100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości to najlepszy moment na zwrócenie się ku historii i realizację pierwszej edycji konkursu chopinowskiego na instrumentach dawnych - powiedział PAP wicedyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Stanisław Leszczyński.
PAP: W rok stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości Narodowy Instytut Fryderyka Chopina wkracza z nowym projektem – I Międzynarodowym Konkursem Chopinowskim na Instrumentach Historycznych. Jak zapowiada się to wydarzenie?
Stanisław Leszczyński: Prezentacja arcydzieł chopinowskich na instrumentach historycznych jest jedną z najważniejszych linii programowych działalności artystycznej Instytutu. Sama idea konkursu chopinowskiego na instrumentach z epoki powstała już w 2012 roku. Tak złożony projekt wymaga jednak głębokiego namysłu i szczegółowego dopracowania, a następnie rozpoczętych z odpowiednim wyprzedzeniem przygotowań.
Rok wielkiego jubileuszu Polski to najlepszy moment na zwrócenie się ku historii i realizację pierwszej edycji tego konkursu, który – jak planujemy – odbywał się będzie także, jak legendarny już, "wielki" konkurs, w cyklu pięcioletnim. Sądząc po reakcjach środowiska muzycznego, nie tylko europejskiego, ale także azjatyckiego i amerykańskiego, zainteresowanie jest bardzo duże. Uczestnikami konkursu będą pianiści z całego świata w wieku od 18 do 35 lat. Zgłoszenia będziemy przyjmować od lutego do maja, natomiast sam konkurs rozegra się w Warszawie w dniach 2 – 14 września tego roku.
PAP: Jakie instrumenty będą mieć do dyspozycji uczestnicy konkursu?
Stanisław Leszczyński: Uczestnicy będą grać na doskonale znanych w świecie i wysoko cenionych instrumentach z manufaktur Erarda, Pleyela, Broadwooda, ale również na kopii fortepianu Graf, na którym Chopin rozpoczął w Wiedniu swoją międzynarodową karierę koncertową. To kopia autorstwa znakomitego budowniczego fortepianów Paula McNulty’ego, Kanadyjczyka mieszkającego w Czechach. Kilka dni temu trafiła do nas, po kilkuletnich staraniach, kopia innego instrumentu jego autorstwa: fortepianu firmy "Fryderyk Buchholtz w Warszawie" - warszawskiego instrumentu Chopina.
Stanisław Leszczyński: Rok wielkiego jubileuszu Polski to najlepszy moment na zwrócenie się ku historii i realizację pierwszej edycji Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych, który – jak planujemy – odbywał się będzie także, jak legendarny już, "wielki" konkurs, w cyklu pięcioletnim. Sądząc po reakcjach środowiska muzycznego, nie tylko europejskiego, ale także azjatyckiego i amerykańskiego, zainteresowanie jest bardzo duże.
Niestety nie przetrwał do naszych czasów żaden "Buchholtz" w kondycji umożliwiającej granie na nim. Wiemy o dwóch ocalałych, ale w znacznym stopniu zniszczonych egzemplarzach: jeden znajduje się w Muzeum Instrumentów Dawnych w Poznaniu, drugi – w Muzeum Krajoznawczym w ukraińskim Krzemieńcu. To one posłużyły Paulowi McNulty’emu za wzór. Przywrócił on do życia piękny instrument o wyjątkowej urody brzmieniu, a my zyskaliśmy brakujące, niezwykle istotne ogniwo w zbiorze naszych instrumentów doby chopinowskiej. To na Buchholtzu Chopin prawykonywał w Warszawie swoje koncerty fortepianowe. Jego kopię zaprezentujemy po raz pierwszy 17 marca tego roku, a więc w 188. rocznicę prawykonania Koncertu f-moll. Zapraszam serdecznie na koncert, który tego dnia odbędzie się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie.
PAP: Czy gra na instrumencie historycznym stanowi szczególne wyzwanie dla muzyka?
Stanisław Leszczyński: Myślę, że to w mniejszym stopniu kwestia szczególnych umiejętności technicznych, a raczej pewnej osobowości artystycznej, wyobraźni i wrażliwości. Najwybitniejsi pianiści, jak Maria Joao Pires czy Martha Argerich, które na naszym festiwalu grały właśnie na instrumentach historycznych, już przy pierwszym spotkaniu z takim fortepianem zachwycają się jego specyfiką i potrafią wydobyć całe piękno jego brzmienia. Choć oczywiście są znakomici muzycy, którzy nigdy się do fortepianów historycznych nie przekonają. To bardzo indywidualna sprawa.
Z młodymi artystami problem jest, paradoksalnie, większy, ponieważ młodzież, zwłaszcza uzdolniona technicznie, ma tendencję do wirtuozerskiego grania z przyłożeniem dużej siły palców. Natomiast instrumenty historyczne mają określone ograniczenia dynamiczne i szybko "protestują". Nie oznacza to oczywiście, że nie można grać fortissimo – tylko jest to zupełnie inne fortissimo, niż np. na Steinwayu.
Chciałbym jednak podkreślić, że konkursem na instrumentach historycznych nie chcemy oznajmiać światu, że w tej chwili Chopina należy grać wyłącznie na takich właśnie fortepianach. Wręcz przeciwnie, zwracamy uwagę, że także na Steinwayu można zagrać inaczej niż dotychczas i odkryć niedostrzegane wcześniej piękno muzyki Chopina.
PAP: Co może być najpiękniejsze dla artysty w grze na instrumencie dawnym?
