Hologramy, wizualizacje na tabletach i inne cyfrowe obrazy mogą przedstawiać zniekształcony obraz przeszłości. Mimo to coraz częściej są wykorzystywane w muzeach, również o profilu archeologicznym. O pułapkach w wykorzystywaniu takich technologii opowiada PAP Monika Stobiecka.
Jednym z pomysłów Stobieckiej, która doktoryzuje się na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego, jest koncepcja „cyfrowego eskapizmu”. To krytyczne spojrzenie odnoszące się do coraz bardziej powszechnego trendu cyfryzacji widocznego m.in. w muzeach.
"Zwiedzający muzea, widząc cyfrowe multimedia, często kojarzą je od razu z zabawą. Tym samym spłycają one znaczenie tematu, który mają przedstawiać" - opowiada w rozmowie z PAP Monika Stobiecka. Taki wniosek wynika z wielu analiz, ale doktorantka sama również przeprowadzała liczne obserwacje w polskich muzeach.
"Widać po zwiedzających, że chociażby tablety traktują jak +obiekty do klikania+, a nie źródła informacji. Interakcje z multimediami są niestety z reguły krótkie, powierzchowne" - zauważa badaczka.
I dodaje, że twórcy i propagatorzy cyfrowych innowacji na wystawach wskazują, że zwiedzający ma się z pomocą nowoczesnych technologii się niejako "zanurzyć" w przedmiocie, który jest tematem wystawy - na przykład w najstarszych dziejch człowieka w danym regionie. "Nie zawsze jest to zgodne z prawdą" - uważa.
Co zatem jest największym problemem w stosowaniu cyfrowych technologii? "Czasem idealizują one przeszłość, a czasem po prostu ją zniekształcają. A odbiorcy bezkrytycznie wierzą w dany przekaz" - mówi Stobiecka.
Bo często bywa tak, że graficy tworzący wizualizacje nie mają wystarczającej ilości danych, dlatego dodają część informacji "od siebie", zgodnie ze swoją estetyką i wyczuciem. "A ludzie bezkrytycznie ufają multimediom, zaś potem niestety przechodzą rozczarowanie w zetknięciu z rzeczywistymi pozostałościami archeologicznymi" - uważa badaczka.
Stobiecka dodaje, że często muzea za wszelką cenę chcą być nowoczesne i bezmyślnie wprowadzają multimedia, które albo nie pasują do całości wystawy, albo są umieszczone w złych miejscach. Bywają też ograniczone do prostych „zabawek-gier” dla dzieci.
"W ten sposób nie jest wykorzystywany w pełni potencjał multimediów" - uważa.
Czy oznacza to, że należałoby zrezygnować z takich cyfrowych innowacji w muzeach i powrócić do prezentowania zabytków w gablotach? "Niekoniecznie. Wszystko jest kwestią wyważenia proporcji. Cyfrowe narzędzia mają jednak posłużyć poszerzeniu wglądu w zabytki, a nie zdominować przekaz" - odpowiada Stobiecka.
Zapytana o to, które muzea jej zdaniem we właściwy sposób wykorzystują multimedia, wskazała m.in. wystawy czasowe w warszawskim Muzeum Etnograficznym („Skarby Peru. Królewski grobowiec w Castillo de Huarmey”) i Muzeum Narodowym w Warszawie („W muzeum wolno wszystko!”), a także ekspozycję stałą w Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego w Pruszkowie koło Warszawy. "Widoczna jest równowaga w ich zastosowaniu względem zabytków i faktycznie wszystkie narzędzia służą poszerzaniu wglądu w artefakty" - mówi o pruszkowskim muzeum. Podobnie jest - jej zdaniem w przypadku muzeów historycznych: Muzeum Emigracji w Gdyni i Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Stobiecka zwraca przy tym uwagę na otwartą zaledwie dwa lata temu główną wystawę Muzeum Warszawy - "Rzeczy warszawskie". Jej zdaniem jest ona "wyśmienita", choć nie ma na niej ani jednego ekranu multimedialnego czy cyfrowych gadżetów. Podczas prac nad ekspozycją ze zbiorów liczących niemal 300 tys. eksponatów wybrano prawie 8 tys. przedmiotów. Prezentowane są w estetycznie przygotowanych gabinetach.
Badaczka nie przekreśla jednak nowoczesnych technologii. "Z pewnością wizja przeszłości rysowana przez cyfrowe muzea może być atrakcyjna, zaskakująca, angażująca i czarująca; jako taka ma bardzo duży potencjał w rozbudzaniu zainteresowania przeszłością, przyciąga turystów i zwiedzających do muzeów" - mówi. Jednak, zdaniem Stobieckiej, przy organizacji wystawy najpierw należy mieć dobry pomysł, a dopiero potem go realizować. Czasem, aby to zrobić, wcale nie będą nam potrzebne gigantyczne środki na cyfrowe błyskotki - przekonuje.(PAP)
autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ agt/