Graffiti tajemniczego twórcy street artu Banksy'ego – przedstawiające dziecko cieszące się spadającym śniegiem, który w rzeczywistości jest resztkami palących się odpadków ze śmietnika – zostało sprzedano za kilkaset tysięcy funtów brytyjskiemu marszandowi.
Malowidło pod koniec grudnia pojawiło się bez zapowiedzi na ścianie garażu w walijskim mieście Port Talbott, uznawanym za serce brytyjskiego przemysłu stalowego.
"Kosztowało mnie to sześciocyfrową sumę" - powiedział kupiec, John Brandler, w piątek w rozmowie z agencją Reutera, odmawiając podania konkretnej ceny.
"Wypożyczam (graffiti) Port Talbott na co najmniej dwa lub trzy lata" - oznajmił, dodając, że chce je wykorzystać do stworzenia ośrodka sztuki, który przyciągałby do miasta artystów międzynarodowej sławy.
Brandler powiedział też, że graffiti trzeba było przetransportować w jednym kawałku.
Przedstawia ono chłopca z sankami, który zwraca twarz ku niebu i na wyciągnięty język próbuje łapać opadające płatki śniegu. Gdy jednak obserwator przesuwał się o kilka kroków, na sąsiedniej ścianie widział, że unoszące się w powietrzu drobiny to resztki odpadków z palącego się śmietnika.
Dzieło zostało uznane za jego komentarz do sprawy zanieczyszczenia powietrza. Banksy na Instagramie potwierdził, że jest jego autorem.
Artysta, który mimo ogromnego rozgłosu skutecznie chroni swoją prywatność, zdobył międzynarodową sławę pracami wykonywanymi w przestrzeni ulicznej, za pomocą których - jak pisze Reuters - "kpi z ekscesów współczesnego kapitalizmu i wyśmiewa puste symbole, slogany i przekonania".
Wśród jego prac znalazło się m.in. graffiti zatytułowane "Mobile Lovers", przedstawiające dwoje kochanków, którzy obejmując się nawzajem, ponad ramieniem partnera zapatrzeni są w ekran swojego telefonu. Z kolei w pobliżu biznesowej dzielnicy Londynu, Canary Wharf, umieścił na ścianie budynku napis "Uwaga! Zamówiony przez ciebie styl życia jest chwilowo niedostępny". (PAP)
akl/ mal/