Literatura polska jest dość dobrze znana w Wietnamie - a już szczególnie twórczość polskich Noblistów - powiedział PAP Thuat Nguyen Chi, autor przekładów "Cesarza" Ryszarda Kapuścińskiego i "Lalki" Bolesława Prusa na język wietnamski.
PAP: Niedawno odbyły się w Hanoi prezentacje pańskiego przekładu na język wietnamski książki Ryszarda Kapuścińskiego "Cesarz". Jak wyglądały te promocje, kim są pańscy czytelnicy?
Thuat Nguyen Chi: Obie promocje odbyły się w lutym w stolicy Wietnamu - w Hanoi. Jedna z nich, co szczególnie sprawiło mi przyjemność, miała miejsce na Wiosennej Ulicy Książki. Zanim powiem o moich spotkaniach z czytelnikami, chcę przypomnieć dość ciekawą historię powstania tej ulicy. Tę krótką, ale szeroką ulicę w czasie wojny wietnamsko-francuskiej nazwano Rue Simoni, na cześć gubernatora francuskiego w Wietnamie Północnym w latach 1909-1912. Potem w tym miejscu był cmentarz, na którym pochowano żołnierzy i mieszkańców stolicy, którzy zginęli w walce z Francuzami 19 grudnia 1946 r. W roku 1986 przeniesiono szczątki zmarłych w inne miejsce. A tam, przy dawnej Rue Simoni, powstało targowisko, które funkcjonowało do końca roku 2008. I w roku 2017 targowisko zmieniono w Wiosenną Ulicę Książki.
To ważny adres dla mieszkańców Hanoi, a przede wszystkim dla miłośników literatury. Znajdują się tu nie tylko księgarnie, ale też centrum promocji nowych książek i spotkań z ludźmi pióra z całego świata. Ulica Książki przypomina o znaczeniu czytelnictwa i konieczności ciągłego poszerzania horyzontów. To miejsce jest wyrazem nadziei na zahamowanie spadku czytelnictwa, którego poziom w Wietnamie zdaje się osiągać stan alarmowy.
PAP: I tam właśnie odbyła się promocja "Cesarza" w pańskim tłumaczeniu?
Thuat Nguyen Chi: Książkę tę opublikowało na początku 2018 r. wydawnictwo Thaihabooks. Promocja nastąpiła zaraz po uroczystości otwarcia Wiosennej Ulicy Książki. Wiceprezydent Hanoi w bardzo miły sposób mówił wtedy o Ryszardzie Kapuścińskim i jego "Cesarzu"; książkę tę nazwał arcydziełem światowej klasy. Sporo ludzi przyszło: pisarze, aktorzy, miłośnicy literatury polskiej. Spotkanie prowadził dyrektor firmy wydawniczej Thaihabooks. Mogę powiedzieć, że atmosfera była fantastyczna.
Równie miło wspominam promocję świeżo wydanego po wietnamsku "Cesarza", która odbyła się w Ambasadzie RP w Hanoi. Pani ambasador Barbara Szymanowska była gospodarzem spotkania, w którym uczestniczyli m.in. wiceprezes Związku Literatów Wietnamskich, prezes Związku Pisarzy Hanoi, pisarze i tłumacze literatury polskiej na język wietnamski, wydawcy i miłośnicy twórczości Ryszarda Kapuścińskiego. W kolejce po podpis ustawiło się wielu młodych ludzi; wzruszyło mnie, że nawet młoda mama z dzieckiem na ręku cierpliwie czekała na "Cesarza" z autografem tłumacza.
PAP: Dlaczego wybrał pan "Cesarza" do przekładu?
Thuat Nguyen Chi: Po części zaważyło na tym moje spotkanie z Ryszardem Kapuścińskim. Znałem jego twórczość. "Cesarza" uważam za bardzo ważną książkę, o wymowie uniwersalnej. Nie jest to bowiem tylko rzecz o Etiopii i dworze cesarskim Haile Selassiego; Kapuściński w tej książce przedstawił model reżimu autorytarnego. Przede wszystkim jednak zafascynowała mnie osoba pisarza, który był ujmującym człowiekiem i miał niezwykłą umiejętność skupiania uwagi na swoim rozmówcy. Mój przekład "Cesarza" jest formą podziękowania za spotkania z nim, rozmowy i zachętę do tłumaczenia.
PAP: Czy praca nad przekładem była trudna?
Thuat Nguyen Chi: Praca tłumacza wymaga dużego samozaparcia, bardzo dobrej znajomości języka oryginału i języka, na który się przekłada, ale też dobrej znajomości kultury obu krajów, bo często jest to tzw. przekład kultury na kulturę.
PAP: A jak do tego doszło, że zainteresował się Pan językiem polskim i polską literaturą?
Thuat Nguyen Chi: W 1970 roku przyjechałem do Polski...
PAP: Ale przecież wtedy trwała jeszcze wojna w Wietnamie.
Thuat Nguyen Chi: Zgłosiłem się do wojska, ale mnie nie wzięli, ponieważ mój ojciec już służył w armii. Młodzież wysyłano m.in. do Polski. Przez dwa lata uczyłem się języka polskiego w Łodzi w Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców Uniwersytetu Łódzkiego, potem studiowałem polonistykę na tym uniwersytecie, a w 1990 r. obroniłem pracę doktorską na Uniwersytecie Warszawskim.
PAP: Jaki był temat pańskiej pracy magisterskiej, a jaki rozprawy doktorskiej?
Thuat Nguyen Chi: W pracy magisterskiej porównałem twórczość Władysława Broniewskiego i poety wietnamskiego To Huu, który w jednym ze swoich wierszy tak pięknie się wyraził: "Polsko, siostro moja...". W doktoracie natomiast zająłem się wątkami patriotycznymi w polskiej i wietnamskiej literaturze.
PAP: Jest pan także autorem przekładu "Lalki" Bolesława Prusa?
Thuat Nguyen Chi: "Lalka" to dawniejsza historia. W latach 1998–2004 pracowałem jako tłumacz ambasadora RP w Hanoi. Przy pewnej okazji poznałem redaktora naczelnego miesięcznika "Literatura na świecie", wydawanego przez Związek Literatów Wietnamskich i on wiedząc, że zająłem się tłumaczeniem "Lalki", zaproponował i wydrukował mi w swoim piśmie pięć rozdziałów. Przekład całości powstawał jednak dość długo - blisko pięć lat. Kiedy oddałem książkę do wydawnictwa, musiała odczekać kolejne lata, bo właśnie w Wietnamie panował kryzys na rynku wydawniczym. Ale się doczekałem i książka nawet dobrze się sprzedawała, a więc, co mnie cieszyło, miała swoich czytelników.
PAP: Jest pan zatem popularyzatorem literatury polskiej w Wietnamie.
Thuat Nguyen Chi: Jest nas więcej. Mamy wielu tłumaczy z języka polskiego, wielu Wietnamczyków bowiem studiowało w Polsce i w naturalny sposób zainteresowało się językiem i literaturą. Można powiedzieć, że literatura polska jest dość dobrze znana w Wietnamie - a już szczególnie twórczość polskich Noblistów w dziedzinie literatury.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Prof. Thuat Nguyen Chi jest od 2005 r. wykładowcą literatury wietnamskiej i nauczycielem języka wietnamskiego na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
abe/ pat/