Są tu zgromadzone praktycznie wszystkie zbiory filmowe oraz cała dokumentacja polskiej kinematografii - powiedział PAP kierownik Biblioteki FINA Adam Wyżyński. Filmoteka Narodowa to według mnie instytucja na miarę Biblioteki Narodowej i Muzeum Narodowego.
PAP: Na wstępie przypomnijmy, jakie funkcje i zadania spełnia Filmoteka Narodowa-Instytut Audiowizualny?
Adam Wyżyński: Filmoteka Narodowa to według mnie niewątpliwie instytucja na miarę Biblioteki Narodowej i Muzeum Narodowego. Są tu zgromadzone praktycznie wszystkie zbiory filmowe oraz cała dokumentacja polskiej kinematografii. Przecież to właśnie film i zapis audiowizualny najlepiej utrwalają nasze dzieje, tożsamość i tradycję, a także naszą polską współczesność – dlatego zgromadzone tutaj zbiory trzeba traktować jako element narodowego dziedzictwa.
PAP: Proszę opowiedzieć o zbiorach Biblioteki Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego.
Adam Wyżyński: Niezwykle ważnym dla nas wydarzeniem było uzyskanie przez Bibliotekę Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego statusu biblioteki naukowej. To docenienie naszych unikatowych zbiorów i dokumentacji związanej z produkcją i dystrybucją filmów. Mamy tysiące scenariuszy zrealizowanych i niezrealizowanych, scenopisy, plakaty, projekty scenografii filmowej i kostiumów, protokoły kolaudacyjne oraz stenogramy z posiedzeń Komisji Ocen Scenariuszy (KOS), partytury muzyczne utworów skomponowanych na potrzeby filmów, wycinki prasowe i wiele innych dokumentów, a także kompletny księgozbiór polskich wydawnictw w dziedzinie filmu i mediów audiowizualnych. Status naukowy biblioteki to także wyraz uznania dla naszych możliwości i osobowego potencjału.
PAP: Wspomniał pan o stenogramach z posiedzeń Komisji Oceny Scenariuszy oraz z Komisji Kolaudacyjnej. Przypomnijmy, jak wyglądała kolaudacja filmu fabularnego w PRL?
Adam Wyżyński: Stenogramy z kolaudacji są także świadectwem epoki, jak i filmy, których dotyczą. W naszych zbiorach jest ponad 700 takich pozycji. To jeden z naszych ciekawszych zbiorów. Są to zapisy dyskusji nad gotowym już filmem, która była jego oceną przed skierowaniem do dystrybucji i czasem skutkowała jego zablokowaniem. Komisja Kolaudacyjna była także miejscem, gdzie starano się dokonywać cenzury. Robiły to osoby, które reprezentowały komunistyczną władzę. Byli to przedstawiciele PZPR, ministerstwa kultury, Naczelnego Zarządu Kinematografii, dziennikarze, działacze, a nawet przedstawiciele wojska czy milicji. Najczęściej uwagi dotyczyły politycznych aspektów danego filmu. Po negatywnej ocenie zdarzało się, że gotowy już film trafiał na półkę - stawał się "półkownikiem".
PAP: Przypomnijmy może kilka takich tytułów...
Adam Wyżyński: W okresie PRL zablokowano łącznie kilkadziesiąt zrealizowanych już filmów, które stały się "półkownikami". Najczęściej filmy te wcześniej zostały dobrze odebrane i wysoko ocenione przez środowisko filmowe, lecz i tak je blokowano za treści, które miały nie wyjść na światło dzienne. W trakcie posiedzeń komisji zablokowano m.in. "Ręce do góry" Jerzego Skolimowskiego, "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" Stanisława Barei czy też "Przesłuchanie" Ryszarda Bugajskiego. uznawany przez władze za najbardziej antysocjalistyczny film. Niektóre filmy trafiły na półkę, ponieważ powstawały w czasie "odwilży" politycznej np. w "karnawale Solidarności" w latach 1980-81, ale nie zdążyły trafić do kin, bo właśnie ogłoszono stan wojenny. Przeleżały na półce kilka lat, praktycznie do końca PRL.
PAP: Który ze zbiorów wymieniłby pan jako szczególnie ciekawy?
