Przed wojną Zofia Koszelanka była wziętą i cenioną autorką grafiki użytkowej i reklam w stylu art déco. Z jej pracami musiał się zetknąć każdy, kto choć raz kupował coś w warszawskim Domu Towarowym Braci Jabłkowskich. Dla tej firmy przygotowywała ulotki, kartki pocztowe i słynne logo, które brzmiało: „Bracia Jabłkowscy. Warszawa 1. Bracka 25. Magazyn ludzi zadowolonych”. Grafika użytkowa to jednak sztuka ulotna, która szybko ulega rozproszeniu i zniszczeniu. Tak też się stało z twórczością Koszelanki. Dlatego po latach jej córka Małgorzata Trzcińska-Dąbrowska postanowiła przypomnieć postać matki.
Praca dla tej renomowanej firmy była spełnieniem marzeń młodziutkiej absolwentki Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa. Polecił ją tam nauczyciel, rzeźbiarz Jan Szczepkowski. Dostrzegł on talent uczennicy, która nie tylko wykazywała się inwencją i wyobraźnią, lecz również szybko opanowała znajomość kompozycji stosowanej w przypadku różnych form reklamy wydawniczej i wystawienniczej, a także wiedzy z zakresu liternictwa czy znajomości czcionek dostępnych w drukarniach.
Prace Koszelanki spodobały się ludziom prowadzącym przedwojenny odpowiednik dzisiejszych działów reklamy. A stawiali oni naprawdę wysokie wymagania, gdyż zajmowali się największym domem towarowym w Europie Środkowej. Autorka książki szczegółowo opisuje jego powstanie i rozwój: „Wszystko zaczęło się w roku 1884 od starej komody z pasmanterią, a więc nićmi, guzikami, wstążkami, i z sutaszem, czyli ozdobnym sznurkiem używanym do obszywania kołnierzy marynarskich w chłopięcych ubrankach. Jedynego mebla, który stanowił całe wyposażenie małego sklepiku Anieli Jabłonowskiej urządzonego w suterenie kamienicy pod numerem sześć przy ulicy Widok. Sklepik powoli ekspandował i, rozszerzając handlową ofertę, zmieniał kolejno siedziby na coraz większe. Rodzinny już biznes, albowiem działania Anieli wsparli jej bracia, kuzyni i powinowaci, w roku 1912 powołał do życia spółkę akcyjną, w której członkowie klanu Jabłonowskich przejęli sześćdziesiąt procent udziałów. Wtedy też zapadła decyzja o wybudowaniu własnej siedziby”.
W ten sposób powstał okazały budynek zaprojektowany przez Karola Jankowskiego i Edwarda Lilpopa, wzorowany na największych domach towarowych, z których słynął Paryż czy Berlin. Na poszczególnych kondygnacjach klienci mogli kupować luksusowe towary. Wybierały się po nie do Warszawy zamożne elegantki z całego kraju. Kusił je na np. Salon Mód, oferujący wytworne suknie na wszystkie okazje, futra, kostiumy... Zanim się kupiło te cuda, można było je zobaczyć podczas rewii mody, które odbywały się dwa razy do roku – w marcu i we wrześniu. Panny młode razem z matkami przyjeżdżały do Braci Jabłonowskich zaopatrzyć się w wyprawy ślubne, które kosztowały niebotyczne pieniądze, a także w meble i wszelkiego rodzaju wyposażenie domów. By je do tego zachęcić, stosowano różne reklamowe chwyty, w tym katalogi towarów, wydawane w dużych nakładach od 20 do 43 tys. egzemplarzy. I właśnie m.in. ich przygotowaniem zajmowała się Zofia Koszelanka.
„Oferta Jabłonowskich prawie do samego końca, czyli do ostatniego letniego katalogu +Moda 147/1939+, była w większości rysowana. Poszczególne egzemplarze odzieży rozwieszano na manekinach, a do inwencji rysownika należało nie tylko czytelne odtworzenie fasonu, kroju sukni czy garnituru, ale też znalezienie odpowiedniej pozy i wyrazu twarzy postaci przyodzianej w reklamowaną odzież oraz zakomponowanie całej kolumny, czyli strony katalogu, lub tak zwanych rozkładówek, na co składało się po kilka, a nawet kilkanaście rysunków poszczególnych modeli” – pisze Małgorzata Trzcińska-Dąbrowska.
Jej matka tworzyła także reklamy prasowe. Jedną z bardziej znanych był rysunek ubranego w kraciastą kurtkę wędkarza, który zarzuca wędkę, łowiąc na nią modną sukienkę. Towarzyszące obrazkowi hasło zachęcało: „Łapcie okazję”. Ale Zofia Koszelanka nie tylko zajmowała się tego typu sztuką użytkową. Małgorzata Trzcińska-Dąbrowska przypomina jej znakomite rysunki i obrazy, które powstawały podczas plenerów w Kazimierzu nad Wisłą. W pamięci pozostają naszkicowane ołówkiem „Typy kazimierskie” czy „Portret ślepca Kozdronia”, który za pieniądze pozował przyjeżdżającym tam twórcom. Dzieła Zofii Koszelanki były doceniane i pokazywane w Zachęcie na tzw. Salonach. Publiczność mogła w roku 1929 oglądać jej „Kawalera z bukietem” i „Narciarkę”, a w 1930 r. „Marynarza”. Te dwa ostatnie obrazy zostały sprzedane warszawskiej fabryce czekolady Franciszka Fuksa na dekoracje wieczek wykwintnych bombonierek.
Karierę artystki przerwały okupacja i przaśna socjalistyczna rzeczywistość, która nie potrzebowała wyrafinowanej sztuki użytkowej. Z tego powodu Koszelanka nigdy do swojego zawodu grafika reklamowego nie wróciła. Po wojnie zajmowała się wychowaniem dzieci i jako nauczycielka prowadziła zajęcia plastyczne w świetlicy jednej ze szkół podstawowych na warszawskiej Woli. Zmarła w wieku 94 lat.
Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP