Świat pełen jest naznaczonych miejsc, których historie ujawniają ciemną stronę ludzkiej duszy - powiedział PAP fotograf Hubert Humka. Jego najnowsza książka pt. „Death Landscapes” przypomina historie zbrodni m.in. seryjnego zabójcy Joachima Knychały czy Andersa Breivika.
"Death Landscapes" to dokumentalno-fotograficzna książka, której autor przez pryzmat krajobrazów przedstawia trzynaście traumatycznych wydarzeń z ostatnich kilkudziesięciu lat. Fotografiom tych miejsc towarzyszą między innymi: nigdy wcześniej niepublikowany pamiętnik polskiego seryjnego zabójcy - Joachima Knychały, SMS-y wysyłane przez uczestników zlotu młodzieżówki Norweskiej Partii Pracy w trakcie masakry dokonanej przez Andersa Behringa Breivika, szczegółowe plany i raporty z miejsc okazania zwłok sporządzone przez prowadzących dochodzenia, czy też protokół z wykonania kary śmierci.
PAP: W swojej najnowszej książce pt. "Death Landscapes" skupiasz się na krajobrazach, lecz nie chodzi tutaj o ich estetyczny wymiar. Co kryje się pod tym tytułem?
Hubert Humka: "Death Landscapes" nazywam także "skażonymi krajobrazami". Wybrałem trzynaście miejsc - niemych świadków traumatycznych wydarzeń, które szczególnie mnie zainteresowały. Przedstawiam historie zbiorowych traum jak zamach, a także tragedie pojedynczych osób, np. ofiar seryjnych morderców. Odwiedzałem te miejsca w rocznice wydarzeń - z dwoma drobnymi wyjątkami - licząc na zarejestrowanie na materiale światłoczułym pewnej aury, energii. Świat pełen jest takich naznaczonych miejsc. Zdjęcia powstawały przez rok, następnie całość uzupełniłem materiałem archiwalnym, m.in. transkryptem procesu, a także dziennikiem seryjnego mordercy, czy SMS-ami z wyspy Utoya.
PAP: Wydarzenia, o których opowiadasz miały miejsce w ostatnim czasie, czy sięgasz także do historii?
H.H.: W "Death Landscapes" opowiadam o wydarzeniach sprzed kilku jak i kilkudziesięciu lat. I tak na przykład 22 lipca, w rocznicę zamachu pojechałem na norweską wyspę Utoya. Spędziłem tam kilka godzin przemierzając wyspę wzdłuż i wszerz. Myślami wracałem do relacji z tamtych wydarzeń. Ważne było dla mnie poddanie się temu miejscu. Wtedy mogłem wykonać fotografię. Ciekawe było też dla mnie to, że im dłużej się na niej znajdowałem, miałem wrażenie, że z początku idylliczna wyspa jakby się kurczyła, stawała się klaustrofobiczna.
10 czerwca odwiedziłem także czeskie Lidice - wioskę, która dosłownie została wymazana z mapy świata w 1942 roku. Niemcy w odwecie za zamach i śmierć pełniącego obowiązki protektora Czech i Moraw - Reinharda Heydricha, wymordowali wszystkich mężczyzn powyżej piętnastego roku życia. Wysadzili, spalili budynki, zmienili nawet bieg strumienia płynącego przez wioskę.
W tle przybliżam także historię pewnej legendy - kiedy Reinhard Heydrich objął swój urząd, na zamku na Hradczanach przedstawiciele czeskich władz, wykładając klejnoty koronacyjne królów, złożyli mu hołd, potwierdzając tym samym władzę III Rzeszy nad tym terenem. Pośród nich znajdowała się najważniejsza świętość Czechów- korona św. Wacława. Legenda głosi, że kto nieuprawniony założy ją na głowę ten zginie w ciągu roku, a po nim zginie jego najstarszy syn.
Heydrich - ważna figura w aparacie III Rzeszy; stosunkowo młody, butny człowiek - wyprasza wszystkich fotoreporterów i podobno zakłada koronę na głowę. Kilka miesięcy później na przedmieściach Pragi zostaje przeprowadzony zamach na jego życie. Zostaje ranny, parę dni później umiera w szpitalu, niedługo po tym w wypadku ginie jego syn. I tak wypełnia się legenda. Na fotografiach w mojej książce można przenieść się w te miejsca.
