarzyły się ataki na litewskie posterunki. Najsilniejsze wrogie nastawienie przejawiali byli urzędnicy i wojskowi.
Natomiast - jak twierdzi Gintautas Surgailis - „Zwykli obywatele byłej Polski mówili zazwyczaj, że dla nich odrodzenie ojczyzny nie jest aż tak ważne. Im nie było łatwo żyć również pod polskimi rządami, ponieważ wtedy także nie spodziewali się niczego dobrego. Według ich słów w tych czasach dobrze żyło się tylko różnym panom i urzędnikom państwowym, a niższe warstwy cierpiały biedę i mało się o nie troszczono”.
Autor pisze także o polskiej konspiracji w Wilnie i na Wileńszczyźnie.
„Chociaż litewskie instytucje rządowe podjęły zdecydowane kroki ku temu, by wszyscy uchodźcy zarejestrowali się i żeby w ten sposób można było sprawować nad nimi kontrolę, to jednak ci, którzy uczestniczyli w polskiej nacjonalistycznej działalności podziemnej przeciwko Litwie, Związkowi Sowieckiemu i Niemcom, ze zrozumiałych względów pozostawali w ukryciu”.
Władze Niemiec i Związku Sowieckiego były zaniepokojone nie dość stanowczą ich zdaniem postawą władz litewskich wobec polskich konspiratorów. Wychodząca w Prusach Wschodnich gazeta „Königsberger Allgemeine Zeitung” wyrzucała Litwinom, że łagodnie i z sentymentem obchodzą się z Polakami, którzy organizują dywersję przeciw Litwie i jej sąsiadom. Swoje niezadowolenie z powodu tego stanu rzeczy wyrażał Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich.
W styczniu 1940 władze litewskie zlikwidowały Organizację Polski Walczącej i Organizację Orła Białego „dążące do odrodzenia Polski drogą walki zbrojnej i utrzymana Wilna dla Polski”. Jak stwierdza autor większość członków konspiracji pochodziła spoza Wileńszczyzny.
Pierwsi internowani żołnierze przekroczyli litewsko-polską linię demarkacyjną (tak nazywa autor nieuznawaną przez Litwę granicę) 18 września 1939 roku. Wielu z nich było zdziwionych dobrym przyjęciem.
„Litwini przyglądają się nam bacznie, żadnych złośliwości czy drwin – rozumieją, co to jest dla żołnierza być zmuszonym oddać broń i udać się na tułaczkę” - pisał do żony jeden z Polaków o zachowaniu się żołnierzy litewskich. W Wiłkomierzu polskich żołnierzy karmiły Litwinki.
„Widać, że wszystko to robią nie dlatego, że nas Polaków specjalnie lubią, o nie. One to robią, bo jesteśmy nieszczęśliwymi ludźmi, którym zabrakło nie tylko Ojczyzny, ale i kawałka chleba”.
26 września 1939 roku było 12 767 internowanych żołnierzy i policjantów. Umieszczono ich w kilku obozach, z których największy był w Połądze – ok. 4 tys. internowanych.
„Przez cały 1939 r. internowani Polacy, szczególnie oficerowie stosunkowo często się upijali. Chociaż sprzedaż napojów alkoholowych internowanym była zakazana, jednak póki żołnierze mieli pieniądze miejscowi zaopatrywali ich w alkohol. Pijaństwo, hałas i bijatyki w znacznym stopniu ustały w 1940 roku, gdyż po wyczerpaniu pieniędzy skończył się i alkohol”.
W obozach istniały biblioteki, były też do stycznia 1940 roku radioodbiorniki. Zabrano je jednak, bo okazało się, że zasłyszane w radiu wiadomości internowani wykorzystywali do rozprzestrzenia „różnych pogłosek”. Internowani mogli swobodnie odprawiać obrzędy religijne. Mogły ich także odwiedzać rodziny. Zorganizowano chór i kółko teatralne, wydawano gazetki.
Komendant obozu w Kalwarii raportował:
„Różni pracownicy obozowi, tak cywile, jak i wojskowi kolegują się z Polakami, razem piją, grają w karty, przynoszą wódkę, wynoszą listy, itd. (...)Zakazuję tego i karzę, jak tylko mogę, lecz niewiele to daje”.
