Wicepremier, szef MKiDN Piotr Gliński zamienił resort kultury w "ministerstwo propagandy", cenzuruje i ingeruje w wolność twórczą - mówili w piątek posłowie Nowoczesnej. Krytykowali też sytuację w TVP i Polskim Radiu oraz działalność Rady Mediów Narodowych.
Posłowie Nowoczesnej odnieśli się w piątek do roku działalności resortu kultury pod rządami Piotra Glińskiego. Sam Gliński, podsumowując we wtorek swój dorobek jako szefa MKiDN, mówił m.in. o zwiększeniu budżetu dla kultury, który po raz pierwszy przekroczy 1 proc. budżetu państwa oraz promowaniu polskiej historii.
Joanna Scheuring-Wielgus oceniła, że Gliński nie "czuje problemów polskich artystów". "Jest ministrem, który tak naprawdę ignoruje środowiska kultury i to, co się w naszej kulturze dzieje" - uważa posłanka Nowoczesnej, która zarzuciła też szefowi resortu kultury dziewięć kłamstw dotyczących jego pracy w ministerstwie.
Wytknęła Glińskiemu m.in. ingerencję w funkcjonowanie instytucji kultury i życie twórcze artystów. "Tutaj wystarczy wspomnieć zwolnienie dyrektora Instytutu Adama Mickiewicza Pawła Potoroczyna czy dyrektora Instytutu Książki, pana Grzegorza Gaudena" - powiedziała Scheuring-Wielgus. Krytykowała też Glińskiego za wstrzymanie dotacji na czytelnictwo oraz rezygnację z inwestycji w sztukę współczesną; zwracała też uwagę na brak wsparcia dla festiwalu filmowego w Kazimierzu czy fundacji Krystyny Jandy.
"Minister Gliński raczej inwestuje w obowiązkowe chodzenie uczniów na film +Smoleńsk+, który jest tak nieartystyczny i tak kiczowaty, że nawet za naszą granicą, za Odrą, nie chcą tego filmu oglądać. Całe szczęście, że ten film nie został zgłoszony do Oscara, bo tego żeśmy się trochę obawiali" - ironizowała posłanka Nowoczesnej.
Scheuring-Wielgus zarzuciła ponadto Glińskiemu "szkalowanie organizacji pozarządowych" i cenzurę. "Minister Gliński rozpoczął swoje rządy cenzurą w Teatrze Polskim; później była ingerencja w festiwal filmowy w Gdyni. Chciałabym panu Glińskiemu przypomnieć, że minister kultury nie powinien być ani recenzentem, ani kuratorem artystów - powinien robić wszystko, aby wolność artystyczna była w Polsce zachowana i szanowana" - podkreśliła.
Krzysztof Mieszkowski zarzucił Glińskiemu, że nie lubi polskiej kultury. "Pan lubi kulturę kościelną; pan jest rzecznikiem państwa teokratycznego, czyli państwa, które rządzi się prawami religijnymi. Zastanawiam się w związku z tym, co pan robi na tym stanowisku, ponieważ pan powinien bronić państwa świeckiego, neutralnego światopoglądowego. Pan tego nie robi" - powiedział polityk Nowoczesnej, b. dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Ocenił też, że Gliński jest "tubą propagandową PiS". "Pan Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zamienił w ministerstwo propagandy, jak za najlepszych czasów sprzed bardzo, bardzo wielu lat" - uważa Mieszkowski.
Poseł mówił też, że szef MKiDN "realizuje politykę postnaczelnika Jarosława Kaczyńskiego". "Nasz postnaczelnik nie chodzi do teatru, do filharmonii, był pewnie na filmie +Smoleńsk+ (...). Jarosław Kaczyński nie ma pojęcia o polskiej kulturze, a jednocześnie on tą polską kulturę próbuje zreformować" - podkreślał Mieszkowski. "Jarosław Kaczyński w porozumieniu z panem Orbanem próbuje dokonać rewolucji kulturalnej w UE, a zatem i w Polsce. Otóż na to nie ma zgody panie premierze, nie ma zgody na terroryzowanie nacjonalistycznymi wartościami polskiego społeczeństwa" - dodał poseł Nowoczesnej.
Kornelia Wróblewska odniosła się do sytuacji w mediach publicznych i działalności Rady Mediów Narodowych. "Rada Mediów Narodowych skompromitowała się odwołaniem Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP i powołaniem Jacka Kurskiego na p.o. prezesa TVP oraz wybraniem Jacka Kurskiego na prezesa TVP pomimo błędów formalnych. Dzisiaj mówi się o tym, że Rada Mediów Narodowych jest tak naprawdę niepotrzebna i niektórzy się zastanawiają, czy nie warto jej zlikwidować" - mówiła posłanka.
Przypomniała, że w telewizji publicznej zwolniono wielu reporterów, wydawców i specjalistów. Według niej, kluczem zatrudnienia ich następców były poglądy polityczne i "lojalność w głoszeniu jednego, słusznego przekazu". "Media publiczne stały się tubą propagandową; +Wiadomości+ są seansem nienawiści" - oceniła Wróblewska. Jej zdaniem, media te przekazują informacje zmanipulowane, jednostronne i zakłamane. "PiS jest w stanie zakłamać nawet wizytę i przemówienie Baracka Obamy, co odbiło się międzynarodowym echem" - zaznaczyła.
Według niej, "niszczona" jest także radiowa "Trójka", ikona - jak mówiła - "niezależnych mediów od czasów PRL".(PAP)
mkr/ as/