Działania chorwackiego reżysera Olivera Frljicia, jako kuratora Malta Festival Poznań, mogły zagrozić podstawowym zasadom współżycia społecznego – ocenił w czwartek wicepremier, minister kultury Piotr Gliński. Obrona takich zasad jest obowiązkiem Ministra Kultury – podkreślił.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Skarb Państwa ma wypłacić Fundacji Malta, organizatorowi Malta Festival Poznań, 300 tys. zł dotacji wraz z odsetkami. Dotacji tej - mimo zawartej umowy - nie wypłaciło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na organizację imprezy w 2017 r. Wyrok jest nieprawomocny. Bezpośrednim powodem wstrzymania jej przez ministra kultury był fakt, że jednym z kuratorów edycji festiwalu w 2017 r. był Oliver Frljić, chorwacki reżyser kontrowersyjnego spektaklu "Klątwa".
Wicepremier Gliński, odnosząc się do wyroku sądu, powiedział, że "we wniosku o przyznanie środków zjawisko, wydarzenie, które ma być finansowane było opisane i tam m.in. były takie słowa, że jest to +inkluzywne wydarzenie społeczno-artystyczne, włączające odbiorcę w dialog i działanie, otwierające go na doświadczenie sztuki+. Jedną z wymienianych wtedy osób odpowiedzialnych za to wydarzenie, kuratorów był Oliver Frljić - znany prowokator artystyczny czy też ideolog pewnych działań z pogranicza sztuki, ideologii i polityki".
Zwrócił uwagę, że umowa z Fundacją Malta zawarta została w 2015 r., a po tym czasie "Frljić zarówno w swoich działaniach, jak i wypowiedziach wprost przedstawianych polskiej opinii publicznej, (...) dowodził, że nie interesują go inkluzywne wydarzenia społeczno-artystyczne włączające odbiorcę w dialog czy otwierające na doświadczenie sztuki, że jego rozumienie funkcjonowania w przestrzeni publicznej w związku z wydarzeniami, które mają charakter artystyczny albo paraartystyczny jest zupełnie inne".
"Pan Frljić wypowiadał się już po podpisaniu przez nas umowy, w taki oto sposób, że sztuka powinna zawsze przekraczać normy społeczne, że interesuje go bunt wspólnoty. Zwłaszcza to pierwsze określenie, czy wprost deklaracja bardzo mocna mówiąca o przekraczaniu norm społecznych znalazło swoje potwierdzenie w działaniach pana Frljicia" - ocenił Gliński.
Zwrócił uwagę, że jednym z takich działań była premiera spektaklu "Klątwa". "Jest to wydarzenie, które niosło w sobie bardzo głęboki konflikt, falę protestów społecznych" - mówił. Dodał, że "niezależnie od tego, jak ocenimy to działanie, to jego efekt był bardzo silnie dzielący polskie społeczeństwo, opinię publiczną, wzburzający - raczej mówiący o buncie w ramach wspólnoty i łamaniu norm społecznych, niż o dialogu czy otwarciu na doświadczenie sztuki".
Gliński przypomniał, że na festiwalu Malta w poprzednich latach zdarzały się "rzeczy kontrowersyjne, ale jednak niebudzące takich konfliktów, takiego napięcia, takich protestów społecznych, jak ostatnie działania pana Olivera Frljicia w Polsce i jak jego, dość prowokacyjne wywiady, które mówiły o tym, że sztuka ma łamać normy społeczne".
Powtórzył, że sytuacja się zmieniła po podpisaniu umowy z Maltą na 3-letni okres. "Nie uważamy za wskazane, żeby Frljić był kuratorem imprez teatralnych, masowych w Polsce z uwagi na jego trzykrotne działania bardzo kontrowersyjne, mówiąc delikatnie, czy krótko mówiąc - prowokacyjne i prowokujące do różnego typu konfliktów społecznych, jakie miały miejsce w Polsce i w związku z jego wypowiedziami, które były, moim zdaniem, bardzo agresywne, nie tylko kontrowersyjne" - podkreślił minister kultury.
"Stwierdziliśmy, że działania te mogły zagrozić podstawowym zasadom współżycia społecznego. Obrona takich zasad jest obowiązkiem ministra kultury, zwłaszcza w kontekście wydarzeń masowych" - powiedział.
Dodał, że "oczywiście polski sąd ma prawo rozsądzić te kwestie według swojej miary, jako sąd niezależny i niezawisły".
"Gdy uzyskamy uzasadnienie, ministerstwo się ustosunkuje, podejmiemy decyzje, czy będziemy apelować czy też uznamy, że z punktu widzenia czysto prawnego nie ma to większego sensu" - poinformował Gliński.
Minister kultury odniósł się także do wypowiedzi dyrektora Malta Festival Poznań Michała Merczyńskiego dla "Gazety Wyborczej", że w trakcie spotkania z nim miał on podać, jako powód niewypłacenia dotacji to, że "sytuacja polityczna się zmieniła". "To jest absurd zupełny. Ja, faktycznie rozmawiałem z panem Merczyńskim, zaprosiłem go na kawę i tłumaczyłem, dlaczego myśmy wstrzymali dotację i przedstawiłem te argumenty, o których mówię" - wyjaśnił. "W tej rozmowie odnosiłem się do tego, że zmieniła się sytuacja związana z panem Frljiciem, bo pomiędzy podpisaniem umowy przez ministerstwo a wycofaniem dotacji, nastąpiły pewne fakty, fakty, o których cała Polska wiedziała i fakty zupełnie oczywiste" - podkreślił.
