Dzieła te składają się na obraz obozu zagłady w Treblince, w którym ich twórca był więźniem. Każda z tych rzeźb jest osobną opowieścią o przebywających tam ludziach – mówi Roksana Szczypta-Szczęch, kuratorka wystawy „Obraz Treblinki w oczach Samuela Willenberga”, pokazywanej w Centrum Edukacyjnym IPN „Przystanek Historia” w Krakowie.
MHP: Co przestawiają zgromadzone na wystawie rzeźby Samuela Willenberga?
Roksana Szczypta-Szczęch: Dzieła te składają się na obraz obozu zagłady w Treblince, w którym ich twórca był więźniem. Każda z tych rzeźb jest osobną opowieścią o przebywających tam ludziach. Zarówno o tych, którzy zostali zamordowani zaraz po przybyciu do obozu, jak i o więźniach pracujących w Sonderkommando, którzy byli zmuszani do zacierania śladów po ich śmierci,
MHP: Czy Samuel Willenberg też pracował w Sonderkommando?
Roksana Szczypta-Szczęch: Tak, trafił tam jako jedyny ze swojego transportu. Inni Żydzi, z którymi przybył z getta w Opatowie, zostali zagazowani. Willenberg pracował w różnych miejscach. Trudnił się tym, co zostało mu przydzielone, m.in. sortował ubrania, maskował obóz. Przez fakt pobytu w obozie zagłady od października 1942 aż do 2 sierpnia 1943 r. stał się naocznym świadkiem Holokaustu. Poszczególne obrazy bardzo mocno wyryły się w jego pamięci. Widać to wyraźnie, gdy patrzy się na jego rzeźby.
MHP: Ta przedstawiająca ojca rozsznurowującego buty dziecku wygląda dość niewinnie.
Roksana Szczypta-Szczęch: Do momentu, kiedy nie uświadomimy sobie, że robił on to przed wejściem do komory gazowej. Więźniowie zanim tam weszli, musieli się rozebrać i najpierw ściągali buty. Teraz jako odbiorcy dzieła możemy się zastanawiać, czy zdawał on sobie sprawę z tego, co za chwilę się stanie. Czy może idąc do komory gazowej myślał, że to jest tylko dezynfekcja.
MHP: W tej rzeźbie jest dużo czułości.
Roksana Szczypta-Szczęch: Bez wątpienia jest to jedna z prac Willenberga, która wywołuje ogromne wzruszenie. Podobnie jak rzeźba Rut Dorfman. To była 20-letnia dziewczyna. Niedawno zdała maturę. Samuel Willenberg poznał ją, gdy przed wejściem do gazu siadła na stołku, a on miał ją ostrzyc. Po latach przedstawił ją z ogoloną połową głowy. Pod stołkiem piętrzą się stosy włosów innych więźniów, które były wykorzystane później do produkcji materacy – w tej fabryce śmierci nic nie mogło się zmarnować.
MHP: Kolejna rzeźba przedstawia sytuację, w której Rut Dorfman po ostrzyżeniu się znalazła.
Roksana Szczypta-Szczęch: Tak, widzimy tu kobiety idące na śmierć. Ich ciała są splątane. Taki widok towarzyszył tym, którzy otwierali komory gazowe i wynosili ciała do tzw. lazaretu. Było to miejsce, gdzie palono zwłoki.
MHP: Tuż obok znajduje się praca zatytułowana „Obłąkana dziewczyna”. Kogo ona przedstawia?
Roksana Szczypta-Szczęch: Z opublikowanych wspomnień Willenberga dowiadujemy się, że dziewczyna ta przyjechała w transporcie Żydów z getta warszawskiego. Kiedy peron opustoszał, została na nim sama. Zwróciła uwagę więźniów z Sonderkommando swoim strojem. Na głowie miała kolorową chustę, ubrana była w suknię oraz pantofle na wysokich obcasach. Dziwnie się też zachowywała. Podchodziła do sortowanych i układanych w sterty rzeczy i przeglądała je tak, jakby była na jarmarku. Podrzucała je do góry, oglądała z różnych stron. Aż w końcu trafiła na okulary, które zostały już posortowane i umieszczone w jednej z walizek. Jakby wtedy dopiero do niej dotarło, gdzie się znajduje. W tym momencie podszedł od niej esesman i popchał ją w stronę lazaretu.
MHP: Samuel Willenberg brał udział w buncie, który w Treblince wybuchł 2 sierpnia 1943 r. Z obozu uciekło wtedy ok. dwustu więźniów. Czy na wystawie są rzeźby przedstawiające to wydarzenie?
Roksana Szczypta-Szczęch: Są dwie związane z tym wydarzeniem rzeźby. Jedna przedstawia bunt więźniów, a druga ich ucieczkę. Na pierwszej widzimy postaci w ruchu, większość ma w rękach broń. Obok nich leżą różne paczki, pakunki i wózki dziecięce. W nich ukryto broń, wyniesioną z arsenału przez działających w konspiracji więźniów.
MHP: Druga rzeźba już tak bardzo nie eksponuje broni.
Roksana Szczypta-Szczęch: Przedstawia ona scenę ucieczki, podczas której więźniowie przedzierają się przez zasieki. Uciekali po trupach swoich kolegów, co widać w tej pracy. Samuel Willenberg został wówczas postrzelony w nogę. Mimo tego przebiegł wiele kilometrów, gdyż był przekonany, że za uciekinierami ruszył pościg. Dotarł do Rembertowa, a później do Warszawy. Dzięki temu uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Należał do Armii Krajowej, później do Polskiej Armii Ludowej. Udało mu się ocalić życie w dużej mierze dlatego, że miał aryjskie rysy, blond włosy i niebieskie oczy.
Posługiwał się panieńskim nazwiskiem matki – Popow, na które udało mu się zdobyć fałszywe dokumenty. Dzięki temu przetrwał wojnę. W Polsce mieszkał do 1950 r. Po śmierci ojca, razem z matką i żoną Adą, wyemigrował do Izraela.
MHP: Czym tam się zajmował?
Roksana Szczypta-Szczęch: Był inżynierem geodetą.
MHP: To skąd te rzeźby?
Roksana Szczypta-Szczęch: Zaczął je tworzyć po przejściu na emeryturę. Posiadał zdolności plastyczne, choćby po ojcu, który był bardzo utalentowany. Przed wybuchem wojny zajmował się malowaniem polichromii w synagodze. Samuel, kiedy miał już wystarczająco dużo czasu, zaczął kształcić swój warsztat na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Pierwsza jego wystawa odbyła się w Warszawie, w Galerii Zachęta.
MHP: Czyli wrócił do Polski?
Roksana Szczypta-Szczęch: Tak, wielokrotnie przyjeżdżał tu z młodzieżą izraelską, której razem z żoną opowiadali o Holocauście. Po 1990 r. ponownie przyjął obywatelstwo polskie.
Rozmawiała Magda Huzarska-Szumiec
Wystawa „Obraz Treblinki w oczach Samuela Willenberga” w Krakowie będzie prezentowana do 13 września. Następnie pojedzie do Częstochowy, Kielc.
Źródło: MHP