Trzynastominutową owacją na stojąco widownia mediolańskiej La Scali pożegnała dyrygenta i pianistę Daniela Barenboima, który opuszcza ten teatr i przenosi się do Berlina. Na pożegnanie maestro po raz ostatni poprowadził orkiestrę w operze „Fidelio” Beethovena.
Jedyna opera tego kompozytora otworzyła na początku grudnia nowy sezon w La Scali, który zbiega się z zapowiedzianym już przed rokiem odejściem urodzonego w Argentynie 72-letniego Barenboima. Pełnił on funkcję dyrektora muzycznego tej sceny od 2011 roku, ale współpracował z nią znacznie dłużej.
Postanowił jednak opuścić teatr w Mediolanie i stanowisko dyrektora dwa lata wcześniej niż przewidywał jego kontrakt.
Ostatnie wystawienie “Fidelio” we wtorek wieczorem było okazją do podziękowania światowej sławy dyrygentowi. Został powitany przez widownię burzliwymi oklaskami, gdy tylko stanął na podium. Brawa rozlegały się potem wielokrotnie, a na zakończenie spektaklu widzowie zgotowali mu wspaniałą owację.
Włoska prasa podkreśla, że bardziej nerwowe było poniedziałkowe pożegnanie z Danielem Barenboimem jako pianistą. Gdy w trakcie recitalu w La Scali zaczął grać sonatę Schuberta, jego uwagę odwrócił flesz aparatu. Okazało się, siedząca blisko sceny kobieta zaczęła robić zdjęcia artyście. Przerwał on grę, wstał od fortepianu, podszedł do fotografującej go słuchaczki koncertu i zwrócił się do niej głośno: „Proszę pani, staram się zaprezentować wam to, co najlepsze, ale wy nie macie szacunku”.
„Mówiłem to wam podczas każdego koncertu, najpierw zabawnym tonem, ale teraz mówię to na serio. Ci, którzy robią zdjęcia w trakcie koncertu, są niewychowani” - powiedział.
Po tych słowach na widowni rozległy się gromkie brawa. Gdy zapadła cisza, Barenboim wrócił do fortepianu i dokończył koncert.
Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ az/