23 kwietnia mija 50 lat od śmierci. Krzysztofa Komedy, jednego z najbardziej znanych i cenionych polskich kompozytorów i pianistów jazzowych, twórcy muzyki m.in. do filmów "Niewinni czarodzieje" i "Dziecko Rosemary".
Krzysztof Komeda był jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów wszech czasów, pewnie drugim po Chopinie według zgodnych opinii krytyków muzycznych. "Komeda był dla Polaków tym, kim Miles Davis dla Amerykanów" - uważa Paweł Brodowski, redaktor naczelny "Jazz Forum".
Grać z Komedą czy też inspirować się jego muzyką, aranżować ją, nagrywać komedowskie kompozycje - to dla większości muzyków jazzowych ważne doświadczenie, zawsze wyraźnie zaznaczane w biografiach artystycznych i "zapisane" w albumach jemu dedykowanych, jak np. "Music for K" i "Litania" Tomasza Stańki, który współpracował z Komedą.
Komedę przypominają także w swojej twórczości i koncertach dedykowanych kompozytorowi muzycy średniej i młodszej generacji, wśród nich m.in. grupa EABS, Wojtek Mazolewski, Maria Sadowska, Leszek Możdżer, Jan Ptaszyn Wróblewski, Adam Pierończyk, Maciej Obara.
"Jazzmani mówią o Komedzie, że to romantyk, +Chopin jazzu+. Istotnie, widać to w wielu utworach. Grywałem Komedę na moich klasycznych koncertach i w kraju, i zagranicą" - powiedział PAP Janusz Olejniczak. "Zdarzało się, że pytano mnie potem, czyje to kompozycje, bo +ten Chopin+ jest jakiś inny. Kiedy odpowiadałem, że to muzyka do filmów na przykład Polańskiego, niektórzy zaczynali się orientować, i rozpoznawali - no tak, to przecież kołysanka z +Rosemary’s Baby+" - dodał.
Jednym z ostatnich "komedowych" wydarzeń był 16 kwietnia w Warszawie odsłuch specjalnego wydania płyty "Astigmatic", wydanej z okazji Record Store Day.
"+Astigmatic+ to dla polskiego jazzu płyta wszech czasów" - charakteryzował płytę Paweł Brodowski. "Została nagrana tuż po festiwalu Jazz Jamboree w grudniu 1965 roku w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Okładkę stworzył Rosław Szaybo, bazując na zdjęciu Marka Karewicza. Zagrali: na perkusji Rune Carlsson, który wcześniej brał udział w wielu przedsięwzięciach Krzysztofa; na trąbce Tomasz Stańko, też nadworny muzyk Komedy. Na saksofonie Zbigniew Namysłowski, który dołączył do zespołu w ostatniej chwili. Do tego jeszcze kontrabasista Guenter Lenz. Na płycie znalazły się trzy rozbudowane kompozycje Komedy" - wyjaśnił.
A Zbigniew Namysłowski, który zagrał na saksofonie na płycie "Astigmatic", podczas spotkania 16 kwietnia powiedział: "Komeda był świetnym kompozytorem. Ale cały kunszt kompozytorski wykazał nie tylko przez swoje płyty, w tym +Astigmatic+, ale przede wszystkim pisząc muzykę filmową. Komeda nie był asem pianistyki, ale był oryginalny, nie robił banalnych trików przy instrumencie, myślał podczas grania".
Krzysztof Komeda, właściwie Krzysztof Trzciński, urodził 27 kwietnia 1931 roku w Poznaniu. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku siedmiu lat. W 1955 roku, po uzyskaniu dyplomu poznańskiej Akademii Medycznej, podjął pracę jako laryngolog.
Już jako student brał udział w jam sessions organizowanych w studenckich mieszkaniach po kryjomu, bo w czasach stalinizmu władze komunistyczne zakazały grania jazzu jako muzyki niezgodnej z panującymi zasadami socrealizmu.
Występował z różnymi poznańskimi grupami m.in. z zespołem dixielandowym Jerzego Grzewińskiego, grającym jazz w tradycyjnym stylu nowoorleańskim. Dixieland nie odpowiadał Komedzie, interesował go modern jazz. W tym stylu grał Komeda Sekstet, który muzyk założył w 1956 roku. Zespół Komedy stał się pierwszą polską grupą jazzową grającą muzykę nowoczesną, a jego nowatorskie wykonania utorowały drogę dla jazzu w Polsce.
