Słynny polski śpiewak operowy Wiesław Ochman świętuje 55-lecie działalności artystycznej. Występował na najlepszych scenach, współpracując z najwybitniejszymi dyrygentami. Jubileusz świętuje na scenie Opery Śląskiej w Bytomiu, gdzie przed laty stawiał pierwsze zawodowe kroki.
W sobotę wieczorem bytomska opera uczci jubileusz Ochmana wznowieniem spektaklu „Borys Godunow” w reżyserii 76-letniego dziś tenora. Przedstawienie zostanie powtórzone na bytomskiej scenie w niedzielę i 2 listopada, natomiast 26 listopada opera będzie wystawiona na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach.
Na kilka godzin przed sobotnim koncertem Ochman powiedział PAP, że rozpoczęcie jego działalności artystycznej datuje się na 1958 r., kiedy występował jako solista Zespołu Pieśni i Tańca Akademii Górniczo-Hutniczej. Debiut zawodowy miał natomiast miejsce 1 maja w 1960 r. na deskach bytomskiej opery, na której Ochman zaśpiewał partię Muezina w „Casanowie” Ludomira Różyckiego.
Dziś mówi, że niczego nie zmieniłby w swojej karierze, gdyby ponownie miał stanąć u jej progu. „Być może tylko uległbym sugestii Karajana, żeby śpiewać Wagnera. Śpiewałem tylko tego Wagnera bardzo romantycznego, a tego mistycznego już nie, bo nie czułem tej atmosfery” - powiedział. „Nie mam jednak żalu, że czegoś nie zrobiłem. Myślę, że zrobiłem wszystko, co było możliwe w owych czasach” - podsumował.
Ochman podkreśla, że śpiew towarzyszył mu od wczesnego dzieciństwa. „Śpiewałem od czwartego roku życia, podobno wtedy lepiej niż teraz” - zażartował. W liceum plastycznym występował na wieczorkach artystycznych. Później na AGH (jest magistrem inżynierem po Wydziale Ceramiki) śpiewał już regularnie, ucząc się jednocześnie u Gustawa Serafina. „Po napisaniu pracy magisterskiej mój promotor powiedział: +Niech pan pójdzie i spróbuje w tej operze. I tak próbuję do dziś” - powiedział.
Dziś artysta najmilej wspomina właśnie bytomski debiut, choć ze względu na towarzyszący mu olbrzymi stres niewiele dziś z niego pamięta. „To było ogromne przeżycie, tym bardziej, że debiutowałem w Operze Śląskiej zza kulis. Śpiewałem Muezina w +Casanowie+, który nie pokazuje się na scenie. Kilka dni później wystąpiłem na tej scenie jako Edgar w +Łucji z Lammermoor+” - powiedział Ochman.
W trakcie następnego sezonu śpiewał w Bytomiu m.in. partie Stefana w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki, Nadira w „Poławiaczach pereł” Georgesa Bizeta, Lionela w „Marcie” Friedricha Flotowa i Maksa w „Wolnym strzelcu” Carla Marii von Webera.
W sezonie 1963/64 Ochman występował w Operze Krakowskiej, gdzie włączył do swojego repertuaru partię Cavaradossiego w „Tosce” Giacomo Pucciniego oraz Młodego Króla w „Hagith” Karola Szymanowskiego. W 1964 roku zaangażowany w Teatrze Wielkim w Warszawie – występował m.in. jako Jontek w „Halce” Stanisława Moniuszki, tytułowy bohater w „Fauście” Charlesa Gounoda, Don José w „Carmen” i Cavaradossi w „Tosce”.
„Tam zwróciła na mnie uwagę prasa światowa i agenci. Dzięki temu zostałem zaangażowany po raz pierwszy za żelazną kurtyną” - wspominał.
W latach 1966-68 Ochman rozpoczął międzynarodową karierę. Od tej pory występuje regularnie na największych scenach operowych i estradach świata, m.in.: w mediolańskiej La Scali, Metropolitan Opera w Nowym Jorku, operach w Barcelonie, Berlinie, Buenos Aires, Chicago, Hamburgu, Madrycie, Moskwie, Paryżu, Rzymie, Salzburgu, San Francisco, Sewilli i Wiedniu. Brał udział w najbardziej prestiżowych festiwalach muzycznych.
Ochman ma na koncie także wiele nagrań radiowych, nagrał też ponad pięćdziesiąt płyt dla renomowanych wytwórni. Odrębnym rozdziałem jego pasji artystycznej jest malarstwo. Artysta ma w dorobku ponad 70 ekspozycji indywidualnych.
Po latach Ochman powrócił do Opery Śląskiej jako reżyser; w jego inscenizacji na bytomskiej scenie pojawiły się takie dzieła jak "Traviata", "Eugeniusz Oniegin", "Carmen" czy "Straszny dwór". Od wielu lat artysta pełni funkcję przewodniczącego Rady Programowej bytomskiej sceny. We wrześniu 2013 r. pełnił funkcję dyrektora artystycznego i pedagoga I Europejskiej Akademii Sztuki Wokalnej w Operze Śląskiej w Bytomiu.
Dziś mówi, że niczego nie zmieniłby w swojej karierze, gdyby ponownie miał stanąć u jej progu. „Być może tylko uległbym sugestii Karajana, żeby śpiewać Wagnera. Śpiewałem tylko tego Wagnera bardzo romantycznego, a tego mistycznego już nie, bo nie czułem tej atmosfery” - powiedział. „Nie mam jednak żalu, że czegoś nie zrobiłem. Myślę, że zrobiłem wszystko, co było możliwe w owych czasach” - podsumował.
Ochman podkreśla, że miał szczęście pracować z największymi dyrygentami świata, a jednocześnie z największymi reżyserami, którzy stworzyli przedstawienia, którą są już legendą”. Ochman od lat sam reżyseruje i ma wiele planów związanych z działalnością reżyserską. Nie przestaje też koncertować. Np. co roku w Zawierciu bierze udział w charytatywnym koncercie na rzecz fundacji Auxilium.(PAP)
kon/ dym/