Pragnę podziękować Jerzemu Kalinie za to niezwykłe dzieło, które tak sugestywnie uzmysławia Polsce i Polakom historyczną tragedię straconej wolności w ironicznej oprawie defilady zwycięstwa – powiedział wicepremier Piotr Gliński podczas wernisażu instalacji „Defilada” na Zamku Królewskim w Warszawie.
Inauguracja instalacji artystycznej "Defilada" Jerzego Kaliny odbyła się w piątek na Dziedzińcu Wielkim Zamku Królewskiego w Warszawie.
Szef resortu kultury zwrócił uwagę, że artysta "nie mami nas dziś złudnym optymizmem i fałszywymi pocieszeniami". "Stawia nas, samotnych i osamotnionych, w obliczu naszej dziejowej tragedii, historii, białych plam, zróżnicowanych interpretacji. Uderza nią bez ostrzeżenia i bez znieczulania, bez niepotrzebnych ozdobników i zbędnych wyjaśnień. Ale z wielką wrażliwością i troską o polskie sprawy" - mówił prof. Gliński.
"Obcowanie z jego instalacją jest doświadczeniem niezwykle wartościowym" - ocenił.
Wicepremier przypomniał, że "formę artystycznego spotkania w 75. rocznicę zakończenia II wojny światowej determinują w sposób oczywisty zewnętrzne okoliczności".
"Pandemia wraz z zasadą koniecznej społecznej izolacji stanowią szczególny kontekst obchodów tego Narodowego Dnia Zwycięstwa" - powiedział. Zaznaczył, że "w Polsce dalej mamy taką nomenklaturę - oficjalnie dzisiaj to jest Narodowy Dzień Zwycięstwa".
"+Defilada+ to kolejny po kilku już instalacjach (...), ostatnio +Szlaban+ z 17 września ubiegłego roku - to kolejny projekt Jerzego Kaliny, w którym sztuka łączy się z historią, a węzłem jest ważna rocznica" - podkreślił Gliński.
"8 maja 1945 r. wieńczy okres wojny, lecz nie wieńczy dla Polski okresu okupacji. Ten Narodowy Dzień Zwycięstwa dla Polaków oznaczał początek prawie pięciu dekad komunizmu. Czasu, w którym niepodległościowe aspiracje naszego narodu były brutalnie gniecione butem sowieckiej Rosji" - podkreślił wicepremier Piotr Gliński.
Wyjaśnił, że "nie ma to jednak nic wspólnego z okazjonalnym uświetnianiem okrągłych rocznic". "Działanie artysty ma na celu raczej problematyzowanie wspominanych wydarzeń, odkrywanie przemilczanej historii, przemilczanej interpretacji lub ukazywanie niejednoznaczności obchodzonych rocznic. A może właśnie dopominanie się o jednoznaczność" - podkreślił minister kultury.
Wicepremier przypomniał, że lata komunistyczne były okresem "demolowania pamięci zbiorowej m.in. poprzez manipulowanie rocznicami historycznymi: wymazywanie jedynych, ważnych dla Polaków rocznic, jak 3 maja czy 11 listopada i ustanawianie nowych, związanych bezpośrednio z komunistyczną ideologią i komunistyczną historią, jak 1 maja i 22 lipca".
"Akcentowano i ideologicznie zawłaszczano także wydarzenia, których wymiar dla Polaków nie był do końca określony albo właśnie był zakłamywany. Do tych należy właśnie dzień kapitulacji III Rzeszy, czyli w owym czasie Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności ustanowione przez Bolesława Bieruta 8 maja 1945 r. i obchodzone 9 maja" - mówił Gliński.
Przypomniał, że święto to "było hucznie obchodzone do roku 1989, a nawet w III RP nadal obowiązywało" i "dopiero w 2015 r. zniesiono to święto i ustanowiono Narodowy Dzień Zwycięstwa w dniu 8 maja".
"8 maja 1945 r. wieńczy okres wojny, lecz nie wieńczy dla Polski okresu okupacji. Ten Narodowy Dzień Zwycięstwa dla Polaków oznaczał początek prawie pięciu dekad komunizmu. Czasu, w którym niepodległościowe aspiracje naszego narodu były brutalnie gniecione butem sowieckiej Rosji" - podkreślił wicepremier. "Czasu, w którym komunistyczni oprawcy – portrety niektórych z nich dopiero dziś zdejmujemy z honorowych miejsc w reprezentacyjnych gmachach – mordowali naszych bohaterów" - dodał.