Stanisław Leszczyński: Przede wszystkim magiczny świat barwy dźwięku, który dla osób nieobytych z instrumentarium historycznym brzmi trochę jak stare, lekko rozstrojone babcine pianino. Wszyscy jednak – jestem o tym głęboko przekonany – rodzimy się z wrażliwością na piękno i na dźwięk. Dlatego część zarówno słuchaczy, jak i muzyków, bardzo szybko odkrywa dla siebie tę wyjątkową aurę i nie chce już potem z niej rezygnować.
Stanisław Leszczyński: W instrumentach historycznych kolor dźwięku jest niezwykle zróżnicowany w całej skali. Tymczasem we współczesnym Steinwayu jest wręcz laboratoryjnie zunifikowany. Nic tam się nie dzieje, żadna oktawa nie "wyskakuje". Etiuda "Rewolucyjna" Chopina jest zupełnie innym utworem na Pleyelu i na Steinwayu właśnie z tego powodu, że elementy batalistyczne w tym utworze zupełnie inaczej ilustrowane są na instrumencie historycznym, a inaczej na współczesnym.
W instrumentach historycznych kolor dźwięku jest niezwykle zróżnicowany w całej skali. Tymczasem we współczesnym Steinwayu jest wręcz laboratoryjnie zunifikowany. Nic tam się nie dzieje, żadna oktawa nie "wyskakuje". Etiuda "Rewolucyjna" Chopina jest zupełnie innym utworem na Pleyelu i na Steinwayu właśnie z tego powodu, że elementy batalistyczne w tym utworze zupełnie inaczej ilustrowane są na instrumencie historycznym, a inaczej na współczesnym.
PAP: Czy brzmienie instrumentu historycznego jest zbliżone do tego, jakie było w danej epoce?
Stanisław Leszczyński: To dyskusyjna sprawa. Mamy oczywiście nadzieję, że tak jest, nie mamy jednak możliwości, by sprawdzić to z całą pewnością. Fortepian zbudowany w 1849 roku, jeżeli był odpowiednio konserwowany i remontowany z użyciem właściwych materiałów, powinien teoretycznie brzmieć dziś w sposób bardzo zbliżony do tego, jak brzmiał w pierwszych latach swojego życia – nawet jeżeli pamiętamy choćby o tym, że drewno ulega pewnej degradacji. Podobnie rzecz ma się z kopiami instrumentów. Po to budujemy je dziś ściśle według dawnych wzorów, z użyciem oryginalnych technik i właściwych materiałów, by uzyskać "tamto" brzmienie.
Myślę jednak, że najistotniejsze nie jest dokładne odtworzenie tamtego dźwięku. Pierwszoplanowe – i to udaje nam się na pewno – jest według mnie przywołanie klimatu, pewnej aury brzmieniowej. Skrzypce Stradivariusa, które wywołują u słuchaczy uzasadnioną euforię, także brzmią dziś inaczej niż 200 lat temu. Nie zmienia to faktu, że są wspaniałe i pozwalają nam zbliżyć się do przestrzeni dźwiękowej, w której pracował ich twórca i w której tworzyli i grali ich pierwsi właściciele.
PAP: Może zatem wbrew pozorom kopie instrumentów wierniej niż oryginały odtwarzają historyczny dźwięk?
Stanisław Leszczyński: Mam co do tego poważne wątpliwości. Współcześni budowniczowie są bardzo skrupulatni i starają się jak najdokładniej odtworzyć procedury sprzed stuleci, sięgać w miarę możliwości po te same materiały. Paul McNulty czerpie budulec dokładnie z tego samego miejsca co jego XIX-wieczni poprzednicy. Specjalnie zamieszkał w miejscu, gdzie ma do niego łatwy dostęp. Ale drewno to nie wszystko. Jest jeszcze kwestia technik jego obróbki, a także, a może przede wszystkim, innych materiałów. Okazuje się na przykład, że pozyskanie strun z takiego stopu metali, jak na przełomie XVIII i XIX wieku, jest już praktycznie niemożliwe. Wraz z zanikiem pewnych rzemiosł w zapomnienie idą mistrzowskie tajniki. I choć udaje się znaleźć delikatną skórkę jelenia do budowy młotków, nie ma nikogo, kto umiałby ją wyprawić w sposób praktykowany przed dwustu laty. To detale, ale ważące na efekcie końcowym.
Kopie instrumentów są jednak o tyle wygodniejsze, że nie sprawiają tak dużego kłopotu jak oryginały, o które drżymy, które są dużo bardziej wrażliwe na każdą zmianę temperatury czy wilgotności, trudniej utrzymują strój. Niezależnie jednak czy oryginał, czy kopia – istotą pozostaje walor, jakość samego instrumentu i talent pianisty, który do niego siada.
Rozmawiała Daria Porycka (PAP)
Stanisław Leszczyński – teoretyk muzyki specjalizujący się w analizie interpretacji, krytyk, publicysta, menadżer, pedagog. Jako Dyrektor Nagrań Polskiego Radia otrzymał Paszport nr 1 Polityki za propagowanie muzyki polskiej. Zastępca dyrektora ds. Artystycznych Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie. Twórca i dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Chopin i jego Europa, za który w 2015 r. otrzymał Nagrodę im. Cypriana Kamila Norwida. Odznaczony srebrnym medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", otrzymał Nagrodę Specjalną Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za szczególny wkład w jubileusz 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina.
autor: Daria Porycka
dap/ itm/