Rozszerzenie spektrum polskiej literatury promowanej przez Instytut Książki, starania o podjęcie prac nad ustawą o książce i obniżeniem podatku VAT na e-booki - to plany Dariusza Jaworskiego, który od kilku miesięcy pełni funkcję dyrektora Instytutu Książki.
PAP: Jaki jest pana ulubiony pisarz współczesny?
Dariusz Jaworski: Trudno mi odpowiadać na tego typu pytania. I nie chodzi o brak rozeznania we współczesnej literaturze, ile o fakt, że pełniąc funkcję dyrektora Instytutu Książki – moim zdaniem – nie powinienem publicznie zdradzać swoich gustów i autorskich preferencji. Jeśli jednak pani naciska, to pozwolę sobie na wymienienie jednego nazwiska – pisarza, który na szczęście nadal tworzy, choć uznany jest już za klasyka. Mówię o Wiesławie Myśliwskim. Jego „Ostatnie rozdanie" to książka niezwykła. Wymaga wprawdzie wysiłku, ale przecież czytanie jest wysiłkiem. Jest też drogą do mądrości, więc warto go podjąć.
PAP: Pytam, bo spotkałam się z opiniami, że zamierza pan w Instytucie Książki przesunąć ciężar działań promocyjnych w stronę polskiej klasyki literackiej, ograniczając promocję literatury najnowszej, na przykład książek Olgi Tokarczuk.
Dariusz Jaworski: Nigdy tego nie mówiłem. Mówiłem jedynie o konieczności rozszerzenia spektrum promowanych dzieł – i to zarówno w kraju, jak i za naszymi granicami. Warto wracać do klasyki, tej najwybitniejszej. Jestem przekonany, że skorzystają na tym wszyscy. Ale to nie znaczy, że współczesność będzie ograniczana. I mała dygresja: niektóre media wyciągają z moich wypowiedzi tylko te elementy, które pasują im do z góry przyjętych tez. I najczęściej są to tezy negatywne. No cóż, żyjemy w czasach mediokracji. Rzeczywistość poznawana jest głównie przez media – bezpośrednio i pośrednio. Jeśli więc media będą manipulowały, tak jak robią w tym przypadku, to ten fałszywy obraz będzie multiplikowany.
Wracając do głównego wątku. Uważam, że dotąd w działalności promocyjnej Instytutu za mały nacisk kładziono na książki historyczne, filozoficzne, politologiczne, religijne. Ale zapewniam, że nie kierujemy się filozofią „zamiast” tylko „jeszcze”.
Dariusz Jaworski: Bez mocnej i różnorodnej literatury w kraju, nie będzie nas poza granicami. Musimy więc przede wszystkim zadbać o to, żeby polska literatura była obecna w kraju, żeby czytano książki. Wiele osób ma zastrzeżenia do metodologii badań czytelnictwa prowadzonych przez Bibliotekę Narodową. Jak wiemy, wyniki te są dramatyczne. Ale nawet jeśliby zmienić metodologię na taką, która wykaże, że nie jest tak źle, to z pewnością nie jest dobrze.
PAP: Czy sądzi pan, że są szanse, by to, o co rozszerzy pan działalność Instytutu Książki zainteresowało zagranicznych wydawców?
Dariusz Jaworski: Mówiąc o klasyce naszej literatury, myślałem o tym, co jest jeszcze nieodkryte, czego jeszcze nie daliśmy światu. Być może nie zostanie to przyjęte, mam świadomość, że z różnych powodów może się to nie udać. Być może przebije się z tego bardzo niewiele do bardzo wąskiej grupy osób. Ale próbować trzeba. Poza tym w celach statutowych Instytutu Książki promocja polskiej literatury w kraju zajmuje równie ważne miejsce, co jej promocja za granicą. Powiedziałbym więcej: bez mocnej i różnorodnej literatury w kraju, nie będzie nas poza granicami. Musimy więc przede wszystkim zadbać o to, żeby polska literatura była obecna w kraju, żeby czytano książki. Wiele osób ma zastrzeżenia do metodologii badań czytelnictwa prowadzonych przez Bibliotekę Narodową. Jak wiemy, wyniki te są dramatyczne. Ale nawet jeśliby zmienić metodologię na taką, która wykaże, że nie jest tak źle, to z pewnością nie jest dobrze. Uważam, że aby przeciwdziałać temu zjawisku Instytut Książki powinien ściślej niż dotychczas współpracować z resortem edukacji. Planujemy zacieśnienie tej współpracy.
