Na wieki wieków amant – mawiał o nim Andrzej Szczepkowski; był wszechstronnym aktorem i niezrównanym gawędziarzem, pierwszym w Polsce autorem zbiorów anegdot teatralnych. 20 czerwca 1917 r. w Moskwie urodził się Igor Śmiałowski.
"Przeuroczy, czarujący kolega, wspaniały aktor, prawdziwy dżentelmen" – wspominał Śmiałowskiego Ignacy Gogolewski, a Jerzy Waldorff napisał, że "był dyżurnym arystokratą teatru w PRL". Za sprawą Andrzeja Szczepkowskiego powiedzenie "na wieki wieków amant" na zawsze przylgnęło do szarmanckiego aktora.
Był dziedzicem w "Chłopach" (1972), księciem w serialowej "Lalce" (1977), hrabią w "Karierze Nikodema Dyzmy" (1980), królem Stanisławem Augustem Poniatowskim w "Janie Kilińskim" (1990).
Niezrównany gawędziarz i pierwszy w Polsce autor zbiorów anegdot teatralnych "Igor Śmiałowski opowiada" i "Igraszki z Melpomeną”, gdzie w żartach, niejako mimochodem, przypominał historię polskiego teatru. Napisał tom wspomnień "Cała wstecz".
"Urodził się na arystokratę. Teatr i film kupiły go więc ze smokingiem, z lakierkami, z cygarem i wytworną apaszką pod szyją. Pański strój i maniery leżały na nim jak własna skóra. Z planu na plan wypożyczano go więc jako +okaz hrabiego+. Wytwornie pokazał się w +Karierze Nikodema Dyzmy+, w +"Lalce+, w +Chłopach+ (...) Minutowa scenka wystarczała mu, by uwieść widownię przedwojennym szykiem, tak odmiennym od wszystkiego, czym zalecali się do widza aktorzy wychowani w Polsce Ludowej" – pisał Wiesław Kot.
Z kolei Witold Sadowy oceniał Śmiałowskiego: "Wybitny aktor, reprezentujący najwyższą klasę – w teatrze i w życiu. Człowiek wrażliwy, dobry i szlachetny, pełen ciepła i uroku. (...) kochający mąż i ojciec, mający w życiu trzy wielkie miłości – teatr, żonę Dasię i córkę Asię".
Igor Śmiałowski (właśc. Smirnow) urodził się 20 czerwca 1917 r. w Moskwie. Dzieciństwo i młodość spędził w Wilnie. Ukończył Gimnazjum im. J. Lelewela. I choć jego ojciec był lekarzem - to młody Igor marzył o studiach malarskich. Po maturze wstąpił na Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. S. Batorego w Wilnie. Porzucił go na rzecz Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii Przeciwlotniczej w Trauguttowie k. Brześcia.
W 1938 r. otrzymał skierowanie do fabryki zbrojeniowej w Starachowicach. Podczas kampanii wrześniowej pełnił służbę zastępcy dowódcy plutonu 1. Baterii Motorowej Artylerii Przeciwlotniczej.
Był absolwentem tajnego Studia Dramatycznego w Wilnie (1940). 2 października zadebiutował w kabarecie Ksantypa Janusza Minkiewicza. Występował w wileńskim Studio Literacko-Artystycznym (1940-41) oraz Teatrze Komedii Muzycznej "Lutnia" (1944-45).
Aktor, związany z oddziałem AK, w 1945 r. musiał uciekać z Wilna.
Śmiałowski wspominał: "w końcu stycznia czterdziestego piątego roku przyjechaliśmy pierwszym transportem teatralnym z Wilna w dość dużym składzie i wtopiliśmy się w zespół, który tam istniał. Uroczy, czarujący ludzie". Razem z nim przyjechali znani z późniejszych sukcesów Jan Świderski, Józef Kondrat, Czesław Wołłejko, Hanka Bielicka i Zygmunt Kęstowicz. "Tam przez szereg miesięcy 1945 r. grał mnóstwo interesujących ról, wśród nich tytułową Jakuba w +Głupim Jakubie+ Tadeusza Rittnera w reż. Michała Meliny" – wspominał Sadowy.
Zasłynął przede wszystkim jako aktor filmowy i telewizyjny. W kinie zadebiutował w 1947 r. w roli gestapowca zabijającego niewidomego akordeonistę w pierwszym powojennym polskim filmie "Zakazane piosenki” Leonarda Buczkowskiego. Główną rolę – Andrzeja, partyzanta Armii Ludowej – zagrał trzy lata później w "Mieście nieujarzmionym" Jerzego Zarzyckiego.