Internowani Polacy, najczęściej oficerowie „Niestety, nie doceniali sympatii, jaką darzyli ich Litwini i wkrótce rozwinęli na dość szeroką skalę propagandę przeciw krajowi, który ich przygarnął”. Wciąż wierzyli, że polska odrodzi się a przynależność Wilna i Wileńszczyzny do Litwy była dla nich nie do przyjęcia. Podejmowali udane próby skontaktowania się z konspiracją na Wileńszczyźnie i wywiadami Francji i Wielkiej Brytanii.
„Władze Litwy otrzymały ostrzeżenie od funkcjonariuszy niemieckiego gestapo z Prus Wschodnich, którzy zawiadomili, że niektóry oficerowie polscy blisko współpracują z pracownikiem francuskiego poselstwa w Kownie ltn. Pichonem”.
Dzięki niemieckim informacjom aresztowani zostali został oficer Janicki i uciekinierzy z obozu Marian Okulicz-Kozaryn i Karol Teleszewski.
Surgailis twierdzi, że prawie wszyscy szeregowi żołnierze polscy byli lojalni wobec Litwy. Ich zdaniem Litwini zachowywali się o wiele bardziej sprawiedliwie i opiekuńczo wobec nich niż polscy oficerowie. Szeregowcy „uważali, że za porażkę Polski są winni sojusznicy, którzy ich oszukali i polscy oficerowie, którzy nie potrafili zapanować nad zmobilizowanym wojskiem i nim dowodzić”.
25 października 1939 roku w obozie w Rakiszkach wybuchły zamieszki między polskimi oficerami i kadetami a polskimi żołnierzami. „Potem oficerowie zaczęli strzelać do litewskich strażników”. Po stłumieni buntu grozili, że następnym razem lepiej się przygotują.
W październiku 1939 roku rząd Litwy podjął decyzję o zwolnieniu internowanych pochodzących z Wileńszczyzny i postanowił przekazać Związkowi Sowieckiemu oraz Niemcom internowanych z terytoriów okupowanych przez te państwa.
Niemcy zgodzili się przyjąć tylko żołnierzy pochodzenia niemieckiego, potem także tych nadających się do pracy na roli oraz - na skutek zabiegów litewskich - także robotników i członków rozdzielonych rodzin. Spośród policjantów – tych, który godzili się na służbę w policji w Generalnym Gubernatorstwie. Zwalniano też niezdolnych do służby wojskowej, cywilów, obywateli litewskich.
Około 2500 internowanych uciekło z obozów, co wynikało z faktu, że niektóre obozy miały dogodne do tego warunki a straż była słaba. Ucieczki te wywoływały noty protestacyjne Związku Sowieckiego i Niemiec do władz litewskich
„Gdy 15 czerwca 1940 roku Związek Sowiecki rozpoczął okupację Litwy, wszystkim internowanym chcącym uciec stworzono ku temu warunki. Wartownicy wyjątkowo niedbale spełniali swoje obowiązki. W tamtych dniach wszyscy, którzy planowali uciec, mogli to uczynić”. - stwierdza litewski historyk.
21 czerwca zaostrzono reżim w obozach, lecz nadal zdarzały się ucieczki. W lipcu 1940 roku NKWD przejęło z litewskich obozów 4373 internowanych. Sowieci wytykali Litwinom, że zbyt dobrze i łagodnie traktowali internowanych polskich żołnierzy.
Po zajęciu Litwy przez Związek Sowiecki na mocy tajnego zarządzenia rządu sowieckiego uchodźcom miało być nadane obywatelstwo sowieckie. Ziemianie, fabrykanci, policjanci a także wszyscy ci, który odmówili przyjęcia obywatelstwa mieli zostać aresztowani. Zarejestrowano 18 tys. uchodźców, wśród nich wykryto 975 „elementów kontrrewolucyjnych”. 1822 uchodźców odmówiło przyjęcia sowieckiego obywatelstwa.
W zakończeniu Gintautas Surgailis pisze, że zakwaterowanie i utrzymanie i prawie 40 tys uchodźców i internowanych było dla Litwy dużym ciężarem. Jednak administracja litewska zaszczytnie zdała trudny egzamin narzucony przez zaistniałą sytuację.
Książkę opublikowało wydawnictwo Tetragon.
Tst (PAP)