Nagrywanie dzieci wołyńskich to najbardziej przejmujące doświadczenie w moim życiu zawodowym. To wejście w świat dziecka, który uległ całkowitej zagładzie – mówi Anna Lisiecka, autorka książki „Wołyń bez komentarza”. Jest to zbiór wcześniej nie publikowanych relacji osób, które przeżyły rzeź wołyńską w 1943 r.
Na książkę składają się zapisy reportaży i audycji radiowych Polskiego Radia, oryginalnych listów i pamiętników ocalonych, a także relacji świadków i ich potomków, podtrzymujących pamięć o ofiarach zbrodni.
Kontekst historyczny relacji ocalonych z rzezi przybliżają dokumenty polskie, ukraińskie i sowieckie, w tym protokoły przesłuchań banderowców, odezwy i rozkazy Ukraińskiej Armii Powstańczej, dokumenty IPN, protokoły z miejsc zbrodni, relacje dowódców Armii Krajowej i inne materiały źródłowe publikowane wcześniej wyłącznie w specjalistycznych publikacjach.
Większość relacji świadków ludobójstwa jest do siebie podobnych, a poziom ich szczegółowości uzależniony od wieku świadków w trakcie tamtych wydarzeń. Mieszkańcy spalonych wołyńskich wsi podkreślają, że przed wybuchem wojny niewiele lub nic nie zapowiadało zbrodni: „tam toczyło się normalne życie. Z Ukraińcami były dobre stosunki, spotkania robili, jakieś zabawy, nie było nic podejrzanego”. Później, kilka miesięcy przed „krwawą niedzielą" świadkowie wspominają narastającą atmosferę strachu: „już na wiosnę były łapanki. Tego zabrali z wioski, tamtego zabrali z wioski. Niektórzy ginęli bez wieści. Myśmy całe lato, do sierpnia, nocowali po zbożach”.
Wielu świadków mordów na własnych rodzinach wciąż próbuje sobie tłumaczyć dlaczego udało im się przeżyć: „A może ja zostałam jedna na to, żeby pojechać i odnaleźć te miejsca? Krzyże postawić. Chodziło to za mną dzień i noc. O niczym innym nie myślałam tylko żeby tam pojechać. Więc pojechałam w 1994 roku”.
Zbrodnie, których apogeum przypadło na lato 1943 r. wyjątkowo dobrze zapadły w pamięć rozmówców autorów reportaży: „Budzą mnie strzały karabinów i zajadłe wycie i szczekanie psa. Zrywam się z posłania, widzę przez szparę w ścianie stodoły jak banda UPA morduje ojca”. Wielu świadków mordów na własnych rodzinach wciąż próbuje sobie tłumaczyć dlaczego udało im się przeżyć: „A może ja zostałam jedna na to, żeby pojechać i odnaleźć te miejsca? Krzyże postawić. Chodziło to za mną dzień i noc. O niczym innym nie myślałam tylko żeby tam pojechać. Więc pojechałam w 1994 roku”.
Istotnym wątkiem wielu wspomnień jest również docieranie do śladów zbrodni. „A jak pojechałem po raz pierwszy na Parośle po tylu latach wszystko poznałem – gdzie miedza, gdzie pola, łąki”. We wspomnieniach zauważyć można, że konsekwencje zbrodni są wciąż obecne w psychice świadków tamtych wydarzeń. W wielu wspomnieniach widoczny jest strach przed współczesnymi Ukraińcami zamieszkującymi wsie w miejscach zbrodni: „To był syn Szyrka, sąsiada naszego, który był w tej bandzie. Był w bandzie i Przybysze wydali Niemcom tego Szyrkę i Niemcy go głodzili. A syn został i nadal żyje. Ja go widziałem i chciałem się do niego odezwać, ale bałem się”.
Spośród opublikowanych w książce „Wołyń bez komentarza” dokumentów na szczególną uwagę zasługuje depesza gen. Stefana Roweckiego "Grota" z kwietnia 1943 r. do Sztabu Naczelnego Wodza PSZ w Londynie, w której dowódca Armii Krajowej omawia sytuację na okupowanych przez Niemców Kresach. W swoim chłodnym meldunku „Grot” zauważa narastanie napięcia pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Dowódca AK proponuje podjęcie szerokiej akcji propagandowej wśród Ukraińców mającej uświadomić wspólne interesy obu narodów. Meldunek Roweckiego wydaje się trafnie diagnozować przyczyny konfliktu, takie jak „wybujały nacjonalizm”.
Stan ówczesnych stosunków polsko-ukraińskich przybliża meldunek dowódcy Okręgu AK Lwów po spotkaniu z grekokatolickim metropolitą Andrzejem Szeptyckim. 6 września Szeptycki stwierdził m.in., że „Polacy zbyt dużo wyrządzili krzywd Ukraińcom w okresie państwowości polskiej, aby on mógł teraz tej akcji zapobiec”.
Dzięki protokołom przesłuchań banderowców aresztowanych przez sowietów poznajemy szczegóły zbrodni ze słów odpowiedzialnych za ich popełnienie. W zeznaniach jednego z dowódców UPA czytamy jego przyznanie się do winy: „Kierowana przeze mnie SB [Służba Bezpieczeństwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów] brała aktywny udział w masowej likwidacji ludności polskiej oraz w niszczeniu i paleniu polskich osiedli. Podczas tak zwanej antypolskiej akcji zostało spalonych wiele polskich wsi i w bestialski sposób zamordowano dużą ilość ludności polskiej”.
„Wołyń bez komentarza. Wywiady radiowe, wspomnienia ocalałych, dokumenty” Zona Zero, Warszawa 2016.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/