Krytyk Jerzy Armata wspominał: "obsadzano go głównie w rolach drugoplanowych i epizodycznych. Najczęściej grywał arystokratów, oficerów, artystów, czego najlepszymi przykładami role: Tytusa Wojciechowskiego, przyjaciela kompozytora, w +Młodości Chopina+ (1951) Aleksandra Forda, dowódcy dywizjonu 306 w +Historii jednego myśliwca+ (1958) Huberta Drapelli, (...) hrabiego Czyńskiego w +Znachorze+ (1981) Jerzego Hoffmana, ambasadora w +Cudzoziemce+ (1986) Ryszarda Bera".
Śmiałowski zagrał w ponad 30 filmach fabularnych, m.in. współpracownika Canarisa gen. Erwina Lahousena w "Epilogu norymberskim", ordynata Michorowskiego w "Trędowatej", aktora w "Motylem jestem, czyli romansie 40-latka", gubernatora Warszawy gen. Hansa von Beselera w "Polonia Restituta", księdza Monkiewicza w "Dolinie Issy". Kreował też postacie w kilku serialach filmowych - dyrektora Karskiego w "Doktor Ewie", inżyniera Erwina Reila w "Stawce większej niż życie", gościa u Woynarowskiego w "Nocach i dniach", księcia w "Lalce", hrabiego Roztockiego w "Karierze Nikodema Dyzmy".
Nadawał ludzkie rysy postaciom negatywnym i okrutnym. "Wysokich oficerów SS grywał zwykle Igor Śmiałowski, który wcielał się także w role prawdziwych arystokratów, a to ze względu na swój dystyngowany sposób bycia i twarz zdradzającą pochodzenie ze społecznych wyżyn. (...) Postacie grane przez Śmiałowskiego to przeważnie nieprzejednani fanatycy, którzy decydują o śmierci tysięcy ludzi nie mrugnąwszy nawet okiem. (...) +niemieckie+ kreacje Śmiałowskiego wzbudzają zachwyt kobiet, a nawet czasem sympatię mężczyzn" – zauważył Coryllus w "Salonie24".
Zagrał w około 60 spektaklach Teatru TVP – poczynając od debiutu w "Groteskach" Juliana Tuwima w reż. Wandy Nadzinowej (14 grudnia 1957), a kończąc na ostatniej telewizyjnej roli – Rosławskiego w sztuce Juliusza Kadena-Bandrowskiego "Bigda idzie!" w inscenizacji Andrzeja Wajdy (29 listopada 1999).
Bardzo często obsadzano go w słuchowiskach Teatru Polskiego Radia (ponad 200 ról). Po raz pierwszy wystąpił w "teatrze wyobraźni" 19 maja 1949 r. w "Ojcu debiutantki" w reż. Kazimierza Rudzkiego. Potem była rola w "Pamiętnikach" Jana Chryzostoma Paska w reż. Zbigniewa Kopalko (1952). W 1974 r. zagrał Literata w eksperymentalnym, kwadrofonicznym słuchowisku wg Mickiewiczowskich "Dziadów" (reż. Zdzisław Nardelli).
Przygodę z Teatrem PR zakończył występem w "Powtórce z legend Warszawy" Zofii Orszulskiej w reż. Wojciecha Maciejewskiego.
Powojenny los zaprowadził Śmiałowskiego z Białegostoku do Krakowa. W grudniu 1945 r. był już aktorem Starego Teatru. "Grał Tony'ego Andersona w komedii Connersa +Roxy+ w reż. Krystyny Zelwerowicz, Sherlocka Holmesa w +Jajku Kolumba+ Stefana Flukowskiego w reż. Jana Koechera i wreszcie Franciszka Villona w +Królu włóczęgów+ Frimla, w reż. Janusza Warneckiego. Potem występował w Teatrze Śląskim w Katowicach (1946-47), Syrena w Łodzi (1947-48) oraz na scenach warszawskich: Syreny (1948-50), Rozmaitości (1949), Narodowego (1950-71), Komedii (1971-76) i Polskiego (1976-87).
"Najwybitniejszą rolą teatralną Śmiałowskiego był car z +Kordiana+, w reżyserii Erwina Axera, wystawiony na deskach Teatru Narodowego (1956)" – wspominał Gogolewski. I dodawał: "Z Janem Kurnakowiczem w roli Konstantego to był duet nie do pobicia. To przedstawienie weszło do historii".
Zdaniem Wiesława Kota, "uważał się za aktora XIX-wiecznego i w teatralnej Warszawie przełomu wieków czuł się najlepiej. W uszach do końca życia dzwoniła mu cisza, która zapadała, gdy na scenę wchodził Jan Kurnakowicz", a "za wyraz największego uznania dla własnego aktorstwa uznawał dyskretny szmerek, który szedł po widowni, gdy on sam wychodził z kulisy. Widzowie poprawiali się na krzesłach – o, za chwilę wystąpi Śmiałowski".
