Trzeba tu ręki Komendanta, człowieka, któremu prawie zupełnie mogę zaufać – pisał żołnierz Legionów Polskich Władysław Broniewski, jeden z bohaterów zbioru biografii uczestników walk o niepodległość, w PRL autor propagandowych wierszy o Stalinie, ulubieniec polskich komunistów.
Książka publicysty i dziennikarza historycznego Piotra Nehringa może zaskakiwać doborem niektórych nazwisk, które pojawiają się na jej kartach. Obok stosunkowo dobrze znanych żołnierzy i oficerów polskich formacji walczących na wszystkich frontach I wojny światowej, takich jak generałowie Dowbor-Muśnicki, Karaszewicz-Tokarzewski, Taczak i Rembek, pojawiają się w niej postaci znacznie mniej znane lub niekojarzone z walką o niepodległość.
Przybliża ona m.in. losy Władysława Broniewskiego i Michała Roli-Żymierskiego, dziś uznawanych za „bohaterów” systemu komunistycznego w Polsce. Ich postawa wobec narzuconego w 1944 r. systemu oraz jego twórców oceniania jest najczęściej w kategoriach zdrady lub co najmniej cynicznego konformizmu. Ich młodość w latach I wojny światowej oraz międzywojnia była w okresie PRL konsekwentnie przemilczana lub zakłamywana. Starano się wymazać ich walkę w Legionach, a w przypadku Broniewskiego bohaterstwo w wojnie z siłami, które w 1920 r. dążyły do sowietyzacji Polski, a których entuzjastą był ćwierć wieku później.
Autor śledzi postępującą zmianę poglądów Broniewskiego – od entuzjasty insurekcyjnej myśli Józefa Piłsudskiego, poprzez drogę ku skrajnej lewicy, aż po służbę u władców komunistycznej Polski. Nehring cytuje młodego Marka Hłaskę, który w „Pięknych dwudziestoletnich” nazwał Broniewskiego „więźniem Stalina”, dla którego „nie to było ważne, że Ziutek-Słoneczko wymordował ileś tam milionów ludzi”. Z drugiej strony, wspomina również słowa Juliusza Mieroszewskiego ze środowiska paryskiej „Kultury”, który w dniu śmierci autora „Słowa o Stalinie” stwierdził, że Broniewski był „polski w stu procentach we wszystkich wadach i zaletach”. Tym samym autor nie ocenia Broniewskiego i pozostałych bohaterów swojej książki, lecz stara się nakreślić w miarę całościowy obraz przybliżający zrozumienie ich motywacji.
Innym „zdemoralizowanym bohaterem niepodległości” był Michał Rola-Żymierski. Zdaniem autora marszałek Polski z nadania komunistów „zrobił jedną z najbardziej zdumiewających karier w historii Wojska Polskiego”. „Gdy podeszliśmy pod Niegorełoje, bolszewicy zapalili na naszych tyłach las. Musiałem przeprowadzić dywizję przez płonący las, innej drogi nie było. Do lasu wchodziłem z ostatnim batalionem, by utrzymać karność i dywizji nie zgubić. Przeszedłem” – wspominał w przemilczanych w okresie PRL relacjach z dramatycznych momentów odwrotu polskiej armii na przełomie lipca i sierpnia 1920 r. W kolejnych latach zniszczył swoją opinię odważnego dowódcy. Po aferze korupcyjnej został skazany na kilkuletnie więzienie. Tam rozpoczęły się jego kontakty z komunistami. Ich uwieńczeniem był tytuł marszałka przyznany 3 maja 1945 r. „Pozwalał sobie na mniejsze i większe ekstrawagancje, polegające na, jak donosił w 1946 r. jeden z obserwujących go agentów, przywiązaniu dużej wagi do spraw religijnych, noszeniu na czapce orła w koronie czy zwracaniu się do korespondentów nie obywatelu, lecz per pan” – pisze Piotr Nehring.
Pod koniec okresu stalinowskiego Żymierski padł ofiarą porachunków wewnątrz obozu komunistycznego. Później był hołubiony przez Edwarda Gierka i Wojciecha Jaruzelskiego. Symbolicznym zamknięciem jego długiego życia była śmierć już w okresie rządów pierwszego po 1989 r. niekomunistycznego premiera.
Czarną legendą i pogardą wielu różnych środowisk był otoczony Wacław Kostek- Biernacki. „Pułkownik Biernacki zasłynął przede wszystkim jako komendant mieszczącego się w twierdzy w Brześciu więzienia dla polityków opozycji antypiłsudczykowskich” – przypomina Piotr Nehring. Znacznie rzadziej pamiętany jest jego udział w rewolucji 1905 r. czy służba we francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Po wojnie był jednym z niewielu polityków piłsudczykowskich, którzy wpadli w ręce komunistów. Podobnie jak wielu innych represjonowanych trafił do jednej celi z niemieckim zbrodniarzem. „To był sposób znęcania się nad Kostkiem-Biernackim. W ten sposób chciano go poniżyć. Był to dodatek do fizycznych tortur, jakich mu nie szczędzono” – zeznawał jeden ze świadków w procesie apelacyjnym w 1953 r. Innym symbolem represji wobec Kostka-Biernackiego było wycofanie z bibliotek popularnych w okresie międzywojennym wierszy legionowych oraz opowiadań kresowych jego autorstwa.