Dodał, że były to fakty "polegające na wywołaniu konfliktów społecznych, bardzo silnych, na protestach społecznych związanych z działalnością tej osoby w Polsce". "To było przyczyną mojej decyzji, a nie jakaś tam sytuacja polityczna, o której konfabuluje pan Michał Merczyński" - zaznaczył.
Komentując dla PAP słowa ministra Glińskiego Michał Merczyński powiedział, że "to jest słowo przeciwko słowu". "Poszedłem do pana wicepremiera, zaprosił mnie na kawę i ja zacząłem mówić: panie premierze, w naszym programie nic się nie zmieniło, tak jak pan wie, pan Frljić był zaproszony w roku 2016, program została przez państwa zaakceptowany, przyznane środki, spektakl +Turbofolk+, który zrobił Frljić w Chorwacji odpowiada tematowi naszego tegorocznego +Idiomu+, i ten spektakl chcemy zaprosić i niczego innego nie zmieniamy. W międzyczasie, tak jak co roku, uzgodniłem z dyrektorem Wojciechem Kwiatkowskim (dyrektor Departamentu Finansowego MKiDN - PAP), że środki Ministerstwa Kultury - 300 tys. zł - pójdą na działania na placu Wolności w ramach programu +Kultura dostępna+, więc mówię: nic się nie zmieniło i rozumiem, że zmierzamy do porozumienia. Na to wicepremier odpowiedział: zmieniła się sytuacja polityczna i wtedy rozwinął tę myśl w takim duchu, że pan Frljić zrobił to i tamto i że to jemu nie odpowiada, ale użył tych słów" - opowiadał PAP Merczyński.
Jak mówił, nie chodziło mu o to, że w 2015 r. zmieniła się sytuacja polityczna i dlatego minister nie przyznał tych środków, bo je otrzymali w 2016 r., ale o to, że zmieniła się sytuacja polityczna w kontekście Frljicia. "Co istotne, na końcu tej rozmowy, kiedy powiedziałem co ustaliłem z dyrektorem Kwiatkowskim, mówię: czyli tak realizujemy tę umowę. Pan wicepremier odpowiedział: to jest program minimum. Proszę procedować. Podaliśmy sobie rękę i wyszedłem. Następnego dnia już nikt z nami nie rozmawiał, tylko otrzymywaliśmy nieoficjalne telefony, że nie będzie tych środków" - wspominał Merczyński.
Gliński na środowej konferencji prasowej wskazał, że "druga kwestia, znacznie poważniejsza" jest związana z wypowiedziami przedstawicieli Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zwrócił uwagę, że Adam Klepczyński, reprezentujący Helsińską Fundację mówił, że "sprawa ma charakter precedensowy i to jest jedna z pierwszych spraw w Polsce, w której nie przyznano dotacji celowej ze względu na konkretnego artystę".
Klepczyński miał powiedzieć, że "Konstytucja RP gwarantuje każdemu wolność twórczości artystycznej i korzystania z dóbr kultury. W Polsce finansowanie kultury opiera się głównie na środkach krajowych, w związku z tym nieprzyznanie dotacji może być uznane za tzw. miękką cenzurę". Minister kultury ocenił, że to jest wypowiedź "niebywale niebezpieczna, to jest wypowiedź, która mówi o tym, że Minister Kultury zgodnie z prawem funkcjonujący i z mandatem demokratycznym, nie ma prawa nie przyznawać dotacji, ponieważ jeżeli nie przyzna to stosuje cenzurę".
Dodał, że ta argumentacja jest także powtarzana przez mec. dr. Wojciecha Marchwickiego z warszawskiego biura kancelarii Hogan Lovells, która reprezentuje pro bono Fundację Malta. "To jest kwestia z punktu widzenia społecznego dość ważna i istotna - czy i w jakich okolicznościach, Minister Kultury ma prawo przyznawać dotację, albo nie przyznawać tych dotacji i czy każde nieprzyznanie dotacji może być określane jako miękka cenzura?" - pytał Gliński. Zauważył, że "w wypowiedzi pana dr. Marchwickiego, z renomowanej podobno kancelarii Hogan Lovells, to jest przykład cenzury ekonomicznej".
Gliński zwrócił uwagę, że Ministerstwo Kultury rozpatrywało w 2018 r. w ramach 34 programów - 11 tys. 526 wniosków o dotację, z czego przyznano 3 tys. 498 dotacji. Nie przyznano około 8 tys. dotacji ze środków publicznych. "Czyli to wszystko była cenzura? Czyli ja w 8 tysiącach sytuacji podjąłem decyzję o cenzurowaniu czyjejś działalności artystycznej?. Ja, moi urzędnicy, komisje oceniające?" - pytał.
"Czyli 70 procent decyzji finansowych tylko w ramach programów Ministra to jest cenzura ekonomiczna, to jest miękka cenzura czy jakakolwiek inna? Jeżeli byśmy w ten sposób oceniali życie publiczne to wchodzimy w świat absurdu" - ocenił.
"Ja bym bardzo apelował, zwłaszcza do przedstawicieli dość istotnych instytucji - instytucji, która broni praw człowieka, czy kancelarii prawnej - żeby powstrzymali swoje oceny, które są stricte polityczne w tej kwestii i nie używali takiego słownictwa i takich określeń na normalne, zgodnie z prawem, zgodnie z procedurami (...) podejmowanie decyzji w tej kwestii" - powiedział minister kultury.
Pozew o zapłatę przez Skarb Państwa reprezentowany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 300 tys. zł dotacji skierowała do sądu Fundacja Malta, organizująca Malta Festival Poznań. W 2016 r. fundacja zawarła trzyletnią umowę na organizację poznańskiej imprezy, na mocy której MKiDN zobowiązało się do wypłaty dotacji celowych co roku. Jednak w 2017 r. do wypłaty dotacji nie doszło. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/