Wymarzona, oparta na wydarzeniach historycznych, rola - mówi tenor Piotr Beczała o występie we wznowieniu „Balu Maskowego” Giuseppe Verdiego w Metropolitan Opera, gdzie wykonał partię Gustawa III. Reżyserem spektaklu jest David Alden.
Komplementując Beczałę, Alden ocenił, że partia Gustawa to u Verdiego wyjątkowa dla tenora rola. "Jest królem, poetą, nieco depresyjnym maniakiem, wrażliwym i skomplikowanym" – wyliczał reżyser.
„Piotr z wdziękiem przystąpił do naszej koncepcji nastrojowej, na wpół realnej produkcji. Jest bardzo naturalny i czuje się na scenie jak w domu" - powiedział w rozmowie z PAP Alden. "Wokalnie stawiam go między Bjoerlingiem i Geddy, a nie ma wyższej niż to pochwały” – ocenił reżyser.
Beczała odtwarzał wcześniej rolę króla czterokrotnie. Dwa razy w Berlinie, raz w Zurychu i w San Diego. Sam uważa, że rola Gustawa III jest dla niego wymarzona, zwłaszcza, że oparta na wydarzeniach historycznych, a nie - wymyślona. „W +Balu maskowym+ wątek ludzki wiąże się z politycznym. Rola podoba mi się tym bardziej, że bardzo lubię umierać na scenie” – powiedział PAP artysta.
Śpiewak do występu w Metropolitan Opera, przywiązuje specjalne znaczenie. Po pierwsze - jak mówił - ponieważ sala jest większa niż jakiekolwiek inne, co stwarza specjalne wyzwania. Po drugie - ze względu na to, że dopiero teraz miał okazję współpracować z legendarnym dyrygentem Jamesem Levine, który był dyrektorem artystycznym, a teraz jest szefem muzycznym Metropolitan Opera. Z powodu choroby dyrygent przez pewien czas zawiesił działalność artystyczną. Orkiestry Met w „Balu Maskowym” nie prowadził od niemal 20 lat.
„Jestem zachwycony pracą z Levine i nie mówię tego z czystej kokieterii, czy z szacunku dla wielkiego dyrygenta. Podczas prób zrozumiałem na czym polega jego fenomen. To niezwykle inteligentny i obdarzony ogromną wiedzą muzyczną dyrygent. Równocześnie wierzy śpiewakowi i ufa, że to co proponuje ma sens. Nie stara się narzucić swej wersji muzycznej” – wyjaśnił tenor.
Dla polskiego śpiewaka ważne jest to, jak podkreślił, aby pracować z dyrygentem, który traktuje partyturę jako główne źródło wiedzy czy interpretacji. "Co można bowiem znaleźć nowego w partyturze, która istnieje od ponad 150 lat?" – pytał retorycznie Beczała. „Można inaczej zinterpretować jakąś frazę, inaczej potraktować tekst, ale w gruncie rzeczy jest to tylko kwestia osobowości śpiewaka, barwy jego głosu, temperamentu, podejścia do tekstu muzycznego. Już samo to dyktuje odmienność nowej interpretacji. W gruncie rzeczy nie widzę miejsca na żadne rewolucje” – tłumaczy śpiewak.
Partię Amelii wykonała Sondra Radvanowsky (sopran), a księcia Anckarstroema - baryton Dimitri Hvorstovsky. Beczała pochlebnie mówił o swych partnerach, którzy występowali też w oryginalnej produkcji 2,5 roku temu. Podkreślił, że zawsze stara się pozostać wierny spektaklowi premierowemu. We wznowieniu, jak dodał, nie próbuje zmieniać niczego ze względu na własną kreację. Chyba, że przekształcenia są dokonane w trakcie dyskusji z reżyserem.
Opowieść o politycznych intrygach, miłości, nienawiści, zdradzie i poczuciu winy prezentowana jest na scenach operowych w dwóch wersjach. Nowojorska rozgrywa się w Szwecji, tak jak powieść Eugene Scribe’a, według której powstało libretto Antonia Sommy. Za czasów Verdiego cenzura Burbonów nie zezwoliła na sceniczny zamach na osobę koronowaną i wymusiła przeniesienie „Balu Maskowego” do Bostonu. Niektóre teatry operowe do dzisiaj korzystają z tej wersji.
Akcja rozgrywa się przez większość czasu przy pustej niemal scenie. Reżyser David Alden zredukował przestrzeń sceniczną m.in. poprzez opuszczanie sufitu.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)