Jeden z najbardziej rozchwytywanych kompozytorów muzyki filmowej w Hollywood, laureat dwóch Oscarów i innych prestiżowych nagród przemysłu muzycznego i filmowego, Hans Zimmer, wystąpi z zespołem w czwartek w Łodzi i 21 kwietnia w Krakowie. Jego koncerty to legendarne już widowiska pełne nie tylko muzyki, ale i efektów wizualnych. Wciąż czekam na muzykę, której jeszcze nie napisałem – wyznał kompozytor w jednym z wywiadów.
Jest laureatem dwóch Oscarów, trzech Złotych Globów i czterech nagród Grammy. To on stworzył muzykę do "Króla Lwa", "Piratów z Karaibów", "Incepcji", "Gladiatora" i wielu innych hollywoodzkich blockbusterów. Choć bywa nazywany muzycznym kameleonem, stworzył rozpoznawalny styl, który z czasem zaczęło naśladować wielu kompozytorów filmowych młodszego pokolenia. Hans Zimmer od lat łączy brzmienia pop, rocka i muzyki etnicznej z orkiestrą symfoniczną. Elektronikę zestawia z klasycznymi instrumentami. Chętnie tworzy podniosłe, monumentalne kompozycje, których motywy przewodnie łatwo zapamiętać i zanucić. Takiego twórcy potrzebowało Hollywood, nawet jeśli ma do dyspozycji wielu zdolniejszych i bardziej wykształconych muzycznie kompozytorów.
Koncerty z udziałem Hansa Zimmera są żywiołowymi i barwnymi widowiskami. Niemiecki kompozytor nie ma kompetencji dyrygenta, a w miejsce tradycyjnej formuły proponuje show, podczas którego sam gra na wielu instrumentach. Równie spontaniczny charakter ma jego praca w studiu. Artysta otacza się gronem zaufanych współpracowników. Ich sesje często przybierają charakter wspólnego improwizowania. Zdaniem Zimmera artysta woli przebywać wśród muzyków, niż stać na czele orkiestry. Kiedyś zapytał zespół, czy w czasie koncertów chcieliby mieć dyrygenta. Zaprzeczyli, zapewniając, że przywykli do swobody i atmosfery pozornego chaosu. Ostatecznie koncerty z muzyką Zimmera na żywo okazały się wielkim światowym sukcesem.
Hans Florian Zimmer urodził się 12 września 1957 r. we Frankfurcie nad Menem. Jego matka była artystką, ojciec – inżynierem i wynalazcą. Formalnie naukę gry na pianinie pobierał w dzieciństwie, ale jedynie przez dwa tygodnie, po których jego nauczyciel zrezygnował. Młody Hans nie zamierzał się zniechęcać. Postanowił samodzielnie opanować grę na instrumencie. "Jestem samoukiem, ale w mojej głowie zawsze rozbrzmiewała muzyka" – wyznał w jednym z wywiadów. "Jestem dzieckiem XX wieku. Komputery okazały się dla mnie bardzo poręczne" – dodał.
Przyszły kompozytor miał zaledwie sześć lat, kiedy stracił ojca. Jak kiedyś powiedział, to muzyka pozwoliła mu się uporać z żałobą. Jako jeden z kluczowych momentów, które miały zadecydować o wyborze jego drogi życiowej, Zimmer do dziś wspomina ten, w którym po raz zobaczył film "Dawno temu w Ameryce" ze ścieżką dźwiękową Ennio Morricone. Po latach opowiadał, że był wtedy za młody, żeby zrozumieć fabułę, ale muzyka absolutnie go zachwyciła. Pomyślał, że chciałby kiedyś stworzyć coś równie wyjątkowego.
Zanim został supergwiazdorem muzyki filmowej, pracował m.in. jako realizator dźwięku, grał też na klawiszach w nowofalowej grupie The Buggles. Ich utwór "Video Killed the Radio Star" uplasował się wysoko na listach przebojów. Ciekawostką jest, że teledysk do piosenki był pierwszym, który wyemitowała nowo powstała w 1981 r. stacja MTV w Stanach Zjednoczonych.
Jako młody człowiek Hans Zimmer zamieszkał w Londynie i być może jego kariera potoczyłaby się inaczej, gdyby w Anglii nie poznał kompozytora Stanleya Myersa, najbardziej znanego jako twórca muzyki do "Łowcy jeleni" w reżyserii Michaela Cimino. Ten z kolei zatrudnił utalentowanego samouka w roli asystenta i wprowadził w tajniki zawodu. W latach osiemdziesiątych pracowali wspólnie m.in. przy trzech filmach Jerzego Skolimowskiego. Ale wkrótce do Zimmera znów miało uśmiechnąć się szczęście.
