Bizneswoman Helena Rubinstein, agentka Hitlera Stephanie von Hohenlohe i amerykańska śpiewaczka Sophie Tucker - to niektóre z bohaterek spektaklu "One same". Premiera dramatu o buntowniczkach i skandalistkach 4 listopada w warszawskim Teatrze Źydowskim.
Na białej scenie, w przestrzeni "żydowskiego nieba" spotykają się bohaterki spektaklu "One same" - emancypantka Irena Krzywicka, która w latach przedwojennych walczyła o świadome macierzyństwo i zalegalizowanie aborcji; agentka Hitlera księżna Stephanie von Hohenlohe, gwiazda Broadwayu początku wieku Anna Held, słynna amerykańska śpiewaczka Sophie Tucker oraz bizneswoman Helena Rubinstein, która "podarowała światu piękno".
Kobiety prezentowane na scenie urodziły się w odległych dziesięcioleciach i przeszły przez różne doświadczenia. Przetrwały emigrację, wojny światowe, wyrzeczenia i trudności na drodze do sławy oraz nie zawsze przychylne komentarze otoczenia. Łączyła je "walka, którą wykonały w imię własnych wartości" i "ogromna desperacja w dążeniu do bycia w zgodzie ze sobą" - powiedziała PAP w czwartek reżyserka spektaklu, Karolina Kirsz.
"Wspólną cechą bohaterek spektaklu +One same+ jest na pewno nieczułość wobec wymagań płynących z zewnątrz oraz przywiązanie do zupełnie różnie pojmowanej i rozumianej przez nie wewnętrznej wolności" - podkreśliła Kirsz. "Każda z nich żyła po swojemu i zapłaciła za to swoją cenę. Żadna nie mogłaby powiedzieć, że to ktoś inny decydował za nią" - dodała.
Kobiety prezentowane na scenie urodziły się w odległych dziesięcioleciach i przeszły przez różne doświadczenia. Przetrwały emigrację, wojny światowe, wyrzeczenia i trudności na drodze do sławy oraz nie zawsze przychylne komentarze otoczenia. Łączyła je "walka, którą wykonały w imię własnych wartości" i "ogromna desperacja w dążeniu do bycia w zgodzie ze sobą" - powiedziała PAP w czwartek reżyserka spektaklu, Karolina Kirsz.
Jak podkreśla reżyserka, bohaterki spektaklu są samodzielne, skupione, pewne siebie i żyją trochę na przekór; wszystkie mają korzenie żydowskie, ale każda z nich podchodzi do swojego dziedzictwa w trochę inny sposób. Np. Helena Rubinstein jest ortodoksyjną Żydówką z Kazimierza, która "nie miała problemu ze swoim pochodzeniem i nigdy go nie ukrywała" - zaznaczyła.
Irena Krzywicka czuła się raczej Polką i uważała, że "oczekiwania Hitlera to nieporozumienie", a Stephanie von Hohenlohe była "przede wszystkim arystokratką" - mówi Kirsz. Jak dodała, pochodzenie nie determinuje ich zachowania ani go nie wzmacnia, bowiem "w środowisku żydowskim tak samo jak w każdym innym istnieje pewna grupa tych, które są odważniejsze od pozostałych". Co nie zmienia faktu, że "przedstawiona piątka była dość wyjątkowa" - zauważyła reżyserka.
Spektakl "One same" jest zarazem portretem ostatniego stulecia i obrazem najważniejszych wydarzeń XX wieku. Na scenie widzimy i słyszymy echa m.in. zjazdu NSDAP w Norymberdze, obu wojen światowych, prezydentury Harry'ego Trumana, życia w dwudziestowiecznej Anglii i skandali tamtych czasów związanych m.in. z postacią Wallis Simpson, kochanki księcia Walii i następcy tronu, a później żoną króla-cesarza Imperium Brytyjskiego Edwarda VIII.
W tle spektaklu przewija się także aktywny Adolf Hitler, który później zupełnie zmieni wygląd żydowskiego świata. Wszystkie wydarzenia spektaklu się przeplatają i obrazują, jak "zdecydowany wpływ historia miała na to, jakie wybory musiały podjąć bohaterki".
"+One same+ to też opowieść o emancypacji kobiet: jak była rozumiana, jakie widziano w niej szanse i jak z niej korzystano" - podkreśliła Kirsz. "To utwór o wolności" - dodała.
W spektaklu występują Ewa Dąbrowska, Ewa Greś, Sylwia Najah, Alina Świdowska, Ernestyna Winnicka oraz gościnnie Jacek Mazurkiewicz. Premiera 4 listopada na deskach Teatru Żydowskiego w Warszawie. Kolejne spektakle odbędą się 5., 12. oraz 17. i 18. listopada. (PAP)
oma/ par/