23 czerwca 1933 roku we Lwowie urodził się Andrzej Trzos-Rastawiecki, reżyser filmów o pielgrzymkach Jana Pawła II, autor „Trądu”, „Zapisu zbrodni” i „Skazanego”. Moje filmy są pamiętane dlatego, że były trochę inne - mówił w 1989 roku.
"Kamera Trzosa-Rastawieckiego chwyta drobne zdarzenia ukazujące potoczny klimat spotkania narodu z Kościołem: dwóch biskupów ciągnie ławeczkę, żeby na niej stanąć i lepiej widzieć następcę św. Piotra, zakonnice się śmieją, dziecko płacze w papieskich ramionach, obdarci długowłosi młodzieńcy uważnie słuchają homilii. Miliony małych wydarzeń, setki tysięcy ludzi i człowiek, z którym chcieli się zobaczyć" - opisywał film "Pielgrzym" Krzysztof Kłopotowski ("Tygodnik Solidarność", 1981). "Trzos-Rastawiecki pokazał dokument znakomity, gdyż poddał się nastrojowi chwili. Czy zresztą może być zły film, w którym występuje cały naród?" - podsumował krytyk.
"Wtedy wszystko było zaskoczeniem. Pierwszy szok to 300 tysięcy ludzi śpiewających na placu Zwycięstwa +My chcemy Boga+. 1000 metrów od Komitetu Centralnego. Dziś taki obrazek nie dziwi, ale wówczas było to szokujące" - opowiadał Trzos-Rastawiecki w 1989 roku Teresie Sołtysiak w wywiadzie przeznaczonym pierwotnie dla "Itd" zatytułowanym "Wierzę w fakty". Zdanie to zaszokowało jednak skutecznie ówczesnego redaktora naczelnego studenckiego tygodnika, w rezultacie czego rozmowa ukazała się ostatecznie w młodzieżowym miesięczniku pallotynów "Komu wierzę?".
"Nie starałem się jakoś specjalnie złośliwie pokazywać klęczących w tłumie milicjantów, bo uważałem, że ciekawsze rzeczy się tu dzieją. Tą najciekawszą rzeczą, która nastąpiła, było to - jeśli można tego słowa tu użyć - uduchowienie tych milionów ludzi. Którzy byli w szczególnym nastroju. Nie było nic z agresji" - wspominał reżyser w rozmowie ze Studiem TV Niedziela (2009).
Zrealizowany w 1979 r. na zlecenie Episkopatu Polski "Pielgrzym" był początkowo wyświetlany w kościołach i salkach parafialnych. Do państwowych kin trafił w 1981 r. podczas "karnawału Solidarności".
Andrzej Trzos-Rastawiecki zapamiętał, że kiedy przyjął kościelną propozycję realizacji filmu poza strukturami kinematografii PRL, ówczesny kierownik Biura Prasowego Episkopatu ks. Alojzy Orszulik zapytał go, czy ma świadomość, że może być tak, że już żadnego więcej filmu nie zrobi.
W trakcie drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski powstał kolejny dokument pt. "Credo" (1983).
"Oba są filmami dokumentalnymi. Na pierwszym widzowie płakali z radości, na drugim - z goryczy" - mówił reżyser Teresie Sołtysiak.
Urodził się 23 czerwca 1933 r. we Lwowie. Jego ojciec Bolesław Trzos był notariuszem, matka Irena Rastawiecka - skrzypaczką.
Studiował na Politechnice Krakowskiej i pracował tu dwa lata. Wolne chwile poświęcał amatorskiemu klubowi filmowemu - i ta pasja, zainteresowanie głębsze niż można by sądzić - zdecydowały, że dobijając niemal trzydziestki zawędrował do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Hobby zamieniło się w zawód" - napisała Dorota Terakowska prezentując bohatera wywiadu zatytułowanego "Nietypowy?" ("Gazeta Południowa", 1976). W rozmowie tej, na pytanie, czy jest jakiś rodzaj filmu, o którym wie, że na pewno nie będzie go kręcił, Trzos-Rastawiecki odpowiada krótko "Tak. Komedia". I dodaje, ż jego marzeniem jest "film muzyczny, ale nie musical".