Adam Wyżyński: Jednym z najciekawszych i jednocześnie najmniej przebadanych jeszcze zbiorów to są niezrealizowane scenariusze. Stanowią spory zbiór tytułów. Są one często zapomniane nawet przez samych twórców. Ich autorzy to w części wybitni polscy pisarze i scenarzyści: Józef Hen, Jerzy Stefan Stawiński, Andrzej Mularczyk, Kazimierz Brandys, Stanisław Dygat. Niezrealizowane scenariusze uzupełniają wiedzę o twórczości tych pisarzy. Są wśród nich prawdziwe perełki. Gdyby w swoim czasie zostały zrealizowane, stałyby się w niektórych przypadkach dziełami pionierskimi. Czytane dziś, odsłaniają nieznane oblicze literatury i filmu PRL. Przykładem jest niezrealizowany scenariusz "Popiołu i diamentu" na podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego, który mógł powstać już w 1951 r. w reżyserii Antoniego Bohdziewicza. Film Andrzeja Wajdy powstał dopiero sześć lat później. Jednak w 1951 r. nie było szans na jego realizację, bo nie mieścił się on w kanonie obowiązującego wtedy socrealizmu, który sformułowano na zjeździe w Wiśle (1949).
PAP: Wiemy, że Zjazd w Wiśle jest obecnie przedmiotem prac badawczo-naukowych prowadzonych przez Bibliotekę FINA. Proszę o tym opowiedzieć.
Adam Wyżyński: Przyznanie naszej placówce statusu biblioteki naukowej zbiegło się z naszymi pracami nad krytycznym wydaniem stenogramu ze zjazdu filmowców w Wiśle w 1949 r. Pracujemy nad nim wraz z prof. Barbarą Gizą, członkinią Zespołu Biblioteki. Na tym zjeździe proklamowano socrealizm w polskim filmie. Dotychczas ten dokument nie był szerzej znany. Pokazuje mechanizm zniewalania filmu i twórców. W naszych planach jest wydanie całej serii wydawnictw w oparciu o najważniejsze nasze źródła. To kolejne wyzwanie dla nas, by opracowywać najciekawsze dokumenty dotyczące historii polskiego filmu.
PAP: Jakie zbiory Biblioteki FINA są szczególnie cenne?
Adam Wyżyński: Bez wątpienia są to oryginalne rękopisy np. scenariusz "Ostatniego dnia lata" autorstwa Tadeusza Konwickiego. Mamy wiele oryginalnych rysunków i projektów scenografii filmów autorstwa wybitnych artystów plastyków m.in. do "Młodości Chopina", "Krzyżaków", a także obszerny zbiór rysunków pioniera polskiego filmu animowanego Zenona Wasilewskiego. Ciekawym przypadkiem jest zachowana w naszych zbiorach partytura muzyczna do filmu "Robinson warszawski" autorstwa Artura Malawskiego. Jego muzykę ocenzurowano właśnie na zjeździe filmowców w Wiśle i uznano ją za "zbyt formalistyczną", co było przyczyną zmiany kompozytora muzyki do tego filmu. W socrealizmie cenzurowano nie tylko treści, ale również muzykę. Film Jerzego Zarzyckiego trafił do rozpowszechniania jako "Miasto nieujarzmione" i miał premierę w grudniu 1950 r. Ingerencje były bardzo poważne.
PAP: Czy zbiory biblioteki FINA są dostępne dla pasjonatów kina?
Adam Wyżyński: Tak, każdy może odwiedzić naszą bibliotekę. Chcę tu jednocześnie podkreślić, że chcemy szerzej udostępnić zbiory, trwa nieustannie ich digitalizacja - filmów, zdjęć, plakatów, ale również dokumentacji z "archiwum papierowego" - a więc także protokołów kolaudacji, scenariuszy. Zbiór plakatów i fotosów jest już w znacznym stopniu zdigitalizowany i można obejrzeć obszerne kolekcje wraz z dokładnymi opisami w serwisach Fototeka i GaPla. Nasze zbiory stanowią wciąż impuls do nowych odkryć w zakresie badań nad filmem. Biblioteka skupia także środowisko naukowców i badaczy, stanowiąc pod pewnymi względami miejsce centralne ze względu na posiadany zasób źródeł. Profesor filmoznawstwa Piotr Zwierzchowski, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami, powiedział, że nie można napisać ważnej książki dotyczącej historii polskiego kina, nie korzystając z Biblioteki FINA. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ dki/