Komeda pojawił się na polskiej estradzie w 1956 roku podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. "Występ Sekstetu Komedy stał się wielkim wydarzeniem kulturalnym doby Odwilży i Października. W tamtym roku w sierpniu na sopockiej estradzie doszło do przełomu w polskiej kulturze, ponieważ nagle w centrum odradzającej się kultury polskiej znalazła się potępiana przez władze muzyka jazzowa" - mówił w rozmowie z PAP prof. Marek Hendrykowski, historyk sztuki filmowej, autor książki "Komeda". Jak zaznaczył, "zwrócono wtedy szczególną uwagę na tę szóstkę, której przewodził rudy okularnik". "Wszystkie gazety i tygodniki pełne były Komedy, stał się on w jednym tygodniu kimś niezwykle ważnym dla polskiej kultury" - przypomniał profesor.
Krzysztof Trzciński przyjął pseudonim "Komeda" jeszcze w Poznaniu w 1956 roku, rok później postanowił rozstać się z zawodem lekarza, ponieważ doszedł do wniosku, że świat muzyki i medycyny są nie do pogodzenia. "Muzyka była w moim życiu ważniejsza" - mawiał pianista.
Jako muzyk filmowy Komeda zadebiutował w 1958 roku. Jak zaznaczył Hendrykowski, to zafascynowany muzykiem Jerzy Skolimowski polecił swojemu koledze Romanowi Polańskiemu Komedę jako kompozytora do etiudy filmowej "Dwaj ludzie z szafą". "Polański zwrócił się do Komedy z duszą na ramieniu, ponieważ różnica pomiędzy znanym całej Polsce muzykiem a nikomu nieznanym adeptem reżyserii była wtedy ogromna" - mówił profesor. Jak opowiadał, Komeda zgodził się bez wahania, od tamtej chwili stale komponował do filmów Polańskiego i kilku innych reżyserów.
Roman Polański wspomina Komedę jako niezwykle nieśmiałego rudowłosego okularnika. "Kiedy poznałem go bliżej, zdałem sobie sprawę, że jego rezerwa jest oznaką chorobliwej nieśmiałości, pancerzem, pod którym kryje się łagodność i niezwykła inteligencja" - mówił reżyser.
W 1960 roku powstała muzyka do "Niewinnych czarodziejów" Andrzeja Wajdy. "W 1959 roku po filmie +Lotna+ Wajda chciał oderwać się od kina historycznego i zająć współczesnością. Krążąc po różnych tematach i ludziach wpadł na młodego zdolnego nazwiskiem Skolimowski" - mówił autor "Komedy". Jak zaznaczył, "we trzech, wspólnie z Jerzym Andrzejewskim, rozwijali pomysł nakręcenia czegoś o młodym pokoleniu - jakie ono jest". Według Hendrykowskiego, kluczowa rola przypadła wtedy Skolimowskiemu, który wymyślił bohaterów i napisał dialogi. Pierwowzorem Bazylego, którego zagrał Tadeusz Łomnicki, był Komeda - uważa profesor. "To nie jest zwierciadlana biografia znanego muzyka, ale wiele cech bohatera, którego widzimy na ekranie, żywo przypomina sylwetkę, styl, życiorys i legendę Komedy" - mówił Hendrykowski.
W filmie Wajdy Komeda wystąpił też osobiście, grając samego siebie. "Nie tylko jego życie dostarczyło materiału fabularnego, ale również na ekranie pojawia się we własnej osobie" - zaznaczył krytyk.
Komeda pisał muzykę m.in. do filmów Janusza Morgensterna ("Do widzenia do jutra", "Jutro premiera") i Janusza Nasfetera ("Mój stary", "Zbrodniarz i panna", "Niekochana").
W styczniu 1968 r. Krzysztof Komeda wyjechał do Stanów Zjednoczonych; pracował tam nad muzyką do filmów "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego i "The Riot" Buzza Kulika.
W grudniu tego roku uległ w Los Angeles ciężkiemu wypadkowi. Do kraju przewieziono go 18 kwietnia 1969 roku; zmarł pięć dni później.
Legenda Krzysztofa Komedy to nie tylko muzyka, o czym świadczy jego biografia, ostatnio szczegółowo zrekonstruowana przez Magdalenę Grzebałkowską w książce "Komeda. Osobiste życie jazzu".((PAP)
abe/ wbp/ mce/ pat/