140 lat temu, 23 maja 1883 r. w podparyskim przytułku św. Kazimierza zmarł Cyprian Kamil Norwid, poeta nierozumiany za życia, po latach wyniesiony do panteonu polskich wieszczów. „W dramatycznych okolicznościach historii chciał ocalić człowieka w Polakach” - powiedział PAP prof. Andrzej Fabianowski, historyk literatury, autor książki „Sonata Norwidowska”.
Dwa miesiące przed śmiercią, w ostatnim zachowanym liście Norwid napisał: "C.N. zasłużył na dwie rzeczy od Społeczeństwa Polskiego: to jest aby oneż społeczeństwo nie było dlań obce i nieprzyjazne".
"Norwid był poetą mało znanym w XIX w. i pozostaje nie do końca znanym także w XXI w. Jest wielkością, do której się można zbliżać, ale której się w pełni nie określi ani nie pozna, dlatego że on z jednej strony chciał swoją twórczością odpowiedzieć na wyzwania epoki, w której żył, a więc epoki, kiedy Polska była pod zaborami, kiedy dobijała się o niepodległość i kiedy rozdzierały ją różne konflikty społeczne, ale z drugiej strony chciał, by w tych dramatycznych okolicznościach historii, ocalić człowieka w Polakach. Tutaj ta jego chęć i ten jego postulat, żeby ocalić człowieka w Polaku jest po prostu przerażająco aktualny" - powiedział PAP prof. Fabianowski.
Ocenił, że trudność w odbiorze poezji Norwida jest "wielopłaszczyznowa i wielopiętrowa". "Podkreśliłbym dwa poziomy tej trudności. Pierwszy z nich jest taki, że Norwid nie jest poetą zagłaskującym swoich czytelników, nie jest poetą, który tworzy po to, żeby im sprawić przyjemność, albo żeby napompować ich ego. Jeżeli Mickiewicz, Krasiński, Słowacki byli mesjanistami, to oprócz wszystkich zobowiązań, jakie ten mesjanizm niósł za sobą, oni w gruncie rzeczy dopieszczali Polaków. Oni stawiali ich na pewnym cokole, sprawiali im swoją wizją Polski i Polaków przyjemność, Norwid natomiast ich chłostał. Norwid w sposób bezwzględny i bezkompromisowy pokazywał wszystkie słabości polskiej kondycji i trudno jest go czytać, bo trudno jest to zaakceptować. Trudno jest zaakceptować to, że się nie jest pięknym, dobrym, bogatym, że się nie jest rozsądnym, a tak właśnie pisał Norwid" - tłumaczył prof. Fabianowski.
"Norwid był także odkrywcą bardzo trudnych prawd o kondycji polskiej i europejskiej. Wypowiadając te prawdy musiał wypracować własny, specyficzny i trudny język - indywidualny idiolekt. Teraz nie zrozumiemy twórczości Norwida, jeżeli nie zadamy sobie trudu przedarcia się przez tę skorupę norwidowskiego idiolektu. Prawdy potoczne wypowiada się językiem potocznym, prawdy naukowe wypowiada się językiem naukowym, prawdy Norwida wypowiedziane muszą być w języku Norwida, a to jest naprawdę trudne zadanie, żeby w ten język wgryźć się, wniknąć, żeby poznać kolejne odsłony znaczeń, jakie się otwierają, kiedy wczytujemy się w to dzieło" - powiedział.
Cyprian Kamil Norwid herbu Topór urodził się 24 września 1821 r. w Laskowie-Głuchach, mazowieckiej wiosce w połowie drogi pomiędzy Radzyminem a Wyszkowem. Miał trójkę starszego rodzeństwa. Jego ojciec - Jan (1784–1835) był plenipotentem Radziwiłłów herbu Trąby, później administracji Namiestnictwa, matka - Ludwika ze Zdzieborskich (1798–1825) zmarła kiedy Cyprian miał cztery lata.
Od 1825 r. wychowywał się u babki Hilarii z Sobieskich Zdziechowskiej. Sprawa koligacji rodzinnych niejednokrotnie powracała w tekstach Norwida, który pisał nie tylko o swoim fikcyjnym normandzkim rodowodzie, przeciwstawiając go przyrodzonym wadom "Słowian" i "Mazurów", ale także chętnie podkreślał, że po kądzieli jego przodkiem był król Jan III Sobieski.
Rok 1830 i powstanie listopadowe Norwidowie spędzili w Warszawie. Razem ze starszym bratem Ludwikiem, również poetą, uczył się w gimnazjum warszawskim. Tam poznał m.in. Felicjana Faleńskiego i Aleksandra Niewiarowskiego (autora m.in. "Szkiców o Cyganerii Warszawskiej"). Nie ukończywszy piątej klasy przerwał naukę i wstąpił do prywatnej szkoły malarskiej. Formalna edukacja Norwida była nieregularna, był samoukiem.