Śmiałowski notorycznie powtarzał: "Nie ma teatru bez dobrego aktora". "I to w czasach, gdy na motocykle Hondy, kukły czy scenki z supermarketu ustawiały się kilometrowe kolejki. Ubolewał, że nasi najzdolniejsi: Kantor, Grotowski, Hanuszkiewicz, sprowadzali aktora do roli ruchomej dekoracji" – podkreślił Kot. Artysta stale upominał się o teatr gwiazd. "Ten z czasów, gdy cała Warszawa chodziła na Jaracza, Węgrzyna czy Leszczyńskiego" – dodawał.
Sam wśród najważniejszych ról teatralnych wymieniał Villona w "Królu włóczęgów" (Stary Teatr, 1946), rolę tytułową w "Mazepie" (Teatr Rozmaitości, 1949), hrabiego Almavivę w "Weselu Figara" (Teatr Narodowy, 1954) oraz Cara w "Kordianie".
Wystąpił w ponad 80 inscenizacjach, m.in. u Krystyny Zelwerowicz, Edmunda Wiercińskiego, Kazimierza Rudzkiego, Bohdana Korzeniewskiego, Erwina Axera, Władysława Krasnowieckiego, Wilama Horzycy czy Adama Hanuszkiewicza. Jako Justyn Pol grał w Teatrze Narodowym w Mickiewiczowskich "Dziadach" (1967) w historycznej inscenizacji Kazimierza Dejmka.
Aktor nie bał się wzruszeń. W 1994 r. powodem do łez była... Maryla Rodowicz. "Miało to miejsce podczas premiery sztuki +Królewna Śnieżka i krasnoludki+ wystawionej przez warszawski Teatr Komedia. Popularny aktor siedział (...) i z zapartym tchem obserwował perypetie baśniowych bohaterów. A było na co popatrzeć, bowiem na scenie pojawiły się prawdziwe gwiazdy, m.in. J. Trzepiecińska (Królewna Śnieżka), (...) Z. Wodecki (Królewicz) oraz K. Kolberger i M. Rodowicz. Ta ostatnia zaśpiewała tak wzruszającą balladę, że pan Igor dyskretnie ocierał łzy (...). Po spektaklu Igor Śmiałowski udał się za kulisy i podobno szukał garderoby pani Maryli" – donosiła "Antena".
Ponad 70-letni aktor w połowie lat 90. rozstał się z teatrem. Powiedział wtedy PAP: "Niektórzy aktorzy marzą o tym, by umrzeć na scenie. Ja nigdy takich marzeń nie miałem. Uważam, że zrezygnowałem w samą porę. Nagrałem się już dosyć". Ze sceną pożegnał się jako Pułkownik Redfern w "Miłości i gniewie Johna Osborne’a w reż. Krzysztofa Kolbergera w warszawskim Teatrze Północnym (23 listopada 1992).
Po raz ostatni pojawił się na ekranie w 2000 r. jako hrabia Alfred Bizanc w finałowym odcinku serialu "Dom" w reż. Marcina Łomnickiego.
Często wspominał o swoim spotkaniu z Hanką Ordonówną. Jako nowy aktor w zespole przedstawiał się starszym kolegom. Gdy wszedł do garderoby Ordonki, ona akurat się przebierała i zobaczył ją w stroju Ewy. Wyjąkał "przepraszam" i umknął do bufetu. Po chwili pojawiła się tam pani Hanka. "Nagą już mnie kolega podziwiał, ubrana wyglądam chyba nie gorzej?" – usłyszał.
Podobno przyczynił się do debiutu scenicznego trzyletniej Mai Komorowskiej. "Dziewczynka z mamą, aktorką, przyszła na próbę do teatru. Grzecznie bawiła się za kulisami, w końcu zaczęła się nudzić. Zobaczył to pan Igor, nie namyślając się długo, wziął ją na ręce i wniósł na scenę. Maja, jak na przyszłą aktorkę przystało, zaczęła tańczyć, po czym elegancko ukłoniła się reżyserowi" – tak podało "Życie na Gorąco".
W "Igor Śmiałowski opowiada" napisał: "Jak się uczysz tekstu? – zapytał kiedyś Wiesław Gołas Andrzeja Łapickiego. Zagadnięty znany był z łatwości uczenia się roli. Po prostu – odpowiedział Łapicki – kładę się na tapczanie, najpierw czytam fragment tekstu, potem zamykam oczy i powtarzam to, co przeczytałem. Ja mam właściwie podobną metodę – uśmiechnął się Gołas – kładę się na tapczanie, czytam fragment tekstu, po czym zamykam oczy... i natychmiast zasypiam".
Zmarł 16 czerwca 2006 r. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ pat/