Dyplom w łódzkiej filmówce zrobił w 1964 roku. Praktykę zawodową rozpoczął na planie "Rzeczywistości" (1960) Antoniego Bohdziewicza, "Jadą goście, jadą" (1962) Stanisława Lotha oraz "Dwóch żeber Adama" (1963) Janusza Morgensterna - przypomniał Jerzy Armata na stronie sfp.org.pl.
Debiutował filmem dokumentalnym "Wokół sprawy" (1963) o problemie nielegalnego usuwania ciąży przez znachorów. Dokumentów zrealizował w sumie ponad 40.
W 1971 roku zrealizował "Trąd" czarny kryminał, którego rozpowszechnianie władze kinematografii ograniczyły do tzw. kin studyjnych. Co nie przeszkodziło, by film zobaczyło ponad 600 tys. widzów, złaknionych niesztampowego, "odważnego podjęcia drażliwego tematu społecznego"
Kolejny film fabularny "Zapis zbrodni" (1974) to niemal dokumentalna rekonstrukcja zabójstwa taksówkarza popełnionego przez dwóch młodych ludzi z podłódzkiej wsi. Doceniony został m.in. Wielkim Jantarem festiwalu w Koszalinie (1975), Dukatem Filmowym i nagroda FIPRESCI w Mancheim (1974)i Srebrnymi Lwami w Gdańsku (1974).
Trzeci film fabularny "Skazany" (1975), podejmujący problem etycznej oceny samobójstwa, nagrodzony został w Gdańsku, Łagowie, San Sebastian (1976) i Warnie (1977).
"Prawdziwe życie +Skazanego+ i innych filmów zaczyna się dopiero wówczas, gdy pochylimy się nad problemami niezamkniętymi przez Trzosa i zaczniemy się nad nimi zastanawiać. To właśnie wówczas odkryjemy w nich wartości dodatkowe - protest przeciw okrucieństwu, bezduszności i bierności moralnej" - pisał krytyk Janusz Skwara w tygodniku "Film". "Reżyser tym właśnie problemom jest wierny do końca, bez reszty" - ocenił.
W 1978 roku powstał utrzymany w paradokumentalnej poetyce – film "Gdziekolwiek jesteś panie Prezydencie" o Stefanie Starzyńskim we wrześniu 1939 roku.
Kolejne Srebrne Lwy Gdańskie zdobył dramat "Jestem przeciw" (1985) rozgrywający się w środowisku młodych narkomanów.
W 1989 roku Andrzej Trzos-Rastawiecki zrealizował dramat obyczajowo-społeczny "Po upadku. Sceny z życia nomenklatury" na podstawie powieści Tadeusza Siejaka "Próba" - przedwcześnie zmarłego i obecnie raczej zapomnianego twórcy, wnikliwie portretującego peerelowską rzeczywistość.
Przeszło dekadę wcześniej, bo w 1977 roku, reżyser wpadł dosłownie na chwilę do teatru - konkretnie warszawskiego "Powszechnego", którym kierował jeszcze Zygmunt Hübner. Sztuka "Mecz" pióra Janusza Głowackiego prezentowała to, czym żyła wówczas Polska - kończącymi się sukcesami i nadciągającymi porażkami narodowej futbolowej drużyny.
Premiera "Meczu" odbyła się 10 lutego 1977 roku i - jak wszystkie ówczesne wydarzenia w stołecznym "Powszechnym" odbiła się szerokim i głośnym echem. Jednym z recenzentów przedstawienia był telewizyjny sprawozdawca sportowy Jan Ciszewski.
