Nowy dyrektor Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina zapewnił w rozmowie z PAP, że w placówce minęły kryzys i stan nadzwyczajny. Przejawem tego jest powrót do instytutu dyrektora festiwalu "Chopin i jego Europa" Stanisława Leszczyńskiego.
PAP: Od maja jest Pan nowym dyrektorem Narodowego Instytut Fryderyka Chopina. Według ministra kultury to jedna z najważniejszych instytucji kulturalnych w Polsce. Pan jest z tą instytucją związany od samego początku, co dało Panu dużą przewagę nad innymi kandydatami w konkursie na szefa instytutu. Jaka Pan widzi dalszą działalność tej placówki?
Artur Szklener: W tej chwili przede wszystkim potrzebna jest stabilizacja sytuacji w Instytucie i przygotowanie wieloletniego planu jego działania. Instytut przeszedł dość skomplikowaną drogę rozwoju, w ciągu lat znacznie rozszerzył pole swej działalności. Podjęliśmy się realizacji wielu zadań na wielką skalę, które z jednej strony otworzyły możliwości rozwoju, a z drugiej doprowadziły do swoistego stanu nadzwyczajnego, pracy pod silną presją czasu. Wielkim wyzwaniem było przygotowanie i realizacja jubileuszu dwusetlecia urodzin Chopina.
Zrealizowaliśmy poważny program inwestycyjny, w którego wyniku powstało Centrum Chopinowskie, wyremontowane zostały Dom Urodzenia Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli oraz Pałac Ostrogskich w Warszawie. Od podstaw stworzone zostało też nowe Muzeum Fryderyka Chopina oraz zrewitalizowany i wzbogacony o nową infrastrukturę park w Żelazowej Woli.
W tym samym czasie wypracowano bezprecedensową wartość w zakresie działań artystycznych, jak festiwal „Chopin i jego Europa”, program fonograficzny z nurtem wykonawstwa muzyki romantycznej na instrumentach z epoki, przywrócono świetność Konkursu Chopinowskiego, by wymienić jedynie najbardziej nośne medialnie projekty.
Przy Instytucie powstało też centrum koordynacji chopinowskich badań naukowych w skali całego świata, czego zwieńczeniem była organizacja największego w historii kongresu chopinologicznego, wydano szereg publikacji naukowych, popularno-naukowych, edukacyjnych. Obecnie ów etap „jubileuszowy” można uznać za zakończony, a Instytut wszedł w etap efektywnego wykorzystania oraz pomnażania dóbr materialnych i kulturowych, jakie udało się przez te lata stworzyć.
PAP: Na czym polega to efektywne wykorzystanie?
Artur Szklener: Potrzebne jest pewne ustabilizowanie sytuacji wewnątrz instytutu, wypracowanie mechanizmów jego harmonijnego funkcjonowania, opracowanie programu rozwoju w skali wielu lat, stworzenie mechanizmów pozyskiwania funduszy poza dotacją podmiotową ministerstwa, poprawienie promocji i odbudowanie wizerunku. Media o wiele większą uwagę skupiają na trudnościach i kłopotach. Przed instytutem stoi teraz trudniejsze zadanie – pokazanie wartości tej placówki.
PAP: Instytut zrealizował program Roku Chopinowskiego z wielkim sukcesem. Potem jednak doszło do kryzysu. Co było jego powodem?
Artur Szklener: Głównym powodem była różnica wizji i priorytetów pomiędzy zespołem programowym a ówczesnym dyrektorem. Skupienie na aspektach proceduralnych w skali mikro przysłoniło możliwości realizacji programu, niemal uniemożliwiając jego prowadzenie. W pewnym momencie pojawiło się niebezpieczeństwo, że utkany misternie przez lata, wielowątkowy program instytutu przestanie być realizowany. Pomimo świadomości wagi procedur i bezwzględnej konieczności ich przestrzegania, dużej otwartości na odmienne spojrzenie oraz intencji współpracy, z czasem to zagrożenie rosło. Gdy współdziałanie stało się niemożliwe, miały miejsce dość dramatyczne kroki.
PAP: Z instytutu odszedł dyrektor festiwalu „Chopin i jego Europa” Stanisław Leszczyński, a następnie Pan. Dyskutowano wtedy, czy zwierzchnikiem instytucji kulturalnej powinien być menedżer - jak w przypadku p.o. dyrektora instytutu Kazimierza Monkiewicza - czy osoba z wiedzą merytoryczną. Pana nominacja świadczy o tym, że chyba ta druga opcja lepiej się sprawdza.