Pierwszym wierszem Norwida, z którym mogła zapoznać się publiczność, był "Mój ostatni sonet" wydrukowany w 1840 r. na łamach "Piśmiennictwa Krajowego". We wrześniu 1842 r. w wieku 21 lat wyjechał za granicę, by nigdy już nie powrócić do kraju. Podróżował po Europie, odwiedzał Drezno, Norymbergę, Monachium, Weronę, Ferrarę, Florencję. We Florencji zapisał się na oddział rzeźby Akademii Sztuk Pięknych; odwiedził Neapol i Rzym. W 1845 r. w Rzymie podczas bierzmowania przyjmuje imię Kamil nawiązujące do dowódcy rzymskiego Marka Furiusza Kamillusa (Marcusa Furiusa Camillusa). Będzie podpisywał swoje utwory jako "Cyprian Kamil Norwid", podkreślając w ten sposób swój fikcyjny "rzymski rodowód".
We Włoszech zakochuje się w Marii Kalergis - jednej z najpiękniejszych i najbardziej adorowanych kobiet ówczesnej Europy. Mimo braku środków, podróżował za obiektem swych westchnień po całej Europie. W Berlinie trafił na kilka tygodni do więzienia za kontakty z emisariuszami polskiego ruchu niepodległościowego, tam właśnie zaczęły się jego problemy ze słuchem. Podczas kolejnej podróży do Włoch za piękną Marią poznał Adama Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego, w Paryżu - Juliusza Słowackiego i Fryderyka Chopina, obaj byli już bardzo chorzy. Opis ich ostatnich dni Norwid zamieścił w "Czarnych kwiatach".
Podczas pobytu w Paryżu poeta publikował w "Gońcu polskim", żył w biedzie, postępowała u niego utrata słuchu, zaczął też mieć kłopoty ze wzrokiem. Bezkompromisowy i konsekwentny w swoich poglądach szybko znalazł się na marginesie życia emigracji. Jego dzieła nie znalazły uznania współczesnych poecie.
"Żaden jego poemat dłuższy nie tworzy całości, a najkrótszy i najpiękniejszy wierszyk nie jest wolen od jakiegoś wybraku, co go kazi. Pod tym względem szkice jego daleko są piękniejsze od poezji, lecz jak skoro da się w kompozycję historyczną, religijną, mistyczną, zdradza zupełną nieudolność artystyczną. Pomysł będzie znakomity, wykonanie niedołężne" - pisał o twórczości Norwida Józef Ignacy Kraszewski.
Zmęczony biedą i niepowodzeniami postanowił wyemigrować do USA. W lutym 1853 r. przypłynął do Nowego Jorku, w którym trwały przygotowania do światowej wystawy przemysłu. Zatrudniono go do wykonywania drzeworytów świadczących o rozwoju ówczesnej myśli technicznej, które miały znaleźć się w albumie ilustrującym tę wystawę. Badacze wskazują, że to jedyny okres, kiedy Norwidowi nie brakowało pieniędzy i przeżywał coś w rodzaju finansowej prosperity.
Kiedy wystawa światowa się skończyła, znów stanął na krawędzi nędzy. Wynajmował się w nowojorskim porcie do malowania wnętrz statków, a nawet jako rębacz drewna do parowców. Pewnego razu podczas rąbania drewna wydarzył się wypadek i Norwid tak dotkliwie zranił się w rękę, że nie mógł już tego zajęcia kontynuować. W oczy zajrzała mu śmierć głodowa. Tymczasem jeden z jego kolegów dostał z Europy spadek i podzielił się z Norwidem pieniędzmi.
W czerwcu 1854 r. poeta wrócił do Europy. Zamieszkał początkowo w Londynie, utrzymując się z dorywczych prac rzemieślniczych, po czym udało mu się powrócić do Paryża. W tym czasie rozpoczął pracę nad swym najobszerniejszym poematem "Quidam" (napisany w latach 1855-56 i przeredagowany w 1857.), którego akcja rozgrywa się w starożytnym Rzymie za panowania cesarza Hadriana.
Na początku lat sześćdziesiątych do Norwida znowu uśmiechnęło się szczęście. Prestiżowe lipskie wydawnictwo Brockhaus, które drukowało także książki po polsku, zaproponowało mu wydanie tomu poezji. Duży tom, zbierający najważniejsze wiersze, które poeta napisał do tego momentu, ukazał się. Był to jednak rok 1863, kiedy to Polska wykrwawiała się w powstaniu styczniowym i nikt wtedy nie myślał o poezji.
Norwid, ze względu na stan zdrowia, nie mógł wziąć w powstaniu udziału, ale w dziesiątkach listów i memoriałów zgłaszał różne projekty polityczne, które nie znajdowały odzewu i aprobaty. Liryczny tom Norwida przeszedł bez echa, a dla wydawnictwa był finansową klapą.
W 1866 r. ukończył pracę nad "Vade-mecum", chociaż tomu, mimo prób i protekcji, nie udało się wydać. Utworem otwierającym "Vade-mecum" jest wiersz "Klaskaniem mając obrzękłe prawice...", będący duchową i poetycką autobiografią autora.
Norwida często określa się mianem "czwartego wieszcza". W ostatniej strofie wiersza wypowiada proroctwo dotyczące swego dzieła, że nie będzie zrozumiany nie tylko przez współczesnych, ale nawet przez ich synów. Może liczyć dopiero na wnuki. "Syn minie pismo, lecz ty spomnisz, wnuku (...)" - pisał.