Autor przedstawia również bohaterów, którzy nie splamili się działalnością na rzecz Kremla, represjami wobec przeciwników politycznych, niejasnymi powiązaniami i zamieszaniem w wielkie afery korupcyjne. Są na kartach tej książki również żołnierze i oficerowie, którzy nie walczyli na pierwszej linii frontu, lecz działali w cieniu, tworząc struktury wywiadu, które odegrały kluczową rolę w ochronieniu niepodległości w 1920 r.
Jednym z tych oficerów był Wiktor Tomir Drymmer. „Do połowy lipca 1919 r. Drymmer dysponował 18 wywiadowcami, którzy zajmowali się doraźnym szpiegostwem przyfrontowym i mieli dostarczać wiadomości o rozmieszczeniu poszczególnych jednostek bolszewickich” – pisze autor o pierwszych miesiącach polskiego wywiadu wojskowego. Dyslokacja wojsk sowieckich nie była jedynym zadaniem, któremu poświęcał się Drymmer i jego podwładni. Niezwykle ważne było również badanie zbrodni sowieckich. Drymmer pozostawił szczegółowe opisy miejsc masowych zbrodni popełnianych przez sowiecką Czekę. Szczególnie wstrząsające są te z Kijowa wyzwolonego spod panowania bolszewików. „To, co zobaczyłem, było straszne: cementowa podłoga była buroczerwona od krwi, której nadmiar wessały na dużą wysokość bielone ściany. Cuchnęło krwią, moczem i ekskrementami ludzkimi. Róg tego pokoiku był tak postrzelany, że cegła była wybita na głębokość dłoni. Patrzyłem jak porażony” – pisał Drymmer o piwnicach tamtejszego więzienia.
Opisy sowieckich zbrodni oraz rewolucyjnego chaosu zawierają też wspomnienia innego żołnierza niepodległości – pułkownika Leona Mitkiewicza-Żółłtka. Od 1917 r. przez dwadzieścia lat prowadził dokładny dziennik. Jego pierwsze karty to opis służby w szeregach kawalerii I Korpusu Polskiego, który chronił polską ludność na pogrążonej w chaosie Białorusi. „Dom dworski olbrzymi, jednopiętrowy z facjatkami na wierzchu. Cztery białe kolumny kamienne ozdabiały portal wejściowy. A przed nimi… zrzucony z rozmachem z pierwszego piętra wspaniały fortepian mahoniowy – był roztrzaskany zupełnie, a na domiar z powyrywanymi strunami i klawiszami, leżał w błocie jak trup zbrukany. Po całym klombie przed podjazdem walały się cenne stare książki” –opisywał zniszczony dwór rodziny Gedyminów w Puszczynie.
Istotną cechą opowieści Piotra Nehringa jest skupianie się nie tylko na osobistych historiach „żołnierzy niepodległości”, ale również uwzględnianie szerszego kontekstu politycznego i społecznego, który rzuca światło na podejmowane przez nich decyzje. Autor zauważa, że w czasie swojej walki o niepodległość, bohaterowie jego książki często byli uważani za zdrajców polskich interesów, a ich wysiłek cieszył się poparciem niewielkiej części społeczeństwa. W sierpniu 1914 r. bohaterami mieszkańców Warszawy nie byli żołnierze I Kompanii Kadrowej maszerujący do Kielc. Warszawiacy nie mogli wiedzieć o ich desperackiej próbie marszu na stolicę Królestwa Polskiego. „Panie rozgorączkowane, z błyszczącymi oczami, szybko kupowały kwiaty i biegły w środek szeregów końskich, aby wręczyć je oficerom, panowie opróżniali swoje papierośnice i wtykali papierosy kozakom, którzy z wysoka, z pobłażliwym uśmiechem przyjmowali te oznaki zachwytu” – tak Tadeusz Hołówko opisywał pożegnanie kozackich pułków wyruszających na front walki z Niemcami.
Książka została złożona czcionką Brygada 1918 zaprojektowaną przez wybitnego typografa i grafika Adama Półtawskiego na dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości w odlewni Idźkowski i S-ka. W 2018 r. czcionka został zdigitalizowana.
Zbiór esejów biograficznych „Zapomniani żołnierze niepodległości” Piotra Nehringa ukazała się nakładem Wydawnictwa Helion – Editio Historia.
Michał Szukała (PAP)
szuk /