"Generalnie: Głowacki to człowiek wielce utalentowany, wyczulony na wiele rzeczy, masę też spraw tu podpatrzył, ale chyba nie miał zbyt wiele czasu i wyszło dobrze nie do końca. Oddał rzecz reżyserowi, który obnażył się w wywiadzie udzielonym gazecie, że nigdy nie był na meczu futbolowym" - pisał legendarny dziś komentator wyczynów "Orłów Górskiego" ("Kultura", 1977). "Nie wiem, czy to wyszło sztuce i przedstawieniu na dobre - brak tu realiów i napięcia, brak specyficznej atmosfery meczowej. Ale na pewno jest parę racji - ważnych - i przedstawienie, sądzę, będzie się cieszyło dużym powodzeniem" - komentował.
"Andrzej Trzos-Rastawiecki to mistrz łączenia środków wyrazowych kina dokumentalnego i fabularnego, czego najlepszym przykładem są jego dokumenty, fabuły, a także opowieści znajdujące się gdzieś na styku tych dwóch rodzajów kina, jak +…gdziekolwiek jesteś, panie Prezydencie…+ czy +Marszałek Piłsudski+. W 2012 roku podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni został uhonorowany nagrodą za całokształt twórczości, a rok później odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla polskiej kultury oraz osiągnięcia filmowe" - przypomniał Jerzy Armata.
Andrzej Trzos-Rastawiecki był wieloletnim wykładowcą i opiekunem studentów na Wydziale Scenariuszopisania łódzkiej PWSTTViF. "Spod jego ręki" wyszli tacy twórcy jak m.in. Cezary Harasimowicz i Wojciech Tomczyk.
Nie udało się to niestety Emilowi Barchańskiemu - najmłodszej ofierze stanu wojennego - który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach 3 czerwca 1982 roku. Wcześniej brał udział w akcji podpalenia pomnika Feliksa Dzierżyńskiego; wpadł w łapy Służby Bezpieczeństwa 3 marca 1982 roku w mieszkaniu na trzynastym piętrze wieżowca na rogu Targowej i Kijowskiej w Warszawie, gdzie wraz z kolegą drukował m.in. esej "Będę krzyczał" Adama Michnika.
Przed stanem wojennym młodziutki Emil - jak wspominała jego matka Krystyna Barchańska w książce "Miałam syna Emila" autorstwa Małgorzaty Winkler-Pogody - nie planował żadnych bohaterskich czynów. Mając czternaście lat, zaczął jeździć konno w stajni w Zaborowie w Puszczy Kampinoskiej. "W Zaborowie poznał ludzi, którzy zajmowali się filmem, m.in. reżysera, pana Andrzeja Trzos-Rastawieckiego, który często tam bywał ze swoją narzeczoną i opowiadał o swojej pracy. Pod wpływem tej znajomości Emil postanowił, że będzie reżyserem filmowym" - opowiadała Barchańska.
Ostatnim filmem dokumentalnym zrealizowanym przez Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego, była "Ballada o prawdziwym kłamstwie". "Dokumentalna opowieść o propagandzie, która kształtowała obraz życia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Przy jej pomocy władza zapewniała sobie posłuszeństwo społeczeństwa i podtrzymywała przy życiu mity socjalizmu. Reżyser wykorzystał fragmenty kronik i peerelowskich programów telewizyjnych, aby pokazać mechanizmy propagandy i absurdy socjalistycznego państwa. To opowieść o PRL-u, oszustwach wyborczych, medialnej cenzurze i manipulacji" - czytamy na stronie Domu Spotkań z Historią..
W publikacjach krytyków Andrzej Trzos-Rastawiecki nie został zapisany do żadnej z "polskich Szkół Filmowych" - nie wymienia się jego nazwiska przy okazji "Kina Moralnego Niepokoju" ani tym bardziej "Szkoły Polskiej".
"Pana filmy, choć można się przyczepić do ich ascetycznej formy zapadają w pamięć. Czy nie boi się Pan, że głównie dzięki tematyce, a nie ze względu jak zostały zrobione?" - pytała Terasa Sołtysiak w 1989 roku. "Zaryzykowałbym twierdzenie: pani je pamięta właśnie dlatego, że były trochę inne" - odparł reżyser.
Andrzej Trzos-Rastawiecki zmarł 2 kwietnia 2019 roku.
Paweł Tomczyk (PAP)
pat/ dki/