Aktor Andrzej Grabowski w rozmowie z PAP mówi o przygotowaniach do najnowszej premiery "Czechow żartuje!" i swoim benefisie z okazji 40–lecia aktorstwa. "Ludzi kocham! Obserwuję ich i wszystkie moje role biorą się z tej obserwacji" - przekonuje w rozmowie z PAP.
PAP: W wywiadach mówi pan o swojej nieśmiałości, a nawet strachu przed tłumem. Biorąc pod uwagę pański wizerunek sceniczny wydaje się to aż niewiarygodne...
Andrzej Grabowski: Tak samo niewiarygodne jest to, że Marilyn Monroe popełniła samobójstwo - była nieszczęśliwą kobietą mając u stóp cały świat. Przecież powinna być szczęśliwa. Najwięksi komicy filmowy często są prywatnie smutnymi, stetryczałymi ludźmi. Ze mną jest tak, że czasem mam tych tłumów dosyć.
PAP: Ludzie pana drażnią?
Andrzej Grabowski: Ludzi kocham! Obserwuję ich i wszystkie moje role biorą się z tej obserwacji, ale po całodziennym pobycie na planie filmowym, gdzie setki osób czegoś ode mnie chcą, mam wielką potrzebę ograniczenie kontaktu z bliźnimi. Gdy pójdę na mecz, to nie czuję się tam dobrze. Pokazują mnie palcem: „O Ferdek Kiepski” albo „Gebels przyszedł” – wykrzykują.
PAP: To przejaw popularności, a o to przecież aktorom chodzi. Mogą wtedy liczyć na wyższe stawki...
Andrzej Grabowski: W teatrze i filmie najbardziej lubię się śmiać. A Czechow daje mi, jako aktorowi, to wszystko, co uwielbiam najbardziej. Lubię rozśmieszać wzruszając albo wzruszać rozśmieszając, bo to w sumie na jedno wychodzi. Zawsze myślałem, że warto byłoby coś Czechowa zagrać, bo to bystry obserwator, bardzo dowcipny gość. Fantastyczny autor i człowiek. No i w końcu nadarzyła się okazja.
Andrzej Grabowski: Za to, że jest się popularnym, w teatrze i filmie nie płacą ekstra – na znanej twarzy można zarobić jedynie w reklamie. W serialach też nikt nie zwraca na to uwagi. Są aktorzy, którzy lubią być rozpoznawalni, którzy uwielbiają dawać wywiady, którzy lubią być fotografowani, uśmiechać się, głaskać dzieci, wpisywać im wierszyki do pamiętników itd. itd. Nie chcę wcale przez to powiedzieć, że to niedobrze. Oni są tacy, ja jestem inny. Nie lubię popularności, gdy widzę tłumy, chowam jak mysz pod miotłę. Szukam schronienia i odpoczynku.
PAP: Czy chce się panu jeszcze rozmawiać z dziennikarzami?
Andrzej Grabowski: Nie lubię kłamać i powiem prawdę – nie chce mi się. Wstawać rano z łóżka też mi się czasami nie chce, szczególnie jak za oknem plucha, ale wstaję. A z drugiej strony wiem, że ta premiera, którą przygotowujemy w Teatrze 6.piętro połączona z benefisem z okazji 40-lecia mojego aktorstwa – to powody, dla których wypadałoby coś mądrego albo zabawnego prasie powiedzieć.
PAP: Spektakl, o którym pan wspomniał, to "Czechow żartuje!" oparty na pomyśle pokazania w jeden wieczór wszystkich jednoaktówek Antoniego Czechowa. Premiera już 21. grudnia, reżyseruje Eugeniusz Korin. Rozmawiamy tuż po próbie, wygląda pan na wyczerpanego...
Andrzej Grabowski: To jest koszmar! Gram pięć postaci, każda inna. Tekstu fura, a w moim wieku wcale nie jest łatwo nauczyć się roli na pamięć. Kiedy pracuję nad filmem albo serialem, to wystarczy, że przed zagraniem sceny przeczytam rolę ze dwa razy, potem wchodzę i gram. Od 12 lat nie pracowałem w teatrze, nie uczyłem się tekstu, a operowałem wyłącznie tą pamięcią krótkotrwałą, a teraz muszę sobie zrobić w głowie twardy dysk.
