Uważam, że we wszystkim tym, co ja zmyślam, ziarnko, szczypta prawdy powinna być – mówi PAP Wojciech Miłoszewski. Niektóre z rzeczy, które się wydają absolutnie niewiarygodne, są z życia wzięte – dodaje pisarz. Premiera jego najnowszej powieści kryminalnej „Bez reszty” – 30 września.
PAP: Przed nami premiera twojej książki "Bez reszty". Bardziej czytelnika zafrapuje kryminalna historia czy jej bohater?
Wojtek Miłoszewski: Trudno jednoznacznie powiedzieć. Na pewno bohater jest na tyle ważny, że czytelnik za nim podąża, chciałoby się, żeby czytelnik za nim podążał. Nie trzeba czytać pierwszego tomu historii z Kastorem Grudzińskim ("Feta" - PAP), żeby wszystko zrozumieć, ale wydaje mi się, że ten bohater się ludziom spodobał. Z drugiej zaś strony, to bardzo dobre pytanie, o historię. Będę stał na straży historii, bo ona jest najważniejsza. Nie ukrywam, że piszę takie książki, jakie sam lubię czytać, które mają starannie skonstruowaną, fajną fabułę. Lubię być wciągnięty w historię, lubię być zaciekawiony, co będzie dalej. Kiedy książka mnie zainteresowała, a jestem już w połowie i wiem, że mam drugą część fascynującej historii do przeczytania, to jest dla mnie prawdziwa przyjemność i rozrywka. Sam przecież tworzę w szeroko rozumianej branży rozrywkowej, lubię, gdy książka nie kończy się w połowie, że jest nie mniej ciekawa druga część.
PAP: Twoi bohaterowie są prawdziwi aż do bólu. Kastor, Kwiatek, Ślepy...
Wojtek Miłoszewski: Większość moich powieści jest też "komiksowych". Sam jestem fanem komiksu, dla mnie też to jest ważne. Staram się, żeby nie wszystko było aż tak oczywiste, żeby tak nie "jechać po amerykańsku": że ma zawsze krawat i koszulę zapiętą na ostatni guzik, bo jest księgowym, a ten jest malarzem czy artystą, więc musi wyglądać tak a tak. Lubię, jak bohater jest wyrazisty i ekspresyjny.
PAP: Akcję umiejscowiłeś w latach 90. To intrygująca podróż do czasów zawieszonych pomiędzy komunizmem a nowym systemem. Jakie są powody takiego wyboru?
Wojtek Miłoszewski: Tak, to uznałem za ciekawe, chociaż nie mogę powiedzieć, że to sentyment do tamtych czasów. Miałem wtedy 10 lat, czytelnicy pytają: "co pan mógł wiedzieć, jak pan miał dziesięć lat, kiedy to się działo?" Zawsze odpowiadam: "co Sienkiewicz wiedział o czasach bitwy pod Grunwaldem?" Oczywiście, nie porównuję się do takiej postaci jak nasz zdobywca Nobla. Jednak wracając do pytania: po pierwsze, to było interesujące, wiele się wtedy działo, troszeczkę sobie człowiek, jako autor kryminałów być może też ułatwiał. A z drugiej strony, nie chciałem wyważać otwartych drzwi, bo miałem człowieka, z którym pracowałem przy jednym ze scenariuszy, Tomka Warykiewicza, który w krakowskiej policji kryminalnej przepracował 27 lat, więc wykorzystując jego opowieści być może sobie tu uprościłem zadanie. On pamiętał, co się wtedy działo. Uważam, że we wszystkim tym, co ja zmyślam, jakieś ziarnko, szczypta prawdy powinna być. Niektóre z tych rzeczy, które się wydają absolutnie niewiarygodne, są z życia wzięte, a epizody z pozoru dokumentalne - są wymyślone.
PAP: Trochę uprzedziłeś moje następne pytanie, o Tomasza Warykiewicza, jak ta współpraca wyglądała, ile wieczorów przegadaliście...
Wojtek Miłoszewski: Sporo! On mi na pewno dużo pomógł, pomogła mi też jego osobowość, podpowiedział mi też ciekawe miejsca. Po Krakowie mnie oprowadził, pokazał komendę na Zamojskiego. Pytałem go: "Tomek, dlaczego ty, jak w 90 roku znałeś doskonale angielski, dlaczego nie poszedłeś do korporacji, których się otwierało z milion, zostać menedżerem i żyć jak pączek w maśle". A jego odpowiedź była zawsze taka sama: "ale ja chciałem łapać bandytów". To jest taki człowiek, on faktycznie miał taki cel, to były też inne czasy, prawie nikt do nich idealistycznie nie podchodził. Tomek opowiadał, że to była służba, do której nie każdy się nadaje.
