W Waszyngtonie kręcono w weekend zdjęcia do filmu Władysława Pasikowskiego "Jack Strong" o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim. Na planie pojawił się profesor Zbigniew Brzeziński, by zobaczyć jak w jego postać wcielił się Krzysztof Pieczyński.
"Przepraszam panią, czy to może Brezinsky?" - pyta przechodzień w średnim wieku, jeden z wielu ciekawskich, których zaintrygowało oświetlenie i sprzęt filmowy rozstawiony nieopodal Market Square w Waszyngtonie. "Aha. To muszą tu kręcić film dokumentalny" - dodaje, zadowolony, że dobrze rozpoznał doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy'ego Cartera w latach 1977-1981.
Prof. Brzeziński siedzi na planie tuż obok reżysera, przyglądając się kolejnym powtórkom odgrywanej sceny. Tyle, że to nie dokument, ale zdjęcia do filmu fabularnego: szpiegowskiego thrillera "Jack Strong" o losach pułkownika Kuklińskiego, oficera Wojska Polskiego, który od początku lat 70. był jednym z najcenniejszych źródeł amerykańskiego wywiadu w bloku sowieckim, dostarczając CIA tysiące stron raportów, w tym tajne plany operacyjne ZSRR i Układu Warszawskiego.
"Był pierwszym polskim oficerem w NATO, sojuszu wolnych narodów. Oddał wszystko, co cenił, włącznie z ryzykowaniem własnego życia i pomyślności swej rodziny, dla sprawy niepodległości Polski" - mówił po śmierci Kuklińskiego w lutym 2004 roku Zbigniew Brzeziński
W USA rozgrywa się mniej więcej jedna trzecia akcji filmu, ale w Waszyngtonie kręcono głównie sceny plenerowe, których nie dało się zrealizować w Polsce. "Sceny w Waszyngtonie pokazują kontakty oficerów CIA z administracją rządową w latach 70. i na początku lat 80., czyli za prezydentury Jimmy'ego Cartera i Ronalda Reagana. To jest centrum rozgrywki sowiecko-amerykańskiej" - opowiada PAP producentka filmu Sylwia Wilkos ze Scorpio Studio.
Kręcona właśnie scena pokazuje spotkanie Ryszarda Kuklińskiego, w którego wcielił się Marcin Dorociński, ze Zbigniewem Brzezińskim wiosną 1994 roku, kiedy Kukliński od kilkunastu lat mieszkał już w USA. Krzysztof Pieczyński, grający Brzezińskiego, doskonale ucharakteryzowany, w beżowym prochowcu jest prawie nie do rozpoznania.
Producenci nie pozwalają ujawnić, o czym rozmawiają aktorzy, bo to jedna z kluczowych scen filmu. Wiadomo że do Brzezińskiego docierała treść raportów Kuklińskiego, w tym o zamiarze Sowietów wkroczenia do Polski w grudniu 1980 roku. Jak pisał Jan Nowak Jeziorański, to idąc za radami Brzezińskiego, prezydent USA ostrzegł ZSRR przed dotkliwymi dla Moskwy konsekwencjami interwencji wojskowej w Polsce, co skłoniło Kreml do poniechania planów inwazyjnych.
"Zależało nam, by Zbigniew Brzeziński zobaczył aktora, który go gra, czyli Krzysztofa Pieczyńskiego. To było bardzo wzruszające spotkanie" - mówi Wilkos. Brzeziński był na planie prywatnie i nie wypowiadał się dla mediów. Ale z jego wcześniejszych deklaracji wiadomo, że bardzo cenił Kuklińskiego. "Był pierwszym polskim oficerem w NATO, sojuszu wolnych narodów. Oddał wszystko, co cenił, włącznie z ryzykowaniem własnego życia i pomyślności swej rodziny, dla sprawy niepodległości Polski" - mówił po śmierci Kuklińskiego w lutym 2004 roku.
Producentka przyznała, że konsultowano się z Brzezińskim podczas prac nad scenariuszem. "To były lata dokumentacji. Zależy nam, by tę historię odtworzyć jak najwierniej. Konsultowaliśmy się też z Davidem Fordenem, agentem CIA prowadzącym pułkownika Kuklińskiego, Arisem Pappasem, analitykiem w CIA raportów Kuklińskiego, Jerzym Koźmińskim (ambasadorem Polski w Waszyngtonie w latach 1994-2000)" - wymienia Wilkos.
Pappas, który także przyszedł na plan filmu, w rozmowie z PAP opowiadał, że przez lata analizował dla CIA raporty Kuklińskiego, nie znając nawet jego nazwiska. Poznał go osobiście dopiero, kiedy Kukliński został wraz z rodziną przerzucony w listopadzie 1981 roku do USA, bo sytuacja w Polsce była dla niego zbyt niebezpieczna.
"Kukliński był tak wartościowy jako źródło, że dalej (już w USA) przez wiele lat dla nas pracował, pomagał zrozumieć działania Układu Warszawskiego i Sowietów" - opowiada Pappas. Utrzymali bliską znajomość aż do śmierci pułkownika. "Był prawdziwym bohaterem. Nie mam żadnych wątpliwości, jakie były jego motywacje: absolutnie i totalnie antysowieckie. Był przekonany, że Polska jest okupowanym krajem; że plany, nad którymi pracowano w sztabie Układu Warszawskiego, były dla Sowietów tylko wybiegiem, by w przypadku konfrontacji militarnej użyć i poświęcić polskie siły zbrojne" - mówi.
O tym, że działalność dla CIA była dla Kuklińskiego niezwykle niebezpieczna, opowiada scena nagrana pod Kapitolem z udziałem dwóch amerykańskich aktorów. Grany przez Petera Gilberta Cottona wiceszef CIA żąda w rozmowie z Davidem Fordenem (w tej roli Patrick Wilson), by Kukliński zwolnił, a nawet na pewien okres przestał przekazywać dokumenty, bo zostanie zdekonspirowany przez Sowietów i zabity.
"Myślę, że Amerykanie też mogą być odbiorcami tego filmu. Oczywiście wszystkim zagranicznym filmom jest trudno się tu przebić, ale ja zrobię wszytko co mogę, by wypromować ten film, bo to prawdziwa historia patriotyzmu i heroizmu" - zapewnia PAP Wilson, którego niedawno oglądać można było w "Prometeuszu" Ridleya Scotta.
Producenci filmu nie mają jeszcze konkretnych planów dotyczących dystrybucji filmu za granicą. Wiadomo że polska premiera odbędzie się 7 lutego 2014 roku.
Jak ujawnił odpowiedzialny za przygotowanie zdjęć w USA Chris Bongirne, miejsce nagrania sceny spotkania Brzezińskiego z Kuklińskim trzeba było w ostatniej chwili zmienić. Planowano ją sfilmować pod budynkiem ministerstwa sprawiedliwości, ale po niedawnym zamachu w Bostonie ministerstwo wycofało pozwolenie. W ramach zaostrzenia środków bezpieczeństwa zmienione też zostały przepisy dotyczące warunków filmowania pod Kapitolem.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)