PAP: Aż tak?
Andrzej Grabowski: Tak. Gram tu pięć jednoaktówek. Mam 20 sekund na zmianę kostiumu i przyklejenie wąsów i od razu wracam na scenę, jako nowa postać! Od tego wszystkiego może zakręcić się w głowie. Zostało nam jeszcze kilka dni prób.
PAP: Teksty Czechowa to pana ulubiony repertuar teatralny?
Andrzej Grabowski: W teatrze i filmie najbardziej lubię się śmiać. A Czechow daje mi, jako aktorowi, to wszystko, co uwielbiam najbardziej. Lubię rozśmieszać wzruszając albo wzruszać rozśmieszając, bo to w sumie na jedno wychodzi. Zawsze myślałem, że warto byłoby coś Czechowa zagrać, bo to bystry obserwator, bardzo dowcipny gość. Fantastyczny autor i człowiek. No i w końcu nadarzyła się okazja.
PAP: Aż trudno sobie wyobrazić, że przez tyle lat bycia aktorem nie miał pan do czynienia z tekstami Czechowa. A trochę się tych ról już uzbierało...
Andrzej Grabowski: Tak, ale w teatrze przez 12 lat nie robiłem niczego nowego. Z wyboru, nie z konieczności. Teraz zdecydowałem się popracować dla teatru, dlatego, że to Czechow właśnie. Skusiłem się, a raczej Eugeniusz Korin mnie skusił tym jubileuszem, tym 40-leciem. Pamiętam jak mój kolega Marian Cybulski obchodził swoje 40-lecie. Dawno, dawno temu to było. Byłem wtedy jeszcze młodym aktorem i wówczas wydawało mi się to niemożliwe, żeby 40 lat być na scenie. Dziś wiem, że takie rzeczy się zdarzają.
PAP: Pokusi się pan o kilkuzdaniowy bilans swojej dotychczasowej aktorskiej kariery? Co by pan zmienił w swoim życiu zawodowym?
Andrzej Grabowski: Moje życie zawodowe ułożyło się tak, że pewnie niejeden z moich kolegów aktorów dziękowałby Bogu. Nie mam, więc powodów do narzekania. Zamiast grymasić, mógłbym wymienić kilka ról filmowych, teatralnych i serialowych, które sobie niezwykle cenię. Nie mówię, że to role wielkie, ale takie, które uważam, że są coś warte. To na pewno grany od 12 lat w Teatrze Słowackiego w Krakowie „Chory z urojenia”, na pewno jest to Ferdynand Kiepski w „Świecie według Kiepskich” grany przez 15 lat. Grać sitcom przez 15 lat, żeby się ciągle utrzymywał to ewenement! A z ról teatralnych to na pewno Jasiek z „Wesela” w reżyserii Andrzeja Wajdy i postacie w spektaklach Schafferowskich.
PAP: Ma pan jakieś swoje sprawdzone sposoby na odpoczynek?
Andrzej Grabowski: Gdy przychodzę do domu, to gaszę wszystkie górne światła, a zostawiam tylko boczne. A dlaczego? Bo gdy całe życie świecą panu na scenie reflektory prosto w oczy, to, chociaż w domu chce się od nich odpocząć.
***
Andrzej Grabowski - polski aktor filmowy, teatralny i telewizyjny oraz wokalista. Ma 61 lat. Na dużym ekranie zadebiutował już w czasie studiów w filmie "Odejścia, powroty". Choć wziął udział w wielu uznanych produkcjach filmowych i teatralnych, szczególną popularność Andrzej Grabowski zawdzięcza roli Ferdynanda Kiepskiego w telewizyjnym serialu komediowym "Świat według Kiepskich". 21. grudnia w Teatrze 6.piętro odbędzie się benefis aktora połączony z premierą przedstawienia pt. "Czechow żartuje! (PAP)
Rozmawiał Tomasz Barański
tom/ zig/ abe/