Dobra ścieżka dźwiękowa potrafi "unieść" film, wzbogacić go o pewną emocjonalność – mówi w wywiadzie dla PAP kompozytor Jan Duszyński, twórca muzyki m.in. do filmu Władysława Pasikowskiego „Jack Strong”, który wchodzi do kin 7 lutego. Tego dnia do sklepów trafi także płyta z muzyką do filmu.
PAP: Muzyka do „Jacka Stronga” to druga - po „Pokłosiu” - Pańska ścieżka dźwiękowa, skomponowana do filmu Władysława Pasikowskiego. Jak ocenia Pan dotychczasową współpracę z reżyserem?
Jan Duszyński: Praca z Władysławem Pasikowskim jest komfortowa, reżyser bardzo dobrze wie czego chce. Chciałem sprostać jego oczekiwaniom. Ułatwieniem dla mnie był fakt, że obaj byliśmy zadowoleni z naszej współpracy przy „Pokłosiu”.
Muzyka do „Jacka Stronga” różni się jednak od tej z „Pokłosia”, pełni trochę inną funkcję, jest jej zresztą dużo więcej. Oba filmy odwołują się do ludzkich emocji, ale są to emocje różnego typu. W przypadku „Jacka Stronga” duży nacisk kładziony był na elementy akcji. Szalenie istotne było uchwycenie podskórnie wyczuwalnego napięcia, nawet jeśli dana scena nie była sceną akcji sensu stricto. W „Pokłosiu” napięcie także występuje, często jednak realizowano je obrazem, a nie muzyką.
Film o płk. Kuklińskim jest filmem szpiegowskim, w którym dużą rolę odgrywają rozgrywki personalne, polityczne. W „Pokłosiu” mamy natomiast do czynienia z mroczną opowieścią rodzinną z dala od wielkiej polityki.
PAP: W obu przypadkach skomponował Pan muzykę do filmu z historią w roli głównej. Czy gatunek filmu ma dla kompozytora jakiekolwiek znaczenie?
J. D.: Staram się uniwersalnie myśleć o dramatach i emocjach, które towarzyszą bohaterom filmowym. Dla przykładu muzyka z „Pokłosia” nie sugeruje, że film opowiada o stosunkach polsko-żydowskich. W przypadku „Jacka Stronga” można się doszukać delikatnych inspiracji przeszłością – muzyka zmienia się w zależności od miejsca akcji filmu, różni się w przypadku wydarzeń rozgrywających w USA, czy też w Rosji. To są jednak niuanse.
PAP: Czy podczas pracy nad muzyką do „Jacka Stronga” zgłębił Pan historię płk. Kuklińskiego?
J. D.: Spotkałem się z producentami, którzy wprowadzili mnie w historię bohatera filmu. Oczywiście, im więcej wiemy na temat kontekstu historycznego wydarzeń filmowych, tym lepiej. Aczkolwiek tej wiedzy nie da się bezpośrednio przekazać za pomocą muzyki.
PAP: Jak Pan scharakteryzuje swoją najnowszą produkcję? Jakie brzmienia odnajdą na płycie amatorzy muzyki filmowej?
J. D.: Przede wszystkim jest to muzyka napisana na orkiestrę, w której przewodnią rolę odgrywają instrumenty dęte blaszane, smyczkowe, a także fortepian. Muzyka ta ma wiele melodyjnych fragmentów. Główny motyw występuje w różnorodnych odsłonach, odmiennych instrumentacjach. Charakterystycznym elementem brzmieniowego krajobrazu są tu pojawiające się często elementy napięcia czy grozy, w których większy nacisk postawiony jest na brzmienie, rytm, a nawet pewien rodzaj sonorystyki. W kilku momentach występują współbrzmienia typowe dla muzyki awangardowej. Cieszę się, że miałem możliwość urozmaicić klasyczny, konwencjonalny soundtrack o coś bardziej nowoczesnego.
PAP: Michał Lorenc, kompozytor, który współpracował m.in. z Pasikowskim, powiedział kiedyś, że to muzyka „przychodzi” do niego, a nie on ją wymyśla. A jak jest w Pana przypadku?
J. D.: Mam wrażenie, że w pisaniu muzyki najważniejszy jest czas, jaki się tej czynności poświęca.
W pewnym momencie rzeczywiście muzyka „zaczyna pisać się sama”, tzn. że proces kompozycji nie wymaga aż tak dużo myślenia, bo głowa jest już tak napełniona pomysłami, że muzyka zaczyna sama się produkować. Jest to oczywiście bardzo przyjemny proces. Zanim jednak tak się stanie, trzeba się mocno napracować – napełnić umysł wszystkimi możliwymi inspiracjami, porozmawiać z ludźmi, posłuchać muzyki innych kompozytorów. Czasem zupełnie nieoczekiwanie, „odbijając się” od ulubionych utworów, tworzy się coś bardzo ciekawego.
PAP: Czy Pana muzyka „żyje” poza filmem? Czy słuchanie jej w oderwaniu od obrazu ma sens?
J. D.: To pytanie do tych, którzy posłuchają mojej muzyki. Są osoby, które lubią bardziej tradycyjne ścieżki dźwiękowe, dla których melodia, orkiestra, różnorodność są tym, czego poszukują. Dlatego słuchają takiej muzyki niezależnie od filmu. Z drugiej strony są tacy, którzy lubią powiedzmy "snujące się", długo trwające plamy dźwiękowe, wypełniające ich mieszkania - relaksują się przy takiej muzyce, przypominają sobie atmosferę filmu.
W muzyce do „Jacka Stronga” występują zarówno utwory, które stanowią tło dla wydarzeń filmowych, ale i takie, które mają ewidentnie moc przebicia obrazu.
Moim zdaniem nie powinno się myśleć o muzyce filmowej niezależnie od filmu. Jest ona jego integralną częścią. Jeśli ktoś potrafi oddzielić od niej film i dopisać do niej oddzielną historię to świetnie, ale to nie znaczy, że ten fakt dodaje tej muzyce wartości.
PAP: Czy ma Pan swoich muzycznych idoli, kompozytorów, z których twórczości Pan czerpie?
J. D.: Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że inspiruje mnie m.in. muzyka Johna Williamsa, Ennio Morricone czy też Howarda Shore’a. Dla kogoś, kto fascynuje się muzyką filmową, te nazwiska są oczywiste.
PAP: Jakie cechy według Pana powinien posiadać dobry soundtrack?
J. D.: Wydaje mi się, że dobra ścieżka dźwiękowa potrafi „unieść” film, wzbogacić go o pewną emocjonalność. Chodzi o uniknięcie sytuacji, kiedy film i muzyka do niego zamykają widza w klaustrofobicznej puszce, sprawiają, że musi on w danej chwili śmiać się lub płakać.
Muzyka powinna być zatem na swój sposób subtelna, niezbyt nachalna – nie znaczy to, że ma być cicha, nie może jednak wypełniać swojego zadania w sposób banalny. Najważniejsze jest to, aby muzyka wpływała na słuchacza, poruszała go.
PAP: Jaka przyszłość rysuje się przed polską muzyką filmową?
J. D.: Poziom tego rodzaju muzyki zależy od filmów. Mam wrażenie, że powoli zanika klątwa polskiego kina - jako gorszego niż kino zachodnie. Pojawiają się także reżyserzy, którzy bardzo świeżo patrzą na kino – to powinno pociągnąć za sobą sukces twórców muzyki filmowej, często młodych i odważnych.
Sporo zależy także od producentów i przyznania stosownej kwoty w budżecie na nagranie muzyki. Świetnych kompozytorów nie brakuje.
Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ ls/