PAP: W przyszłym roku Instytut Książki będzie promował polską literaturę na targach książki w Londynie, co zbiegnie się z obchodzonym na całym świecie Rokiem Conradowskim. Będziemy przekonywać Anglików, że Conrad polskim pisarzem był?
Dariusz Jaworski: Nie musimy, bo Anglicy doskonale wiedzą o jego polskim rodowodzie i rozpoznają to, co z kręgu kulturowego, w jakim się wychował, przeszło do jego książek. Może dlatego Conrad był i jest dla nich atrakcyjny. Dla nas Rok Conradowski może być fantastyczną trampoliną dla zwiększenia obecności polskiej kultury w Wielkiej Brytanii, czyli w tym kręgu językowym, który jest szczególnie ważny, bo dominujący. Sprawa Roku Conradowskiego nabiera nowego, trudnego do przewidzenia kontekstu po Brexicie. Pamiętajmy, że w Anglii żyje obecnie około 2 milionów naszych rodaków. Conrad też był polskim emigrantem. Na jego aksjologii literackiej i moralnej oparta była aksjologia naszej myśli nie tylko literackiej. Do Conrada odwoływali się Maria Dąbrowska, Jan Józef Szczepański, Leszek Prorok, Zdzisław Najder i przez pokazanie tego na świecie możemy tylko zyskać.
PAP: Czy jest pan zwolennikiem wprowadzenia ustawy o jednolitej cenie książki jako sposobu na poprawę kondycji polskiego rynku wydawniczego? To rozwiązanie, które dobrze sprawdziło się we Francji, nie wszędzie zadziałało - Izrael się z niego wycofuje.
Dariusz Jaworski: Myślę, że nie ma jednego cudownego panaceum na problemy rynku książki. Środowiska wydawców i księgarzy podnoszą kwestię jednolitej ceny książki – utrzymania ceny okładkowej przez pierwszy rok we wszystkich punktach sprzedaży - jako rzecz istotną, która może też mieć wpływ na wzrost kupowania książek, a przez to wzrost czytelnictwa, poprawienie sytuacji branży księgarskiej i wydawniczej. Mam nadzieję, że jeśli dobrze przygotuje się taką ustawę, to może ona przynieść wiele dobrego. Ale dopiero w praktyce zobaczymy, jak to u nas zadziała - czy jak we Francji, czy jak w Izraelu.
PAP: Bolączką wydawców jest też obowiązujący od lat w całej Unii 23-procentowy VAT na e-booki. Czy nie możemy, tak jak Francja, wyłamać się z tej zasady?
Dariusz Jaworski: To tak naprawdę pytanie nie do mnie, bo Instytut nie ma wpływu na regulacje fiskalne. Ale oczywiście, że ten podatek bardzo hamuje rozwój rynku e-booków. Kontrole wytknęły nawet Instytutowi Książki, że za mało robi właśnie w sprawie e-booków. Przy tym wszystkim trzeba pamiętać jednak, że Polska i np. Francja zajmują w UE inne pozycje.
PAP: Czy są już - opóźnione o kilka miesięcy - wyniki naboru do programu Copyright Poland, w ramach którego dofinansowywane są przekłady polskiej literatury na języki obce?
Dariusz Jaworski: Tak, są opóźnienia, ale wynikają one z czysto formalnych spraw. Otóż audyty oraz kontrole przeprowadzone pod koniec ubiegłego i na początku tego roku wykazały, że nieprawidłowo rozliczano te konkursy. Proces przekładu ma tę specyfikę, że często trwa dłużej, niż zaplanowano. Doprowadza to do sytuacji, że czasem trudno taką dotację rozliczyć w danym roku kalendarzowym. Obecnie pracujemy nad nowym regulaminem tego programu, który jest w fazie zatwierdzania. Mam nadzieję, bo takie jest założenie, żeby program translatorski miał dwukrotnie większy budżet niż dotychczas. Chcemy, aby w przyszłym roku było to 3 mln zł. W kolejnych latach zamierzamy walczyć o dokładanie do tej kwoty po milionie, aby w 2019 roku dojść do 5 mln zł. Oby tylko było co tłumaczyć.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ mow/