Poeta cenił także wielokulturowość i nie znosił zaściankowości. W liście do Wojciecha Cybulskiego tak pisał o "Panu Tadeuszu": "ulubiony i słynny poemat narodowy polski, w którym jedyną poważną i serio figurą jest kto?... Żyd (Jankiel). Zresztą: awanturniki, facecjoniści, gawędziarze, pasibrzuchy, którzy jedzą, piją, grzyby zbierają i czekają, aż Francuzi przyjdą zrobić im ojczyznę...".
Norwid nie krytykował dzieła Mickiewicza, tylko postawy ludzkie. "Żarliwa polskość Norwida, chłoszcząca (...) każdy zwyrodniały patriotyzm, każdy przejaw zaściankowości narodowej, postulująca kulturę, która byłaby syntezą rodzimych osiągnięć i europejskich tradycji, może dziś przekonywać tych, którzy rozumiejąc wartość (...) wspólnoty europejskiej, dbają o to, aby w jej ramach ocalić narodową odrębność" – napisał prof. Stefan Sawicki w artykule "Norwid – od strony prawnuków" (2006 r.)
W środowisku artystycznym Norwid znany był głównie jako deklamator, rysownik i rytownik. Sytuacja materialna artysty w następnych latach znowu się pogorszyła. Norwid cierpiał nędzę, chorował na gruźlicę. W 1877 r. przeżył tragedię z powodu nieudanego wyjazdu do Florencji. Bardzo liczył w związku z tym na poprawę stanu zdrowia, wysłał swój dobytek, ale książę Władysław Czartoryski nie udzielił poecie obiecanej pożyczki. Kuzyn Norwida, Michał Kleczkowski umieścił go w Domu św. Kazimierza na przedmieściu Ivry na peryferiach Paryża, przytułku dla ubogich polskich weteranów i sierot, gdzie spędził resztę życia.
Regulamin zakładu ograniczał swobodę poety i utrudniał jego kontakty z Paryżem, co spotęgowało samotność, izolację i zgorzknienie. Norwid pracował twórczo do samej śmierci. W ostatnich latach życia powstał m.in. dramat "Miłość czysta u kąpieli morskich", nowele "Stygmat", "Ad leones!", "Tajemnica lorda Singelworth".
Poeta umarł we śnie 23 maja 1883 r. Zaraz po jego śmierci w czasie porządkowania pokoju spalone zostały papiery zgromadzone w kufrze pisarza. Pochowany na cmentarzu w Ivry, po pięciu latach jego zwłoki zostały przeniesione do polskiego grobu zbiorowego na cmentarzu w Montmorency; następnie - po wygaśnięciu piętnastoletniej koncesji - do zbiorowego grobu domowników Hotelu Lambert. Dopiero w 2001 r. odbył się symboliczny pochówek Norwida na Wawelu w Krypcie Wieszczów.
Twórczość Norwida, nierozumiana przez mu współczesnych, doczekała się odkrycia i uznania dopiero wtedy, gdy tomik jego "Poezyj" trafił do rąk Zenona Przesmyckiego "Miriama", poety i krytyka artystycznego okresu Młodej Polski.
"Przesmycki pracował nad zamówionym u niego artykułem na temat Wielkiej Emigracji i oczywiście słyszał nazwisko +Norwid+, choć nie za wiele mu ono mówiło. Będąc w tej bibliotece, zamówił tom poezji Norwida wydany przez Brockhausa. Zaczytał się, nie mógł się oderwać od tej poezji. Jak wspominał później, woźny musiał go długo szarpać, aby powiedzieć, że biblioteka jest już zamknięta. +Miriam+ dziwił się, że nie dostrzeżono tak wielkiego poety i myśliciela. Ostatnich pięćdziesiąt lat swojego życia poświęcił na odnajdywanie rękopisów, popularyzowanie twórczości i wydawanię tomów z utworami Norwida" - mówił PAP w 2021 r. prof. Fabianowski.
Przesmycki zaczął publikować utwory Norwida. Jednak "Pisma wszystkie", czyli pełna edycja dzieł Norwida, składająca się z jedenastu tomów, ukazała się za sprawą Juliusza Witolda Gomulickiego dopiero w latach 1971-76.
Współcześnie poeta patronuje szkołom, bibliotekom; istnieją stowarzyszenia i katedry poświęcone jego życiu i twórczości. Wiele piosenek do tekstów Norwida interpretowali m.in. Czesław Niemen, Wanda Warska, Stan Borys, Przemysław Gintrowski, Budka Suflera, Maciej Maleńczuk.
W 2021 r., w 200-lecie urodzin poety, decyzją polskiego Parlamentu obchodzono Rok Norwida.
"Najwybitniejsi polscy poeci podążali szlakiem Norwida. Jego twórczy wkład w nowoczesną polską literaturę, a szerzej w polską kulturę, jest ogromny, na wielu polach decydujący" - podkreślono w uchwale Sejmu. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ aszw/