PAP: W którymś z wywiadów przyznałeś, że bałeś się podchodzić do powieści kryminalnej. Teraz chyba czujesz się pewniej?
Wojtek Miłoszewski: Lubię swoją pracę. Nie jest tak, że wstaję i mówię: "mój Boże, to jest następny dzień, kiedy napiszę rozdzialik albo pół rozdzialika". W skrócie mówiąc, to było mniej nudne, te kryminały. Że będzie jeden bohater i za tym bohaterem będę musiał podążać. Starałem się takiego komisarza wymyśleć, w pierwszym tomie "Feta", opowiedzieć o jego przeszłości, wymyśleć główny wątek. W powieści "Bez reszty" mamy jeszcze dodatkowy wątek sprawy, którą prowadzi bohater. Ten dodatkowy wątek może kogoś zainteresować, jest oddechem.
PAP: Przyznajesz się też do braterskiej pomocy Zygmunta Miłoszewskiego...
Wojtek Miłoszewski: W powieści "Kontra" i w pierwszej części cyklu o Kastorze jakoś nie było na to czasu, a tutaj rzeczywiście się konsultowaliśmy i dawaliśmy sobie materiały do przeczytania. On był już po skończonej powieści i mówił: "to daj, co tam masz napisane ". I rzeczywiście, gdy dla jednego z bohaterów przewidziałem tragiczny koniec, powiedział, że skoro tak, to nie będzie tego czytał do końca.
PAP: Ale na pewno masz sposób, żeby czytelnika zatrzymać przy książce. Jakieś wskazówki?
Wojtek Miłoszewski: Ciężko jakąś taką złotą regułę uszyć... Mnie najwięcej czasu zajmuje wymyślanie, co ma być w powieści. Bo pisanie to też nie jest słowo po słowie, zdanie po zdaniu, ważne, żeby się działo. Sam lubię w powieści, żeby ciągle coś się działo. I nie jest tak, że bohater poszedł do parku, żeby pomyśleć. Nie! Poszedł, żeby się z kimś spotkać. Jedzie samochodem, żeby się czegoś dowiedzieć. Wszystko jest po coś.
PAP: Czy Kastor Grudziński pojawi się w kolejnej książce?
Wojtek Miłoszewski: Nigdy nie mówię nie. Moi bohaterowie żyją, jakimś zdrowiem się cieszą, więc ja, jako wymyślacz, mogę ich wykorzystać, to tylko ode mnie zależy.
PAP: A nie przyszło ci do głowy, żeby sfilmować tę książkę?
Wojtek Miłoszewski: Myślę, że cykl o Kastorze mógłby być sfilmowany. Tylko że każdy producent w Polsce widziałby to jako film kostiumowy, więc to by powiększało koszty. Musiałbym coś napisać, co dzieje się teraz, w czasach współczesnych, to wtedy byłoby bardziej realne (śmiech).
PAP: Wolisz powieści niż scenariusze, bo w powieściach nic cię nie ogranicza?
Wojtek Miłoszewski: Tak, w powieści można poszaleć.
PAP: Hodujesz szczury, tak jak Kastor Grudziński?
Wojtek Miłoszewski: Nie widzę sensu posiadania szczurów w domu, ale mój starszy syn miał dwa . Pierwsze dwa szczury Kastora opisywałem z własnych doświadczeń, bo to ja musiałem siedzieć po nocach i jeździć po weterynarzach, gdy jeden szczur zachorował...
PAP: Jednym słowem, pisarzowi wszystko może się przydać.
Wojtek Miłoszewski: Uważajcie na pisarzy, najlepiej z nimi nie rozmawiać, bo jeszcze coś wykorzystają!
Rozmawiała: Dorota Kieras (PAP)
Wojciech Miłoszewski to scenarzysta, dramaturg i pisarz. Zadebiutował na rynku literackim wydaną w 2017 roku głośną powieścią z pogranicza sensacji i political fiction pod tytułem "Inwazja". Urodził się w 1980 roku w Warszawie. Jest młodszym o cztery lata bratem innego popularnego pisarza, Zygmunta Miłoszewskiego. Od 2014 roku jest jednym ze scenarzystów serialu paradokumentalnego "Policjantki i policjanci". Miał również wkład w scenariusz serialu kryminalnego „Wataha”. Rok później, w 2015 roku, wspólnie z bratem Zygmuntem napisał także scenariusz do serialu "Prokurator". "Bez reszty", druga część opowieści z cyklu o komisarzu Kastorze Grudzińskim, będzie mieć premierę 30 września.
dki/ wj/