Muzealnicy z „Solidarności” pikietowali w środę po południu przed MKiDN żądając odwołania dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie prof. Jerzego Miziołka. Z protestującymi spotkał się szef MKiDN Piotr Gliński i zapowiedział analizę procesu prowadzenia dialogu społecznego z NSZZ „Solidarność” w MNW.
Pikietę zorganizowała Sekcja Pracowników Muzeów i Instytucji Kultury NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. Protestujących wspierali także muzealnicy z innych instytucji, pracownicy sądów oraz studenci z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Protestujący mieli ze sobą transparenty z hasłami: "W muzeach dyrektorzy, nie cenzorzy! Miziołek do dymisji!", "Nie dla chaosu w MNW", "Muzeum dla wszystkich", "Ziemba auro prior!", "Ziemba cenniejszy niż złoto", "Pracownicy sądów wspierają pracowników muzeów".
Przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w Muzeum Narodowym w Warszawie Ewa Frąckowiak powiedziała, że "sytuacja w muzeum skupia, jak w soczewce, wszystkie problemy instytucji kultury. To wszystko, co się dzieje w ostatnich latach w innych muzeach, w innych placówkach, które się zajmują kulturą". Odczytała także treść petycji, którą muzealnicy przekazali wicepremierowi Glińskiemu.
W petycji podkreślono, że "wieloletni dorobek oraz powaga misji Muzeum Narodowego w Warszawie pod rządami obecnego dyrektora są niszczone!". "Nie zgadzamy się, aby przodująca instytucja kulturalna kraju, sprawująca pieczę nad naszym narodowym dziedzictwem, była zarządzana w sposób grożący jej degradacją, a nawet upadkiem. Dlatego po raz kolejny wnosimy o odwołanie prof. dr hab. Jerzego Miziołka z pełnionej funkcji" - zaapelowali w petycji muzealnicy.
Napisali, że "podczas swojej zaledwie półrocznej kadencji prof. dr hab. Jerzy Miziołek wykazał się rażącym brakiem kompetencji w zakresie prowadzenia instytucji kultury, wprowadził chaotyczną politykę programową oraz kadrową".
Muzealnicy podkreślili, że dyrektor Miziołek "udowodnił, że nie jest w stanie stworzyć wartościowego i stabilnego planu wystaw oraz badań naukowych". "W miejsce dopracowanych wystaw o najwyższym poziomie merytorycznym proponuje przygotowywane w ogromnym pośpiechu pokazy. Prezentacja +Leonardo: Opera Omnia+ – zorganizowana w głównych przestrzeniach wystawienniczych to pokaz niskiej jakości wydruków na archaicznych nośnikach, który wywoływał zakłopotanie i konsternację także wśród naszej publiczności. Skompromitował on instytucję Muzeum, ale przede wszystkim samego dyrektora. Nie do takich +wystaw+ przyzwyczajeni są widzowie MNW" - zaznaczono w petycji.
Oceniono, że "obecny dyrektor nie jest w stanie wykorzystać potencjału i kompetencji pracowników Muzeum". "Zarządzanie odbywa się poprzez zastraszanie ludzi i paraliżowanie ich działań. Od momentu jego powołania, w różnych, niekiedy bulwersujących okolicznościach, z Muzeum odeszło ponad 50 pracowników" - wskazań w petycji.
Muzealnicy napisali także, że 9 lipca dotarła do nich "szokująca informacja o zwolnieniu w trybie dyscyplinarnym prof. Antoniego Ziemby – jednego z najwybitniejszych polskich naukowców, reprezentującego najwyższe standardy merytoryczne i etyczne". "Dyrektor traktuje pracowników instrumentalnie, a sprzeciw lub różnicę zdań załatwia przesuwając +niepokornych pracowników+ na inne stanowiska pracy, bądź po prostu ich wyrzucając" - dodano.
Frąckowiak przypomniała, że muzealnicy od lutego prowadzą rozmowy w MKIDN ws. odwołania dyrektora Jerzego Miziołka. "Jak do tej pory bezskutecznie, dlatego postanowiliśmy wejść w spór zbiorowy, który toczy się od początku maja. Toczy się to może za duże słowo, ponieważ my go prowadzimy jednostronnie. W tej chwili zamykamy drugi etap tego sporu, czyli sprawa trafi do Ministerstwo Pracy, a następnie zapewne do Sądu Administracyjnego. Być może to właśnie będzie ten ostatni powód, dla którego ministerstwo uzna, że odwołanie dyrektora Miziołka jest konieczne".
Wiesław Murzyn z Krajowego Sekretariatu Kultury i Środków Przekazu NSZZ "Solidarność" powiedział, że popierają oni "wszystkie działania Komisji Zakładowej Muzeum Narodowego ws. odwołania dyrektora". Odczytał także stanowisko, które Krajowy Sekretariat Kultury i Środków Przekazu skierował do premiera Mateusza Morawieckiego. "Uważamy, że odwołanie dyrektora będzie jedynym sposobem zakończenia konfliktu. Działania dyrektora tej niezwykle ważnej dla polskiej kultury jednostki, w tym wielokrotne łamanie praw związkowych uważamy za działające na szkodę muzeum i jej pracowników, a także niszczące wizerunek organizatora - Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego" - napisali związkowcy.