Gliński zwrócił uwagę, że "Dzień Zwycięstwa obchodzi się organizując uroczystą defiladę".
"Jerzy Kalina proponuje więc inną, niejednoznaczną +Defiladę+. +Defiladę+ pamięci o zwycięstwie, które dla wielu Polaków miało gorzki smak i o armii, która, choć ofiarnie walczyła z wrogiem, została potraktowana jak wróg przez swoich sojuszników. I zdradzona nie brała przecież udziału w defiladach w wolnych krajach na Zachodzie Europy po wojnie" - mówił.
Minister kultury wskazał, że główny elementem instalacji jest "kompozycja zbudowana z dźwięków towarzyszących rzeczywistym defiladom, jakie odbywają się z okazji świąt upamiętniających zwycięstwa", a "dźwięki towarzyszące defiladzie wypełniają pusty dziedziniec Zamku Królewskiego w Warszawie, miejsce o symbolicznym znaczeniu dla polskiej historii".
"Kontrast pomiędzy hałasem - odgłosem maszerujących żołnierzy i podniosłymi okrzykami zgromadzonych i komendami dowódców, a prawie pustym placem, będzie w sposób metaforyczny oddawał napięcie pomiędzy informacjami o zakończeniu wojny płynącymi do Polaków 8 maja 1945 r., a rzeczywistością rozpoczynającej się nowej okupacji, z której zdawała sobie sprawę w owym czasie przecież większość Polaków" - mówił Gliński.
Zwrócił uwagę, że praca Jerzego Kaliny "stawia pytania i domaga się uważniejszego przyjrzenia się naszej zbiorowej pamięci, leczenia jej zranionych miejsc".
"Właśnie rocznice i święta są widzialnymi objawami stanu naszej pamięci - badając je możemy dotrzeć do podstaw naszej narodowej świadomości. Jerzy Kalina swoimi działaniami przykłada jakby artystyczny stetoskop do serca wspólnoty, wsłuchując się w to, co ukryte w jej duszy" - podkreślił wicepremier.
"To nie jest słuchowisko, to nie jest coś - co ma być atrakcją" - powiedział w trakcie wernisażu artysta. "Tu jest dystans, czasami bolesny, ale konieczny" - dodał. Instalacja dźwiękowa "Defilada" dostępna będzie dla publiczności do 10 maja na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie.
Podczas piątkowego wernisażu instalacji Jerzy Kalina przedstawił współautorkę pracy Joannę Napieralską.
"To nie jest słuchowisko, to nie jest coś - co ma być atrakcją" - powiedział w trakcie wernisażu artysta. "Tu jest dystans, czasami bolesny, ale konieczny" - dodał.
"Defilady mają to do siebie, że je zdecydowanie bardziej widać niż słychać. (...) Na tych defiladach oficjalnych, na całym świecie powtarza się ten sam błąd, którego tu nie ma. Tu jest żołnierz, tu jest jego marsz, który jest marszem przed bitwą, w trakcie bitwy, po bitwie. I w naszej pamięci, bo to myśmy wymyślili defilady w podzięce w stosunku do tych, którzy ponieśli wielkie ofiary, największe" - powiedział Kalina.
Instalacja dźwiękowa "Defilada" dostępna będzie dla publiczności do 10 maja na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie. Jej kuratorem jest dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski dr Piotr Bernatowicz.
Organizatorami projektu są Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski oraz Zamek Królewski w Warszawie.
Kalina ukończył Wydział Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (1971). Jest uznawany za jednego z najbardziej wszechstronnych współczesnych polskich artystów. Podejmował wiele różnych aktywności twórczych, które sam określał jako akcje plastyczne, rytualne, obrzędowe, interwencje, piktogramy żyjące.
Zapisał się w historii polskiej sztuki współczesnej jako rzeźbiarz, scenograf teatralny i filmowy, autor spektakli teatralnych oraz filmów animowanych i dokumentalnych, jeden z pierwszych polskich performerów. Jest autorem kilkudziesięciu akcji i instalacji, a także projektów pomników.
Artysta jest laureatem wielu nagród, w tym m.in. Nagrody Totus Tuus (2017) i Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego (2013). W 2007 r. został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2008 r. – medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis za wybitne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie filmu.(PAP)
autor: Grzegorz Janikowski
gj/ pat/