Artur Szklener: Bliższy jest mi model, w którym osoba przygotowana merytorycznie kieruje placówką, a w zespole ścisłych współpracowników ma specjalistów w zakresie zarządzania, prawa, finansów. Wynika to z roli, jaką pełni dyrektor. Reprezentuje on instytucję na zewnątrz, prowadzi rozmowy z potencjalnymi partnerami, szuka możliwości współpracy przy nowych przedsięwzięciach, pozyskuje finanse. Działaniom tym muszą towarzyszyć mocne podstawy merytoryczne. W Polsce w nielicznych przypadkach sprawdzał się też model odwrotny. W obu sposobach funkcjonowania konieczne jest jednak ścisłe porozumienie pomiędzy osobami reprezentującymi spojrzenie z perspektywy organizacyjnej i programowej. Tylko wtedy możliwe jest prawidłowe funkcjonowanie instytucji. I właśnie z powodu braku takiego porozumienia kryzys w instytucie był bardzo poważny.
PAP: Wskutek napiętej sytuacji pojawiły się propozycje, aby festiwal "Chopin i jego Europa" przenieść np. do Teatru Wielkiego-Opery Narodowej.
Artur Szklener: Byłoby to destrukcyjne dla programu instytutu. Wśród działań NIFC na różnych polach – muzealnym, artystycznym, naukowym i edukacyjnym – festiwal jest jednym z punktów centralnych, niejednokrotnie wręcz umożliwiającym prowadzenie wielu innych projektów. Z festiwalem ściśle wiąże się działalność fonograficzna, ta z kolei rzutuje na działania wydawnicze, edukacyjne i popularyzatorskie. Festiwal daje także możliwość promocji młodych wybitnych pianistów. Na tym polu instytut ma już nota bene poważne osiągnięcia – odegrał np. ważną rolę w światowej prezentacji talentu Jana Lisieckiego. W tym zakresie należy spodziewać się w najbliższym czasie szeregu nowych inicjatyw. Znając znaczenie festiwalu dla całości programu instytutu, w swoim programie prezentowanym podczas konkursu przekonywałem, że festiwal i jego artystyczne kierownictwo muszą pozostać w instytucie.
PAP: Czyli festiwal zostaje, a dyrektor powraca?
Artur Szklener: Już powrócił, jako pełnomocnik ds. artystycznych.
PAP: Jaki ma Pan pomysł na popularyzację twórczości Chopina?
Artur Szklener: Chcemy zachęcać do słuchania nie tylko jego muzyki, ale muzyki klasycznej w ogóle. Badania socjologiczne wskazują, że zanika jej naturalny odbiorca, którym w przeszłości był w określony sposób ukształtowany kulturowo reprezentant klasy średniej. Społeczne funkcje muzyki „poważnej” są dziś przejmowane przez inny rodzaj muzyki, głównie o rodowodzie afroamerykańskim. Muzyka klasyczna wymaga zatem coraz większego wsparcia, ukierunkowanego na zatrzymanie tego procesu.
W instytucie jesteśmy zdania, że zabiegi popularyzacyjne mogą i powinny iść daleko w zakresie wykorzystania technologii, form przekazu czy nawet przeciwstawiania estetyki tradycyjnej i nowoczesnej. Na końcu procesu przyciągania uwagi musi jednak znaleźć się kontakt z żywą muzyką, w dobrym wykonaniu i w warunkach umożliwiających przeżycie estetyczne.
Doświadczenia pokazują, że do słuchania muzyki Chopina nie trzeba szczególnie zachęcać, najważniejsze jest doprowadzenie do bezpośredniego zetknięcia osoby – szczególnie młodej – z oddziaływaniem jego twórczości. Np. podczas Dnia Dziecka w Żelazowej Woli (3 czerwca odbędzie się trzecia edycja – PAP) obok gier terenowych, rozmaitych warsztatów, balonów, baniek mydlanych i innych zabaw, musi wybrzmieć muzyka w tradycyjnym kontekście koncertowym. To ona jest celem, ma największą wartość i jeśli umożliwimy jej kontemplację, pozostawi trwałe wspomnienie.
Rozmawiała Magdalena Cedro(PAP)
mce/ hes/ abe/