Ci, którzy żyją, żyją ze swoimi zmarłymi, wciąż obecnymi (...) Malarstwo Andrzeja Wróblewskiego dawało głos umarłym - mówi Andrzej Wajda w filmie "Wróblewski według Wajdy". Polska premiera obrazu odbyła się w piątek w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Piątkowy pokaz filmu dokumentalnego, w którym reżyser Andrzej Wajda opowiada o twórczości malarza Andrzeja Wróblewskiego oraz o przyjaźni, jaka połączyła obu artystów w trakcie studiów na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, był polską premierą obrazu, wyprodukowanego przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach jubileuszu 90. urodzin Wajdy.
Wróblewski i Wajda spotkali się w Krakowie, na wydziale malarstwa tamtejszego ASP. "Kiedy zobaczyłem jego obrazy zrozumiałem, że to, co chciałem namalować zostało już namalowane" - powiedział Wajda przed rozpoczęciem projekcji - "Jego malarstwo, w moim głębokim przekonaniu, jest najbardziej oryginalnym zjawiskiem tuż powojennym w naszym malarstwie (...) Wydawało się, że jego malarstwo jest odbiciem tej wyjątkowej, tragicznej, niepowtarzalnej sytuacji, jaka zaistniała w Polsce w czasie II wojnie światowej i zaraz po jej zakończeniu. Okazało się, że spojrzenie osobiste na tę rzeczywistość okazało się najbardziej uniwersalnym".
Andrzej Wajda: "Jego malarstwo, w moim głębokim przekonaniu, jest najbardziej oryginalnym zjawiskiem tuż powojennym w naszym malarstwie (...) Wydawało się, że jego malarstwo jest odbiciem tej wyjątkowej, tragicznej, niepowtarzalnej sytuacji, jaka zaistniała w Polsce w czasie II wojnie światowej i zaraz po jej zakończeniu. Okazało się, że spojrzenie osobiste na tę rzeczywistość okazało się najbardziej uniwersalnym".
"Chciałem opowiedzieć o moim przyjacielu i wpływie, jaki on miał nie tylko na mnie, ale na dużą grupę młodzieży, studiującej wówczas w krakowskiej ASP, oraz naszych niepowodzeniach w mierzeniu się z nową rzeczywistością za pomocą malarstwa. Mnie doprowadziły one do tego, że wybrałem film - może łatwiejszy sposób dotarcia do widowni. Gdyby nie krakowskie doświadczenie prawdopodobnie nie wstąpiłbym do szkoły filmowej z taką świadomością, jaką udało mi się uzyskać dzięki rozmowom z Andrzejem, dzięki temu, że jako pierwszy miałem sposobność widzieć wiele z jego prac" - dodał Wajda.
Reżyser wspominał dzień, w którym Wróblewski zaprosił go do swojej pracowni, by pokazać nowy obraz - była to jedna z pierwszych prac cyklu "Rozstrzelania". "To było to, co chciałbym namalować, ale nie namalowałem. Zacząłem szukać dla siebie zupełnie innej drogi" - tłumaczył reżyser.
Na filmie Wajda ogląda obrazy Wróblewskiego i zastanawia się nad ich układem na przygotowywaną w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha wystawę, otwartą w czerwcu 2015 r. Pomaga mu kuratorka Anna Król. Wspólnie decydują, gdzie zawisną kolejne prace Wróblewskiego, dyskutują o ich znaczeniem i symbolice. Sam Wajda dzieli się z widzem wspomnieniami przyjaźni z Wróblewskim, czyta także fragmenty korespondencji z malarzem.
"Wszyscy malowaliśmy kwiaty i martwe natury, salaterki z wiśniami. A Andrzej się odwrócił i namalował wiadro z węglem. To była manifestacja przeciw Akademii, tego czym była, szkołą postimpresjonistów" - mówi Wajda w filmie. "Wiedziałem oczywiście, że my jesteśmy +głosem zmarłych+. Że zmarli byli lepsi, odważniejsi, dlatego zginęli. My zostaliśmy. Naszym obowiązkiem było bycie ich głosem, namalować ich w tych najważniejszych, strasznych momentach. Wojna miała być naszym tematem. Nie znalazłem jednak miejsca dla siebie w ASP. Gdy przeniosłem się do Łodzi, powstała +polska szkoła filmowa+ - to było kino opowiadające o wojnie. Temat, którego nie potrafiłem zrealizować na ASP, nagle stał się tematem moich filmów!" - wspomina autor "Kanału" i "Pokolenia".
Jak podkreślił, ideą twórczą Wróblewskiego było "że ci którzy odchodzą, odchodzą w błękit. A jeżeli powracają, błękit wraca wraz z nimi do naszego dzisiejszego życia". "Zmarli się czegoś od nas domagają! Ten świat odchodzących pojawia się we wszystkich obrazach - ci, którzy zginęli, giną, żyją. Żyją ze swoimi zmarłymi, wciąż obecnymi. Siedzą z nimi przy stole. Tak patrzyliśmy na tę rzeczywistość po wojnie, a jedynym twórcą, który potrafił dać temu wyraz był Andrzej Wróblewski. Namalował ten proces, którego byliśmy świadkami - nim zmarli odejdą, nim nas porzucą. Jego malarstwo dawało głos umarłym. My, żeby rozstać się z nimi, będziemy coś robić: będę kręcił filmy, jeden po drugim, byle żyć dniem dzisiejszym. Ale oni domagają się, bym przeniósł na ekran zabitych, czy tych, którzy - jak w +Kanale+ - dochodzą do krat. Jeszcze żyją, ale nie ma dla nich zbawienia" - wspominał reżyser finałowe sceny swojego dzieła z 1956 r.
"U Różewicza panuje czas przeszły, jest teraźniejszy, ale nie ma przyszłości. Bo co o niej można powiedzieć? Czas przyszły natarł na nas, ale nie myśmy go wywołali. Znaleźliśmy się w nim i sytuacji politycznej" - zauważył.
Międzynarodowa premiera filmu odbyła się 12 lutego w madryckim Muzeum Narodowym Reina Sofia. Związana była z wystawą obrazów i rysunków Wróblewskiego w stolicy Hiszpanii. Wcześniej wystawę "Verso/ Recto" oglądać można było w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Retrospektywę w Madrycie, otwartą w listopadzie, obejrzało 97 tys. widzów a hiszpańskie media okrzyknęły twórczość polskiego malarza za jedno z odkryć roku.
Andrzej Wróblewski urodził się 15 czerwca 1927 r. w Wilnie. W latach 1945-52 studiował na Wydziale Malarstwa i Rzeźby krakowskiej ASP. Szczególnym okresem w jego twórczości okazały się lata 40. i stworzony pod koniec dekady cykl "Rozstrzelanie", odnoszący się do przeżyć z okresu okupacji. W 1948 r. malarz zainicjował powstanie w krakowskiej akademii Grupy Samokształceniowej, do której przystąpili m.in. Przemysław Brykalski, Andrzej Strumiłło i Andrzej Wajda. Wróblewski zginął 23 marca 1957 r. podczas wyprawy w Tatry. (PAP)
pj/ jm/