Nagroda Nobla to ukoronowanie drogi, którą przeszedł Dylan. Nie oglądał się na mody, krytyków i oczekiwania - powiedział PAP Piotr Iwicki z Polskiego Radia. W czwartek Akademia Szwedzka przyznała literacką Nagrodę Nobla amerykańskiemu bardowi Bobowi Dylanowi.
"W przeciwieństwie do innych, mnie Nobel nie zaskoczył, gdyż mniej więcej od 15 lat mówi się o Dylanie, jako potencjalnym kandydacie do literackiej Nagrody Nobla. Sam Dylan powiedział kiedyś, że zaczął grać na gitarze z tego powodu, że gdy odczytywał swoje poezje, przychodziło na takie spotkania ledwie kilka osób. Sfrustrowany, wpadł na pomysł, że weźmie gitarę i zacznie oprawiać to wszystko muzyką. Powiedzmy szczerze - nie była ona jakoś szczególnie wydumana, ale za to chwytliwa i korespondowała z tym, o czym artysta śpiewał" - powiedział Piotr Iwicki, dyrektor Agencji Muzycznej Polskiego Radia.
Jak dodał, nie był zdziwiony, gdy nazwisko amerykańskiego pieśniarza zaczęło pojawiać się w kontekście literackiej Nagrody Nobla. Przypomniał, że artysta został już doceniony przez świat literacki nagrodą Pulitzera w 2008 r.
"Pojmuję go bardziej jako poetę, czy jako rockowego, bluesowego czy folkowego artystę. To, że akurat pięknie oprawił swoje wiersze muzyką, chwała mu za to. Osiągnął to, co zamierzał - dotarł do milionów, a nie jedynie do wąskiego grona miłośników poezji" - powiedział.
Opowiadał, że na podstawie tego, o czym śpiewał Dylan w ciągu lat widać jego przemianę wewnętrzną. "Z buntownika, człowieka, który poszukuje swojej drogi, recepty na życie, aż do słynnej wypowiedzi, w której ogłosił, że +Blowing in the wind+ jest o duchu świętym. Dziś bunt został wyparty przez mądrość i refleksje, które zostaną z nami na zawsze. Cieszę się, ponieważ jest to ukoronowanie drogi, którą przeszedł Dylan; robił to konsekwentnie, nie oglądając się na mody, na to, co mówią krytycy, czego oczekiwał showbiznes. Pozostał sobą i nie nagiął się" - podkreślił Iwicki. (PAP)
pj/ mow/