Premiera jedynej opery Ludwiga van Beethovena „Fidelio” zainaugurowała w niedzielę nowy sezon w mediolańskiej La Scali. Spektaklem tym żegna się ze słynną sceną światowej sławy dyrygent i dyrektor muzyczny Daniel Barenboim, który przenosi się do Berlina.
Uroczystą galę, organizowaną jak co roku w uroczystość świętego Ambrożego, patrona Mediolanu, zakończyła 12-minutowa owacja. Trwającą trzy godziny operę wyreżyserowała Brytyjka Deborah Warner. Wykonawcami głównych ról byli Anja Kampe i Klaus Florian Vogt z Niemiec.
Najwięcej skrajnych ocen, od uznania po zdumienie, zebrała scenografia opery, którą zaprojektowała urodzona w Grecji Chloe Obolensky, niegdyś współpracownica znanego brytyjskiego reżysera teatralnego Petera Brooka. Umieściła ona opowieść o małżonkach, rozdzielonych przez więzienie, w scenerii fabryki. Wykonawcy mieli na sobie robocze kombinezony i kaski.
Na premierę przybyła m.in. szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde.
W wywiadach dla włoskich mediów wychodzący z teatru widzowie z zachwytem wypowiadali się o spektaklu.
Na scenie w pierwszym akcie pojawiła się para niezwykłych statystów - dwa owczarki niemieckie Tess i Alinn, które były długo przygotowywane przez swych instruktorów do występu.
Uroczystą premierę transmitowano do mediolańskiego więzienia San Vittore, gdzie razem z więźniami obejrzeli ją na ekranie przedstawicieli świata polityki i kultury.
Na stronie internetowej teatru La Scala miłośnicy opery z całego świata mogli dzięki specjalnej transmisji oglądać to, co dzieje się za kulisami, w tym zmianę dekoracji.
Bilety na niedzielną premierę kosztowały od 235 do 2400 euro.
Najważniejsze muzyczne wydarzenie roku w La Scali poprzedziły, jak zawsze, demonstracje kilkuset anarchistów i członków oraz sympatyków środowisk skrajnej lewicy. W pobliżu teatru urządzili oni manifestację, domagając się m.in. rozwiązania kryzysu na rynku mieszkaniowym. Doszło do starć z siłami bezpieczeństwa, które zostały zaatakowane przez grupę najbardziej agresywnych uczestników wiecu. Dwóch karabinierów zostało rannych.
Przedstawiciele lokalnych władz wyrazili oburzenie tym, że gwałtowna manifestacja po raz kolejny zakłóciła wielkie muzyczne święto w mieście, transmitowane do wielu krajów. "Pokazujemy zawsze wszystko to, co najgorsze" - powiedział przewodniczący władz regionu Lombardia Roberto Maroni. "Premiera w La Scali to spektakl wyjątkowy, potrafimy i to zepsuć" - dodał.
Minister kultury Włoch Dario Franceschini stwierdził zaś, że takie incydenty nie tylko psują wizerunek miasta, ale także przynoszą szkody finansowe, bo właśnie teraz - jak dodał - tysiące ludzi zastanawiają się, czy przyjechać do Mediolanu na przyszłoroczną wystawę Expo.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ ksaj/ ap/