PAP: Przedstawiasz miejsca zbrodni wykorzystując do tego fotografie, których odbiór - bez odpowiedniej znajomości wydarzeń - może ograniczyć się do estetycznej przyjemności ich oglądania. Jak odpowiedziałbyś na zarzut, że ukrywasz straszne historie za ładnymi obrazkami?
H.H.: Wyszedłem od pejzażu, fotografii przestrzeni. Wiele z tych miejsc jest wręcz idyllicznych, przepięknych, jak np. wiadukt w Niemczech - ulubione miejsce samobójców - albo wspomniana Utoya. Wybierając się w te miejsca, szukałem pewnych rys, pęknięć, a nawet fizycznych "blizn" w pejzażu. Zastanawiałem się jak ta idylla funkcjonuje w kontekście traumy, jaka miała tam miejsce. Czy możemy myśleć o Utoyi jako pięknej wyspie po tym, co zrobił Breivik w 2011 r.? Zadaję sobie pytanie, czy istnieje niewinny pejzaż. To był punkt wyjścia. Ale przede wszystkim ta książka to jakby moje wewnętrzne śledztwo- poszukiwania "złego", tej ciemnej materii w człowieku.
PAP: We wstępie do "Evil mana" - twojej poprzedniej książki - napisałeś: "fikcyjność fotografii nie ma znaczenia, bo opowiada ona prawdziwe historie". Można to odnieść do "Death Landscapes"?
H.H.: W "Evil manie" są dwie płaszczyzny: to opowieść o nagłej śmierci w wyniku zabójstwa czy samobójstwa. Takiej śmierci z sąsiedztwa, o której często mało wiemy. natomiast druga warstwa stanowi refleksję na temat tego czym jest fotografia. Lubimy przypisywać jej zdolność zaświadczania o prawdzie, a wiemy, że od samych początków była ona fałszowana na różnych płaszczyznach; nigdy nie przedstawiała samej prawdy.
W projekcie tym połączyłem zainscenizowane zdjęcia z oryginalnym materiałem pozyskanym z archiwów policyjnych. Nie ujawniałem przy tym widzowi, które są które, nie ma to znaczenia, bo opowiadają prawdziwe historie. Na tym polega dla mnie magia fotografii, że jest autentyczną fikcją. W "Death Landscapes" nie poruszam kwestii prawdomówności fotografii.
PAP: Czego dowiedziałeś się po odwiedzeniu tych miejsc? Jak funkcjonują i co można z nimi zrobić?
H.H.: Takich miejsc jest wiele, często mijamy je nieświadomie. Jedne funkcjonują w globalnej pamięci, jak Utoya, czy Soma, inne są jedynie lokalnie znanymi historiami. W niektórych z nich są pomniki, inne są anonimowe. Miejsca te funkcjonują zatem w różny sposób. Przykładowo paryska sala koncertowo-teatralna Bataclan - miejsce, które przed zamachem w 2015 roku było odwiedzane przez miłośników dobrej muzyki, stanowi wygasłą wyrwę w światłach nocnego Paryża. Pozostaje otwarte pytanie, czy należy pozostawić je martwe, czy na nowo wlać w nie życie na przekór terrorystom.
Rozmawiał Marek Sławiński (PAP)
Hubert Humka (ur. 1983) jest polskim fotografem, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jego prace były pokazywane w Polsce i za granicą na wystawach indywidualnych i zbiorowych, m.in. we Francji (Paryż, Lille, Arles), w Niemczech (Berlin, Dusseldorf), w Malezji, a także w Moskwie, Rzymie i Londynie, w Polsce m.in. na Fotofestiwalu w Łodzi (2018, 2016), w Muzeum Współczesnym Wrocław (2018), Interphoto w Białymstoku (2015) Fotografie Humki były także publikowane w albumach i magazynach.
Humka jest laureatem międzynarodowych konkursów: Encontros da Imagem 2015, Braga, Portugalia; Moscow International Foto Award 2015, Rosja; Prix Voies Off: Selections 2013 The Rencontres d’Arles Off Festival, Francja; Photo Diploma Award 2013, Polska. Jego projekt Evil Man został wydany w postaci książki fotograficznej w 2015 roku, która zdobyła wiele nagród.
autor: Marek Sławiński
masl/ pat/