Był dla mnie Mistrzem i Najlepszym Przyjacielem. Dla naszego teatru – mentorem, przewodnikiem, myślę, że na mój młody, a już dojrzały zespół aktorski, miał wpływ nie do przecenienia - powiedział o zmarłym reżyserze Lechu Raczaku dyrektor Teatru im. H. Modrzejewskiej Jacek Głomb.
Polska Agencja Prasowa: Od 2003 r. to właśnie legnicki Teatr stał się najważniejszym miejscem pracy dla Lecha Raczaka. Skąd wziął się pomysł, by zaprosić tego reżysera i współtwórcę poznańskiego Teatru Ósmego Dnia do Legnicy? Wyreżyserował wówczas "Zonę" wg Andrieja Tarkowskiego.
Jacek Głomb: Lechu pisanym ręcznie listem w 2002 roku zaproponował nam współpracę! To było dla nas zaskoczenie – ale i olbrzymie wyróżnienie, że właśnie nasz teatr wybrał, że czuł tu bliskość ze swoimi ideami. Staraliśmy się i staramy prowadzić nasz teatr "alternatywnie", to jest instytucja, ale jest w niej wiele z atmosfery "offu". Jak to napisał prof. Lech Śliwonik: "Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy działa najbliżej idei teatru alternatywnego". I pewnie dlatego Leszek do nas trafił. Ja pewnie sam nie miałbym śmiałości mu zaproponować współpracy. Wychowałem się teatralnie na Teatrze Ósmego Dnia i Teatrze 77 i Lechu wydawał mi się postacią niedostępną.
PAP: W jednym ze wspomnień przypomniano, że Raczak mówił do pana "Wodzu". A kim on był dla pana i pańskiego Teatru?
J.G.: Dla mnie Mistrzem i Najlepszym Przyjacielem. Po Jego śmierci nic już nie będzie we mnie takie jak było. Dla naszego teatru – mentorem, przewodnikiem, myślę, że na mój młody, a już dojrzały zespół aktorski, miał wpływ nie do przecenienia. Nie tylko jak reżyser, ale artysta, który pokazywał im inne niż powszechnie dostępne światy
PAP: Zrealizował w Legnicy bodaj 10 przedstawień (w tym jedno plenerowe "Wyprawa" przy okazji 1. Festiwalu Miasto). Które z nich zapamiętał pan najmocniej, które ceni najbardziej?
J. G.: Osiem. "Wyprawę" zrealizował z artystami "zewnętrznymi”, jako prolog 1. Festiwalu Miasto w 2007 r., zaś "Maraton/Tren" z 2017 r. to był autorski spektakl aktora Pawła Palcata, który poprosił Lecha o konsultacje reżyserskie. Wszystkie spektakle Leszka cenię – były dojrzałe, świetnie postawione. Jeśli miałbym wybierać – to pewnie najbliżej mi do Jego "tryptyku rewolucyjnego". W tym okresie zrealizował u nas kolejno "Dziady" (2007), "Marata–Sade'a" (2008) i w 2010 r. "Czas terroru" (wg "Róży" Stefana Żeromskiego). Wybitne spektakle, niestety za mało doceniane w Polsce.
PAP: Ostatnim jego spektaklem w Legnicy był wspomniany "Makbet" przygotowany w 2017 r. Czy mieli panowie kolejne plany, pomysły na następne przedstawienie?
J.G.: "Makbet" to był pierwszy Szekspir w Jego biografii reżyserskiej. I pierwsze przedstawienie Raczaka zrealizowane w Legnicy w "klasycznym" teatrze. Wszystkie pozostałe robił poza siedzibą – w halach, magazynach, zdegradowanych przestrzeniach.
Oczywiście myśleliśmy o dalszych planach, nikt nie spodziewał się tego, co się stało. Lechu chciał – przy wielkiej mojej akceptacji - wrócić do teatru autorskiego, do opisu rzeczywistości, do opisu Polski. Myślał o spektaklu inspirowanym luźno powieścią Ziemowita Szczerka "Siwy dym albo pięć cywilizowanych plemion". W tej powieści Szczerka nie ma już Unii Europejskiej, nie ma już Polski. Jest kilka Polsk... Czy jest lepsza metafora rzeczywistości, w której przyszło nam żyć?
W piątek w Poznaniu o godz. 13 na Cmentarzu Górczyńskim odbędzie się pogrzeb Lecha Raczaka. Reżyser i współzałożyciel Teatru Ósmego Dnia zmarł nagle 17 stycznia w wieku 74 lat.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ wj/