Do pikietujących pod Ministerstwem kultury muzealników wyszedł wicepremier, minister kultury Piotr Gliński i zaprosił ich na rozmowy. Muzealnicy złożyli na ręcę ministra petycję, z którą ten się zapoznał.
Podczas rozmowy z przedstawicielami związkowców minister zobowiązał się, że w ramach nadzoru nad Muzeum Narodowym w Warszawie ministerstwo przeprowadzi analizę procesu prowadzenia dialogu społecznego z NSZZ "Solidarność" pod kątem naruszeń prawa w tym zakresie. Ministerstwo prowadzi także analizę zasadności postulatów związków zawodowych.
Jednocześnie Ministerstwo kultury poinformowało, że od kilkunastu miesięcy prowadzi dialog z Sekcją Krajową Muzealników i obecnie finalizuje porozumienie uwzględniające postulaty NSZZ "Solidarność".
Po rozmowach z szefem MKiDN Andrzej Rybicki z Krajowej Sekcji Muzeów i Instytucji Ochrony Zabytków przekazał dziennikarzom, że "ministerstwo zapowiedziało prawną kontrolę stanu dialogu społecznego". Zaznaczył, że "prawne konsekwencje braku dialogu społecznego są bardzo poważne". Jak mówił, "tutaj już wchodzi w grę prawo karne, to jest działanie antyzwiązkowe, łamanie przepisów związkowych, i może to skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami". "Wszystko zależy tylko i wyłącznie od woli ministerstwa - żeby chciało skorzystać z tego, co prawo dopuszcza, na co prawo zezwala" - dodał.
Poinformował, że w czwartek przedstawiciele Komisji Zakładowej Muzeum Narodowego mają dostarczyć do ministerstwa uzupełniającą dokumentację, przedstawiającą stan dialogu. "Ministerstwo zobowiązało się do niezwłocznej analizy prawnej tego dialogu. Będzie się to odbywało w formie przekazania pism, kalendarium sporu oraz tego, w jaki sposób zareagował dyrektor na konkretne pisma. Po prostu konfrontacja reakcji i zarzutów strony związkowej, z odpowiedzią dyrektora Miziołka" - mówił Rybicki.
Rybicki dopytywany, czy to oznacza, że dyrektor Miziołek nie prowadzi z pracownikami przwidzianego prawem dialogu, odpowiedział: "tak, nie prowadzi takiego dialogu względem prawa". Wyjaśnił, że w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych są wyznaczone trzy etapy rozwiązywania takiego sporu i mają być podejmowane konkretne działania zakończone podpisywaniem protokołów. "Tego nie ma. A przede wszystkim to, co jest najważniejsze nie ma spotkań, nie ma rozmów, które by w jakiś sposób próbowały przynajmniej częściowo ustalić stanowiska - co pan dyrektor zamierza, czego pan dyrektor chce i czego pan dyrektor oczekuje" - wyjaśnił dziennikarzom.
Muzealnicy zapowiedzieli także, że jeżeli "w ciągu tygodnia nie pojawią się jakieś konkrety tzn. odwołanie dyrektora Miziołka to będą dalej prowadzić ten spór aż do skutku".
Dyrektor Muzeum Narodowego prof. Jerzy Miziołek odnosząc się do zarzutów protestujących powiedział PAP: "Nie jestem tyranem. Wprowadzam w muzeum kulturę pracy właściwą dla XXI wieku. Standardy, do jakich przywykli protestujący, nie obowiązują już chyba w żadnej innej instytucji publicznej, a z całą pewnością w firmach komercyjnych. Rozumiem, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, jednak pracownik etatowy zobowiązany jest do przestrzegania konkretnych zasad. Proszę mi wierzyć, że są to sprawy podstawowe – normowany czas pracy, informowanie przełożonego o wyjazdach służbowych, o spotkaniach poza miejscem pracy, a także lojalność wobec instytucji".
"Jest mi przykro, że działające w Muzeum Narodowym związki zawodowe wybrały drogę porozumiewania się ze mną za pośrednictwem mediów. W ten sposób nie prowadzi się negocjacji lecz wywiera presję. Każdemu pracownikowi MNW obiecałem podwyżkę zasadniczego wynagrodzenia i zrobię wszystko, żeby tę obietnicę spełnić. Warunkiem jest jednak wejście w życie przepisów, które to umożliwiają – prawdopodobnie stanie się tak na początku 2020 roku. Mamy jednak fundusz na wypłatę premii. Te środki są i czekają na decyzję władz związkowych. Wierzę, że związkowcy usiądą ze mną do stołu, byśmy razem sprawiedliwie je podzielili" - dodał. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/