Decyzja o zakazaniu wjazdu na Ukrainę rosyjskiej piosenkarce Julii Samojłowej jest ciosem dla prestiżu Eurowizji - oświadczył w czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Wyraził nadzieję na zmianę decyzji, która - jak ocenił - "dewaluuje" tegoroczny konkurs.
"Decyzja strony ukraińskiej w poważny sposób dewaluuje konkurs, który się odbędzie, zadaje to cios prestiżowi Eurowizji" - powiedział przedstawiciel Kremla. "Uważamy tę decyzję na nadzwyczaj niefortunną i faktycznie oczekiwalibyśmy, że do momentu konkursu zostanie ona zrewidowana i rosyjska uczestniczka zdoła w nim uczestniczyć" - dodał.
Komentując głosy na temat ewentualnej rezygnacji Rosji z udziału w Eurowizji Pieskow wskazał, że zakaz dotyczący Samojłowej wydały władze Ukrainy, a nie organizatorzy samego konkursu. Jednak faktem jest, że autorytet Eurowizji zostaje zachwiany, "przynajmniej dla tak ważnego uczestnika, z tak wielką liczbą ludności, jak Federacja Rosyjska" - podkreślił.
Wcześniej w czwartek szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że decyzję o zabronieniu Samojłowej wjazdu na Ukrainę "mają na sumieniu" ukraińscy organizatorzy tegorocznego konkursu.
Stacja informacyjna Rossija24 podała w czwartek, że w związku z nieobecnością przedstawiciela Rosji żaden rosyjski kanał telewizyjny nie będzie transmitował występów z Kijowa. Jednak jeszcze w środę wieczorem państwowy Kanał 1. dementował takie informacje. W razie rezygnacji stacja ta straciłaby miliony widzów, którzy Eurowizję oglądaliby w internecie i ominęłyby ją wpływy z reklam.
Przedstawicielką Rosji na Eurowizję jest niepełnosprawna wokalistka Julia Samojłowa. Władze ukraińskie ustaliły, że w 2015 roku wystąpiła ona na zaanektowanym przez Rosję Krymie. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) uznała, że Samojłowa złamała w ten sposób ukraińskie prawo i zabroniła w środę piosenkarce wjazdu na Ukrainę przez trzy lata.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ ro/