Jak wyglądała Warszawa na przełomie XIX i XX wieku? Obraz życia z tego okresu, kiedy stolica Polski stała się prawdziwym europejskim miastem, jest zatrzymany na praskich podwórkach - uważa varsavianista Janusz Owsiany.
Miejski charakter Pragi określały m.in. bliskie relacje między sąsiadami - powiedział Owsiany, który jest szefem Stowarzyszenia Monopol Warszawski, dbającego m.in. o zachowanie unikatowej atmosfery Starej Pragi. "Wiadomo było, że urzędnicy nie pomogą, jeśli mieszkańcy sami sobie nie pomogą. Stąd rola podwórek, na których odbywały się zbiórki do kapelusza z okazji chrzcin, ślubów" - powiedział varsavianista.
Jak zauważył podwórka służyły też innym celom. Kiedy podczas II wojny światowej nabożeństwa w kościołach wykorzystywano do łapanek, miejscowe władze kościelne pozwoliły na odprawianie mszy św. właśnie na podwórkach. "Stąd taka mnogość kapliczek w podwórkach kamienic praskich" - wyjaśnił.
Niestety, kamienice, przestrzenie postindustrialne, w których zatrzymany jest obraz miejskiego życia z XIX i XX wieku, niszczeją - wskazał varsavianista. Podkreślił jednocześnie, że niektóre z budynków udaje się uratować - tak jest w przypadku kamienicy z XIX w. przy ul. Sierakowskiego 4, w którym do gimnazjum uczęszczał Janusz Korczak. Inwestor zgodził się rewitalizować budynek.
W ramach podwórek wspólnie zajmowano się opieką nad dziećmi, organizowano wspólne zakupy, wspólne gotowania. Poza dobrymi relacjami sąsiedzkimi mieszkańcy Pragi – jak powiedział Owsiany - charakteryzowali się też dużą pomysłowością.
Przypomniał, że w związku z prawem non tolerandis Judaeis, w XVIII w. Żydzi nie mogli osiedlać się w Warszawie, wybierali więc Pragę - wówczas osobne miasto. Dlatego też Praga - późniejsza dzielnica Warszawy, była zamieszkiwana przez kilkadziesiąt procent ludności żydowskiej, w większości biedny proletariat.
"Mieszkańcy Pragi mieli mnóstwo ciekawych pomysłów na to, jak żyć i nie dać się zwariować kolejnym administracjom i jak ucywilizować urzędników, by chcieli pomagać w interesach i pomagać miastu" – powiedział Owsiany.
Według niego „spektakularnym tego przypadkiem jest pierwsza polska wytwórnia filmowa na Pradze, którą zorganizował hodowca i sprzedawca gęsi". Mężczyzna znudzony swoją profesją, kiedy się dowiedział, o pierwszych wyczynach braci Lumiere, sprowadził na dzisiejszą ulicę Zamoyskiego fachowca, by zaczął produkować filmy na miejscowy użytek". W 1914 r. powstał pierwszy film pt. "Męty z Warszawy". "Był kręcony w naturalnej scenografii z aktorami wziętymi prosto z ulicy. Aby zaoszczędzić, producent płacił im gęśmi" – opowiada Owsiany
Przypomniał też, że w Warszawie przełomu wieków uruchamiano produkcję na olbrzymią skalę - m.in. eksportowano szyny na kolej transsyberyjską, do Odessy transportowano prefabrykowane mosty. Śmiałym przedsięwzięciem było przepędzanie z Ukrainy do Warszawy siwych wołów. "Proszę sobie wyobrazić, co oznacza opłacić kogoś, kto łapie woły na Ukrainie, potem tego, kto je przepędza, pasąc je, by nie padły, a potem zajmuje się dystrybucją. To było możliwe tylko w Warszawie" - zaznaczył. Woły zabijano na ul. Krowiej, potem barkami i tratwami mięso spławiano do Gdańska, transportowane było ono także do Berlina.
Niemałe zarobki ówczesnych przedsiębiorców, miały wpływ na warszawską kuchnię. "Ludzie, którzy robili ogromną fortunę, chcieli ją wydawać. Dlatego Warszawa była centrum diety śródziemnomorskiej, zaopatrywana w świeże owoce z całego świata, znakomite ryby, owoce morza" - podkreślił Owsiany.
Do historii Pragi przeszła zmiana podczas pierwszej wojny światowej administracji rosyjskiej na pruską. "Gubernator rosyjski kazał wówczas wylać cały zapas wódki - a było to prawie 1,5 mln litrów gorzały. Ponieważ na Pradze nie było kanalizacji, to wódkę z monopolu wypompowano przez płot na ulicę. Praga była pijana przez tydzień" - opowiadał Owsiany.
Niestety, kamienice, przestrzenie postindustrialne, w których zatrzymany jest obraz miejskiego życia z XIX i XX wieku, niszczeją - wskazał varsavianista. Podkreślił jednocześnie, że niektóre z budynków udaje się uratować - tak jest w przypadku kamienicy z XIX w. przy ul. Sierakowskiego 4, w którym do gimnazjum uczęszczał Janusz Korczak. Inwestor zgodził się rewitalizować budynek.
Katarzyna Nocuń (PAP)
kno/ as/ pz/