Pewnego dnia w jego studiu pojawił się nieznajomy mężczyzna. Przedstawił się jako Barry Levinson. Był reżyserem i scenarzystą. Właśnie planował nakręcić film z Dustinem Hoffmanem i Tomem Cruise’em w rolach głównych. Zapytał, czy Zimmer byłby skłonny rozważyć wyjazd do Hollywood. Odpowiedź była natychmiastowa. Młody twórca bez namysłu spakował się i wsiadł do samolotu. Zgodnie z zaleceniem reżysera muzyka do "Rain Mana" miała być wolna od ckliwych i rzewnych motywów. Zimmer postawił na popularne wówczas brzmienie syntezatora.
"Rain Man" przyniósł niemieckiemu kompozytorowi pierwszą w dorobku nominację do Oscara. Statuetki nie zdobył, ale drzwi do kariery w Hollywood stały otworem. Niedługo miał zacząć współpracować z takimi reżyserami jak Terrence Malick, Ridley Scott, Christopher Nolan, Ron Howard i Guy Ritchie. Posypały się kolejne nominacje do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, m.in. za muzykę do filmów: "Żona pastora" (1996), "Lepiej być nie może" (1997), "Gladiator”" (2000), "Sherlock Holmes" (2009), "Incepcja" (2010) oraz "Interstellar" (2014).
Do tej pory otrzymał dziesięć nominacji do najważniejszej nagrody amerykańskiego przemysłu filmowego, ale na podium podczas gali oscarowej jako zwycięzca stanął tylko raz. Było to w 1995 r., kiedy odbierał statuetkę za muzykę do "Króla Lwa". W wywiadach wspominał, że długo zastanawiał się, czy potrafi stworzyć oprawę muzyczną do animacji. Pomyślał jednak, że jego 6-letnia wówczas córeczka nigdy nie miała okazji być na premierze filmu z jego muzyką. "Tata chciał się popisać" – skwitował po latach.
Tylko raz poczuł się zawiedziony, kiedy nie dostał Oscara. Było to wtedy, gdy został nominowany do nagrody za ścieżkę dźwiękową do filmu "Cienka czerwonej linia". Z efektów tej pracy był wyjątkowo dumny. Najpopularniejsze i najbardziej rozpoznawalne motywy w twórczości Hansa Zimmera pochodzą jednak z filmów, do których muzyka nie doczekała się nominacji do Oscarów. Mowa o takich produkcjach jak "Wożąc panią Daisy", "Thelma i Louise", "Twierdza", "Karmazynowy przypływ", "Kod da Vinci", "Mroczny Rycerz" (ze ścieżka dźwiękową napisaną wspólnie z Jamesem Newtonem Howardem), a przede wszystkim kultowej serii "Piraci z Karaibów". Temat Jacka Sparrowa okazał się tak popularny, że zaczęto grać go nawet na weselach. Stał się też chętnie wybieranym dzwonkiem telefonicznym.
Niektórzy zarzucają mu, że z biegiem lat stał się wtórny wobec samego siebie, coraz częściej operuje ogranymi chwytami, a z jego szkoły wywodzi się pokolenie kompozytorów muzyki filmowej, którzy bazują na jednym przewidywalnym stylu, zatracając własną inwencję. Hans Zimmer ma jednak wiele powodów do zadowolenia. Jak dotąd napisał muzykę do ponad stu filmów, a jego majątek szacuje się na 90 milionów dolarów. Niedawno znów świętował sukces – Amerykańska Akademia Wiedzy i Sztuki Filmowej nagrodziła go Oscarem za ścieżkę dźwiękową do "Diuny" w reżyserii Denisa Villeneuve'a.
W 2017 r. uhonorowano jego imieniem jedną z planetoid: 495253 Hanszimmer. 4 listopada 2017 r. Międzynarodowa Unia Astronomiczna zatwierdziła i opublikowała nazwę zgłoszoną przez Michała Kusiaka i Michała Żołnowskiego będących odkrywcami ciała niebieskiego.
Mimo wszystko, jak zapewnia w wywiadach, nigdy nie zatracił radości tworzenia. "Wciąż czekam na wyjątkową muzykę, której jeszcze nie napisałem. Ta myśl pozwala mi wstawać codziennie z łóżka. Po prostu wiem, że mógłbym być lepszy" – powiedział dziennikarzom.
Koncerty Hansa Zimmera odbędą się w czwartek 14 kwietnia w Łodzi - w Atlas Arenie, i 21 kwietnia w Krakowie - w Tauron Arenie. (PAP)
Autorka: Malwina Wapińska
mwp/ skp/